AZS Gaz Ziemny Koszalin - Stal Ostrów 95:93

ERA BASKET LIGA. Nieważny styl, nieważny poziom meczu - ważne dwa bezcenne punkty, których AZS potrzebował jak powietrza. Koszalinianie po prostu musieli pokonać Stal w pojedynku dwu ostatnich drużyn w tabeli ekstraklasy. Uczynili to po wyrównanym spotkaniu i dramatycznej końcówce.

Bohaterem spotkania, a właściwie jego kluczowych minut w końcówce, był przeciętnie grający przez trzy kwarty Antawn Dobie. W finałowych akcjach dokonywał kapitalnych przechwytów, zdobywał punkty lub faulowany nie pudłował rzutów osobistych. Nie do zatrzymania dla rywali był także Marek Miszczuk, ale popsuł wrażenie, kiedy przy stanie 86:86 przestrzelił oba rzuty wolne, co mogło wpłynąć na losy meczu.

Wcześniej spotkanie było bardzo wyrównane, ze wskazaniem na gospodarzy, którzy przez pierwsze dwie kwarty prowadzili pięcioma-sześcioma punktami. Jednak goście nie odpuszczali, a bardzo aktywni Andrija Sola i Uldis Ruditis nękali gospodarzy rzutami z półdystansu. Oba zespoły grały maksymalnie ofensywnie, nie dbając specjalnie o obronę i popełniając w niej masę błędów. W tej licytacji pomyłek na szczęście nieco "gorszy" był AZS, "nadrabiał" to jednak rzutami z dystansu, robiąc to momentami bez opamiętania.

Zdecydowanie lepiej akademicy trafiali spod kosza, choć np. walkę na deskach wygrali goście 28:20. Poprawa nastąpiła od wejścia na parkiet Miszczuka, który zastąpił słabo spisującego się Piotra Szybilskiego i zdobył dziesięć punktów w ciągu siedmiu minut.

W drugiej połowie, dzięki bardzo aktywnemu Jasonowi Allenowi, goście zaczęli spisywać się coraz lepiej i objęli prowadzenie. Sam Allen sporo ryzykował, odważnie wchodząc pod kosz, choć grał z czterema faulami. Stal objęła prowadzenie 69:64, ale tuż przed końcem trzeciej kwarty za trzy trafił skrzydłowy AZS-u Marcin Sroka.

W czwartej kwarcie Allen popełnił piąty faul i rozpoczął się horror. Wciąż szalał Sola i na dwie minuty przed końcem ostrowianie nadal prowadzili (86:82), jednak mający więcej swobody Dobie stanął na wysokości zadania. Wreszcie na miarę oczekiwań zagrał też Jovan Zdravkovie, a jego celny rzut za trzy na minutę przed końcem, przy stanie 88:88, miał duży wpływ na końcowy wynik. Kiedy na tablicy widniał rezultat, jakim zakończyło się spotkanie, w ostatnich sekundach rzucał za trzy dobrze grający tego dnia Dariusz Parzeński. Nie trafił, a po zbiórce Tomasza Briegmanna (miał nie zagrać z powodu kontuzji) rozległa się syrena, po której gospodarze i publiczność wpadli w euforię.

- Nie muszę podkreślać, jak ważny był to mecz, stąd pewna nerwowość w poczynaniach obu zespołów - powiedział trener AZS-u Jerzy Olejniczak. - Myślę, że takie spotkania wzmocnią i scementują zespół psychicznie, tak jak wcześniej rozbijały go minimalne porażki w końcówkach.

Kwarty: 20:21, 28:21, 19:27, 28:24.

AZS: Zdravkovie 13 (2), Balcerzak 2, Briegmann 3, Sroka 13, Szybilski 6 oraz Dobie 16 (1), Miszczuk 25 (2), Dąbrowski 2, Kowalczuk 7 (1), Celej 8 (2).

Stal: Allen 12 (2), Lewandowski 7 (1), Karlikanovas 12, Lalić 9, Ruditis 11 (1) oraz Sola 25 (3), Parzeński 14 (2), Lalić 9, Krzykała 3 (1).

Copyright © Agora SA