Kuusamo: wokół skoczni

Awantura z Atomikami

Norweg Henning Stensrud i Niemiec Michael Neumayer zostali zdyskwalifikowani za to, że ich narty - firmy Atomic - na których skakali w kwalifikacjach, były za szerokie o... jeden milimetr. Podobny los spotkałby Finów Janne Ahonena i Matti Hautamaekiego. Ich "deski" też były w kwalifikacjach za szerokie. Ale nie miało to żadnego znaczenia, obaj mieli zagwarantowany start w konkursie (w ubiegłym sezonie zajęli miejsca w czołowej piętnastce PŚ i nie musieli brać udziału w kwalifikacjach, ich skoki uznano za "niebyłe"). Na konkurs obaj spiłowali specjalnymi pilnikami boki nart i - po pierwszej serii nie mieli żadnych problemów podczas pomiaru sprzętu.

Polski przodek

Rewelacją kwalifikacji był Fin Herman... Huszatowski. Skoczył 125,5 m i zajął znakomite, dziesiąte miejsce. Jak wskazuje nazwisko, Fin ma polskie korzenie. Jego przodek jakieś 200 lat temu znalazł się w Finlandii, gdzie poznał żonę. Został na stałe, założył rodzinę. Polscy dziennikarze w kuluarach dyskutowali o młodym Finie i kwestii naturalizowania go.

Zapominalski Romoeren

Jeden zawodnik z 78 startujących nie oddał skoku w kwalifikacjach. To Bjoern Einar Romoeren. Norweg już był na skoczni, już miał przypięte narty, już niemal siadał na belce, kiedy... zorientował się, że na kombinezonie nie ma numeru startowego. Zdezorientowany pobiegł do pomieszczenia dla skoczków, włożył kurtkę i wrócił na dół wyciągiem.

Liczba sobotniego konkursu

7 - o tyle kilogramów, w porównaniu z poprzednim sezonem, przytył Norweg Siguurd Pettersen. Zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni skompromitował się w Kuusamo niemal tak samo jak polscy skoczkowie. Nie zakwalifikował się nawet do czołowej trzydziestki. Udział w konkursie miał zapewniony - rok temu zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ.

Zamiast komentarza

"Moim celem jest stworzenie drużyny. Teamu skaczącego równo i dobrze, walczącego o najwyższe miejsca" - to motto nowego trenera polskich skoczków Heinza Kuttina.

Na razie udało mu się zrealizować tylko część planu - Polacy skaczą równo, mniej więcej na tym samym poziomie. Małysz skakał najrówniej - dwa razy był 19., pozostali równo nie kwalifikowali się do konkursów, wyłamał się tylko jeden. Nie wiadomo, co wydarzy się później w trakcie sezonu, może forma będzie równa na wyższym poziomie, bo przecież na niższym już chyba nie może. W każdym razie nie o taką "równą" formę polskich skoczków chodziło.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.