Rozmowa z Elżbietą Trześniewską

Pabianiczanka jest na razie najlepsza koszykarką ekstraklasy

Środkowa, która od siedmiu lat występuje w pabianickim zespole, średnio w meczu zdobywała 19,75 punktów i miała ponad 9 zbiórek w meczu.

Jerzy Walczyk: Skąd taka miłość do pabianickiego klubu?

Elżbieta Trześniewska: Najważniejszym powodem jest wysoki poziom sportowy, który od lat prezentuje drużyna Polfy. Dlatego propozycje z innych klubów nie były dla mnie zbyt atrakcyjne. Dodatkowym magnesem były też warunki materialne. Nie jest tajemnicą, że w naszym kraju jest mało klubów, które mają kłopotów z pieniędzmi. Przez wiele lat gry zdążyłam się emocjonalnie związać z miastem. Myślę, że znalazłam tutaj swoje miejsce na ziemi. W Pabianicach jest dokonały klimat do koszykówki i to także zdecydowało, że postanowiłam tutaj zostać na stałe.

Miała Pani jednak propozycje z innych klubów?

- Zgadza się, ale nie na tyle konkretne, żeby myśleć o wyjeździe do innego miasta.

W czasie swojej kariery osiągnęła Pani niemal wszystko, o czym może marzyć koszykarka. Czy wciąż ma Pani motywacje do gry?

- Oczywiście i do tego coraz większą. Żałuj tylko, że w koszykówkę nie można grać całe życie. W moim przypadku adrenalina skacze zawsze. Przecież każdy kolejny sezon przynosi coraz to nowe wyzwania. Co sezon skład zespołu się zmienia. Przychodzą nie tylko nowe zawodniczki, ale również trenerzy, dlatego nie można się nudzić. Myślę, że jeżeli ktoś zaznał kiedykolwiek smak zwycięstwa, hałas hali sportowej, odgłos wpadającej piłki do kosza, ten nigdy nie będzie miał dość koszykówki. Trudno jest znaleźć zajęcie, które dostarcza tak ogromną dawkę adrenaliny. Od kilku lat moje życie toczy się w ogromnym tempie i to mi bardzo odpowiada. Wcale nie osiągnęła w sporcie wszystkiego. Ominęła mnie na przykład gra w amerykańskiej lidze WNBA, o której marzą wszystkie zawodniczki.

Jakie cele w tym sezonie ma PZU Polfa?

- Przede wszystkim zdobycie mistrzostwa Polski. To jedyny cel dla mnie.

Po wysoko przegranym spotkaniu z Lotosem Gdynia będzie to jednak trudne.

- Bardzo trudne, bo Lotos jest strasznie mocny w tym roku. Moim zadaniem gdynianki zostaną mistrzem Europy. Różnica potencjału między naszymi zespołami jest ogromna, ale wszystko będzie zależeć od tego, jak wykorzystamy nasze możliwości. Myślę, że stać nas na zdobycie medalu, i to innego koloru niż w poprzednim sezonie.

Wszyscy typują finał play off Lotos - PZU Polfa, a tymczasem aspiracje medalowe zgłasza też Wisła Kraków.

- Czołówka ligi w tym roku jest wyrównana. Niespodziewanie urósł nam wielki konkurent. Krakowska drużyna jest nieobliczalna, ale na razie gra nierówno. Każdy miesiąc działa na jej korzyść, bo zespół się zgrywa. Dlatego play off mogą dziać się różne rzeczy.

Powtórzenie wyniku sprzed roku, czyli zajęcie trzeciego miejsca, będzie porażką?

- Na pewno zdobycie medalu jest sukcesem, ale trener Tadeusz Aleksandrowicz zawsze powtarza, że nawet po nieudanych akcjach musimy grać ambitnie. Dlatego najważniejsze, żebyśmy jak najlepiej wykorzystały swój potencjał. Wierzę, że nasz zespół w miarę trwania rozgrywek będzie grać coraz pewniej i będziemy mogły pokusić się o miłą niespodziankę.

Jaką jest recepta, żeby od lat być jedną z najlepszych w Polsce koszykarek?

- Kocham co robię, dlatego sama sobie stwarzam presję ciągłych sukcesów. Według mnie to jest recepta na udane życie zawodowe.

Elżbieta Trześniewska (190 cm wzrostu), poprzednie kluby: Karkonosze Jelenia Góra, ROW Rybnik, Włókniarz Pabianice, ŁKS Łódź, MTK Pabianice. Najważniejsze osiągnięcia: 4 razy mistrzostwo Polski, 6 razy wicemistrzostwo i jeden brązowy medal. Mistrzostwo Europy - 1999, ósme miejsce na igrzyskach olimpijskich w Sydney.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.