Skra Bełchatów - Resovia Rzeszów 3:0 (25:20, 25:21, 25:23)

SIATKÓWKA MĘŻCZYZN. PLS. Skra Bełchatów, główny kandydat do mistrzostwa najmniejszym nakładem sił, w częściowo rezerwowym składzie, rozprawiła się w sobotę z beniaminkiem z Rzeszowa.

O trudnej sytuacji kadrowej rzeszowskiego zespołu wszyscy doskonale wiedzą. Ale nawet gdyby kadra Resovii była kompletna i tryskająca zdrowiem, i tak nie miałby zbyt wiele do powiedzenia w konfrontacji z naszpikowaną gwiazdami Skrą Bełchatów.

Ireneusz Mazur, szkoleniowec Skry dał z tego powodu w sobotę wolne Mariuszowi Wlazłemu, którego spotkanie z PZU AZS Olsztyn kosztowało wiele sił. Zgodnie z zapowidziami sprawdzał także zmienników. Jednym z nich był Michał Chadała, który wykorzystał szansę w stu procentach, zdobywając najwięcej punktów ze wszystkich bełchatowian.

Odpoczywał również Robert Szczerbaniuk, który nie wszedł na boisko nawet na chwilę. A kogo szkoleniowiec oszczędzał? Piotra Gruszkę, na którego rozgrywający wystawiał piłki rzadziej niż zwykle - w pierwszym secie gwiazda Skry zdobyła tylko punkt. Przy tej okazji warto wspomnieć, że reprezentant Polski po raz pierwszy w Bełchatowie zagrał na pozycji atakującego. - Nie dotrzymałem słowa, bo obiecywałem, że u mnie Gruszka będzie tylko przyjmującym - żartował po meczu Mazur. - Ale nie miałem innego wyjścia, bo Mariusz Wlazły regeneruje musiał odpocząć, a Paweł Maciejewicz nie był jeszcze w pełni sił. Na upartego mogłem go wstawić, ale po co szafować jego zdrowiem.

Sam Gruszka był zadowolony z tego, że wystąpił na pozycji atakującego. - Gram tam gdzie muszę - opowiadał. - Poza tym ta pozycja nie jest mi obca, a najważniejsze jest przecież dobro zespołu.

Pierwszy set wyrównany był tylko do stanu 7:7. Później, dzięki punktom Dariusza Szulika, Andrzeja Stelmacha i Radosława Wnuka. Rzeszowianie co prawda walczyli o każda piłkę, ale tak naprawdę zrezygnowali z pogoni za rutynowanym rywalem i przegrali różnicą pięciu punktów.

Resovia jednak nie kapitulowała i w drugiej odsłonie zdecydowanie dłużej deptała po piętach renomowanemu rywalowi. Walka punkt za punkt toczyła się do stanu 19:18 dla Bełchatowa. Chwilę później Skra zdobywła punkt dzięki potężnemu serwisovi Szulika. Kolejne oczko to zasługa atomowego ataku Gruszki i było już praktycznie po secie.

Gospodarze chyba zbytnio pokpili sprawę, bo w trzeciej partii przegrywali już 0:2. Była to jednak chwilowa niemoc. Skra momentalnie zabrała się do pracy, rewelacyjnie grała blokiem i wyszła na prowadzenie 7:6. Mimo tego walka punkt za punkt trwała, podobnie jak w poprzedniej odsłonie, do sameog końca.

Przy stanie 24:23 miejscowi mieli pierwszą piłkę meczową. Nie zmarnowali jej. Znowu kluczowy był blok, dający Skrze 25 punkt. Dzięki tej wygranej bełchatowianie powiększyli przewagę nad najgroźniejszym rywalem do mistrzostwa Polski - Olsztynianem, który niespodziewanie poległ w Kędzierzynie.

Natomiast Resovia okupuje przedostatnie miejsce i traci do bezpiecznej, ósmej lokaty punkt. Już w najbliższą sobotę zespół trenera Jana Sucha będzie miał okazję poprawić swe notowania, bowiem podejmie w hali na Podpromiu Górnika Radlin, jednego z rywali w walce o utrzymanie w lidze.

Sety: 25:20, 25:21, 25:23.

Czas trwania: 20, 24, 26.

* Skra: Stelmach, Chadała, Szulik, Gruszka, Milczarek, Wnuk, Ignaczak (libero) oraz Kastornow.

* Resovia: Kozłowski, Józefacki, Pieczonka, Kamuda, Żywołożnyj, Pawłowski, Łuka (libero) oraz P. Podpora.

Sędziowali: Wiesław Cieślik (Katowice), Henryk Darocha (Katowice).

Widzów: 700.

Pozostałe wyniki 7. kolejki spotkań: AZS Nysa - Jastrzębski Węgiel 0:3 (19:25, 17:25, 15:25), AZS Politechnika Warszawa - Górnik Radlin 3:2 (27:25, 22:25, 16:25, 25:22, 16:14), Polska Energia Sosnowiec - Pamapol Domex AZS Częstochowa 0:3 (19:25, 21:25, 21:25), Mostostal-Azoty Kędzierzyn-Koźle - PZU AZS Olsztyn 3:0 (31:29, 25:21, 25:19).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.