Rafał Stec: rok koncentracji kapitału, czyli imperia bez kontroli

Angielski klub chce pozyskać w przyszłości argentyńskiego gwiazdora, więc już dziś za rosyjskie pieniądze kupuje go dla klubu... brazylijskiego. Albo wypożycza do holenderskiego. Oto najświeższy pomysł na transfery, który zmienia futbol w świat pozornego wyboru - jak między coca-colą a pepsi.

Być może marzenia właściciela Chelsea Romana Abramowicza spełniłyby się szybciej, gdyby zainwestował w futbol amerykański, bo ledwie 11 zawodników mieszczących się w drużynie piłkarskiej to znacznie poniżej jego aspiracji. Co robić, kiedy na drugim końcu świata zachwyca bardzo zdolny nastolatek, który musi jeszcze okrzepnąć, ale w każdej chwili mogą sprzątnąć go sprzed nosa rywale? Najlepiej przechować go w bezpiecznym miejscu.

Np. w Ameryce Płd. Transfer Argentyńczyka Carlosa Teveza - być może najbardziej obok Rooneya i Robinho utalentowanego gracza najmłodszej generacji - do Corinthians był dla Brazylijczyków szokiem. Klub z gigantycznymi długami zapłacił Boca Juniors 18 mln dol., choć ta cena odstraszyła Bayern Monachium! Zbuntowali się nawet piłkarze, którzy usłyszeli pogłoski o faraońskim kontrakcie Teveza.

Bankruta ocaliła (i wyłożyła pieniądze na piłkarza) tajemnicza grupa Media Sports Investments, z siedzibą w Londynie, w której 15 proc. akcji ma Abramowicz. Ona z kolei pozyskała 51 proc. udziałów w Corinthians - jeśli nie należą one do samej Chelsea. Pewności nie ma, bo pierwszą rzeczą, jaką zrobił Rosjanin po przejęciu klubu, było wycofanie go z giełdy, co pozwala mu działać mniej jawnie. Nawet najlepiej poinformowani Brazylijczycy nie wiedzą, czy Kia Joorabchin - który negocjował transfer - jest Irańczykiem, Brytyjczykiem, czy Kanadyjczykiem. Tajemnicą poliszynela pozostaje natomiast to, że za transferem stoi Abramowicz, który będzie czekał na właściwy moment, by pozyskać Teveza, nie ryzykując, że podkupi go Real. Podobną umowę zawarł z pomocnikiem Marcelo Mottą, który niespodziewanie odrzucił ofertę z Betisu Sewilla i podpisał z Corinthians wieloletni kontrakt.

Imperium Abramowicza rośnie, a FIFA i UEFA będą musiały się tym wreszcie zająć, bo przecież już w tej edycji Ligi Mistrzów doszło do konfliktu interesów. Chelsea grała w grupie z CSKA Moskwa sponsorowanym przez Sibnieft należący w dużej części do rosyjskiego oligarchy. Londyńczycy podpisali też umowę o współpracy z PSV Eindhoven, od którego będą prawdopodobnie kupować najzdolniejszych graczy lub wypożyczać im własnych. To nie pomysł Chelsea, Manchester pozyskał przecież Chińczyka Donga Fangzhou, ale ten zacznie europejską karierę na wypożyczeniu w Royalu Antwerp. Jest zbyt młody, poza tym pozwolenie na pracę na Wyspach dostają tylko gracze o poważnym stażu w reprezentacji. Pozostaje poczekać na obywatelstwo belgijskie...

Najbogatsze europejskie kluby zakładają też szkółki w Afryce, Azji, Ameryce Południowej, przez co elita staje się coraz bardziej stabilna i niedostępna. Kontrolę nad nią przejmują wielobranżowi, globalni biznesowi potentaci, zdolni ryzykować straty w krótkim terminie i płacić za graczy, których ściągną w przyszłości. Zwłaszcza w Anglii, gdzie futbol to produkt najlepiej sprzedawany, Manchester chce przejąć amerykański magnat Malcom Glazer, Liverpool - rodzina Kraftów, do której należy m.in. New England Patriots, tegoroczni zdobywcy Super Bowl. Maleje szansa, by jakiś talent uchował się poza zasięgiem krezusów, a prezesi zaczynają planować skład drużyny na kilka lat wprzód.

Futbol jest jak cały świat, przepaść między bogatymi a biednymi się pogłębia. Jeśli największe imperia przejmą nad nim kontrolę, jeśli w ślady Chelsea i MU pójdą inni, może dochowa się własnych alterglobalistów? Albo przynajmniej urzędu antymonopolowego...

Nike - Adidas, czyli mecz bez końca

Po raz pierwszy jesteśmy numerem 1 w Europie - ogłosiła Nike, która sprzedaje 34 proc. obuwia piłkarskiego w Europie i wyprzedza Adidasa (30 proc.). To duopol niezagrożony i wciąż zwiększający zasięg. Podczas mistrzostw Europy 49 proc. goli strzelili gracze w butach Nike'a, a 31 proc. - w butach Adidasa. Amerykańska firma prowadzi także (45:41) w nieustającym meczu na ubieranie czołowych klubów. Pozostaje pytanie, kiedy rynkowi antagoniści zmierzą się na boisku. Michael Johnson (Nike, biegał na 200 i 400 m) i Donovan Bailey (Adidas, 100 m) ścigali się już kiedyś - chcieli tego sponsorzy - na 150 m. Wygrał Bailey. Przepraszam, Adidasie.

Liczba roku

14 000 000 000

taki majątek (w funtach) należy do dziesięciu najbogatszych właścicieli lub współwłaścicieli angielskich klubów piłkarskich

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.