Były piłkarz GKS Jastrzębie ma uprawnienia trenerskie, którymi w pierwszej lidze francuskiej może się pochwalić zaledwie dwóch szkoleniowców

Krzysztof Zięcik, były piłkarz GKS Jastrzębie, robi karierę trenerską we Francji. Zdobył uprawnienia, którymi poza nim może się pochwalić tylko dwóch szkoleniowców pracujących nad Loarą! Zdał egzaminy, przez które wcześniej przebrnął tylko jeden Polak - Henryk Kasperczak.

W Polsce 44-letni Zięcik jest właściwe nieznany. Pamiętają o nim koledzy z Jastrzębia - (w ówczesnym GKS-ie spędził cztery sezony) i ze Szczecina, gdzie grał w Pogoni i Stali Stocznia.

W 1989 roku po spadku GKS do drugiej ligi wyjechał do Francji, gdzie mieszka i pracuje do dziś. Na początku grał w piłkę w amatorskim klubie z Vouziers, potem przeszedł do Peronne, które rywalizowało w lidze regionalnej. Pracując w Peronne, postanowił zdobyć uprawnienia trenerskie, którymi może się poszczycić we Francji bardzo elitarne grono specjalistów. - Przystąpiłem do egzaminu na profesjonalnego trenera [tzw. DEPF - przyp. red.]. We Francji to najważniejszy dyplom, jakim może się pochwalić szkoleniowiec. Kurs organizuje francuska federacja piłki nożnej. Niezwykle trudno się na niego dostać, nie mówiąc o zdaniu egzaminów. Końcowy test odbywa się raz na dwa lata. Czasami zdaje go jedna osoba, czasami nikt - opowiada.

Jednym z profesorów Zięcika był Aime Jacquet, trener, który poprowadził trójkolorowych do mistrzostwa świata. Razem z Polakiem egzamin zdawali Alain Giresse (obecny trener reprezentacji Gruzji) i Bośniak Vahid Halilhodzic (obecnie szkoleniowiec PSG).

Na razie anonimowy

Dyplom, jakim może poszczycić się Zięcik, z polskich trenerów zdobył wcześniej tylko Henryk Kasperczak. Do egzaminu przystępowali też Andrzej Szarmach i Ryszard Tarasiewicz, ale im już się nie powiodło.

Zięcik nie poprzestał na jednym sukcesie. Przestąpił do kolejnego egzaminu - zdobył dyplom trenera przygotowania kondycyjnego. - Te dwa dyplomy jednocześnie ma we Francji poza mną jeszcze tylko dwóch trenerów: Michel Pavon pracujący w Bordeaux i Joël Muller z Lens - podkreśla.

Mimo takich sukcesów Zięcik nie pracuje w znanych klubach, nie ma na koncie milionów euro - od dwóch miesięcy jest szkoleniowcem klubu J.A.A z małego miasteczka Armentieres (26 tys. mieszkańców), leżącego nieopodal Lille.

- Dla Francuzów jestem anonimowy, nigdy nie grałem w zawodowym klubie. Nie mam pleców, sam muszę zapracować na swoje nazwisko - tłumaczy.

J.A.A gra w czwartej lidze, roczny budżet klubu sięga 300 tys. euro, a trenuje w nim blisko 500 zawodników.

Zięcik jest zatrudniony w Armentierse na zawodowym kontrakcie, piłkarze to już jednak amatorzy. - W drużynie mam dwóch policjantów, agenta sprzedaży nieruchomości, kilku bankowców, kierowcę szkolnego gimbusa, wychowawcę trudnej młodzieży - wylicza. W J.A.A zebrało się międzynarodowe towarzystwo. Oprócz Francuzów grają tam także Kameruńczycy, Serb, Gwinejczyk i piłkarz z Wyspy Zielonego Przylądka. Dlaczego nie ma Polaków? - Myślę, że realnym wzmocnieniem byliby piłkarze z polskiej drugiej ligi, ci jednak na pewno nie zgodziliby się na warunki, jakie zaproponowałby im mój klub. Oprócz grania w piłkę musieliby normalnie pracować - tłumaczy Zięcik.

Drugoligowe propozycje

Zięcik wierzy, że Armentieres jest dla niego tylko przystankiem do wielkiej trenerskiej kariery. - Już po podpisaniu kontraktu dostałem propozycję pracy z dwóch klubów drugoligowych. Mój prezes oczywiście się nie zgodził. Śmieje się, że jak złapał Boga za nogi, to go tak łatwo nie puści - mówi.

Na razie Zięcik nie myśli o powrocie do Polski. - Boję się pracy w klubach, gdzie pieniądze są największym problemem. Nie mówię nie, ale musiałby to być naprawdę profesjonalnie zorganizowany klub - dodaje.

Copyright © Agora SA