W Polsce 44-letni Zięcik jest właściwe nieznany. Pamiętają o nim koledzy z Jastrzębia - (w ówczesnym GKS-ie spędził cztery sezony) i ze Szczecina, gdzie grał w Pogoni i Stali Stocznia.
W 1989 roku po spadku GKS do drugiej ligi wyjechał do Francji, gdzie mieszka i pracuje do dziś. Na początku grał w piłkę w amatorskim klubie z Vouziers, potem przeszedł do Peronne, które rywalizowało w lidze regionalnej. Pracując w Peronne, postanowił zdobyć uprawnienia trenerskie, którymi może się poszczycić we Francji bardzo elitarne grono specjalistów. - Przystąpiłem do egzaminu na profesjonalnego trenera [tzw. DEPF - przyp. red.]. We Francji to najważniejszy dyplom, jakim może się pochwalić szkoleniowiec. Kurs organizuje francuska federacja piłki nożnej. Niezwykle trudno się na niego dostać, nie mówiąc o zdaniu egzaminów. Końcowy test odbywa się raz na dwa lata. Czasami zdaje go jedna osoba, czasami nikt - opowiada.
Jednym z profesorów Zięcika był Aime Jacquet, trener, który poprowadził trójkolorowych do mistrzostwa świata. Razem z Polakiem egzamin zdawali Alain Giresse (obecny trener reprezentacji Gruzji) i Bośniak Vahid Halilhodzic (obecnie szkoleniowiec PSG).
Dyplom, jakim może poszczycić się Zięcik, z polskich trenerów zdobył wcześniej tylko Henryk Kasperczak. Do egzaminu przystępowali też Andrzej Szarmach i Ryszard Tarasiewicz, ale im już się nie powiodło.
Zięcik nie poprzestał na jednym sukcesie. Przestąpił do kolejnego egzaminu - zdobył dyplom trenera przygotowania kondycyjnego. - Te dwa dyplomy jednocześnie ma we Francji poza mną jeszcze tylko dwóch trenerów: Michel Pavon pracujący w Bordeaux i Joël Muller z Lens - podkreśla.
Mimo takich sukcesów Zięcik nie pracuje w znanych klubach, nie ma na koncie milionów euro - od dwóch miesięcy jest szkoleniowcem klubu J.A.A z małego miasteczka Armentieres (26 tys. mieszkańców), leżącego nieopodal Lille.
- Dla Francuzów jestem anonimowy, nigdy nie grałem w zawodowym klubie. Nie mam pleców, sam muszę zapracować na swoje nazwisko - tłumaczy.
J.A.A gra w czwartej lidze, roczny budżet klubu sięga 300 tys. euro, a trenuje w nim blisko 500 zawodników.
Zięcik jest zatrudniony w Armentierse na zawodowym kontrakcie, piłkarze to już jednak amatorzy. - W drużynie mam dwóch policjantów, agenta sprzedaży nieruchomości, kilku bankowców, kierowcę szkolnego gimbusa, wychowawcę trudnej młodzieży - wylicza. W J.A.A zebrało się międzynarodowe towarzystwo. Oprócz Francuzów grają tam także Kameruńczycy, Serb, Gwinejczyk i piłkarz z Wyspy Zielonego Przylądka. Dlaczego nie ma Polaków? - Myślę, że realnym wzmocnieniem byliby piłkarze z polskiej drugiej ligi, ci jednak na pewno nie zgodziliby się na warunki, jakie zaproponowałby im mój klub. Oprócz grania w piłkę musieliby normalnie pracować - tłumaczy Zięcik.
Zięcik wierzy, że Armentieres jest dla niego tylko przystankiem do wielkiej trenerskiej kariery. - Już po podpisaniu kontraktu dostałem propozycję pracy z dwóch klubów drugoligowych. Mój prezes oczywiście się nie zgodził. Śmieje się, że jak złapał Boga za nogi, to go tak łatwo nie puści - mówi.
Na razie Zięcik nie myśli o powrocie do Polski. - Boję się pracy w klubach, gdzie pieniądze są największym problemem. Nie mówię nie, ale musiałby to być naprawdę profesjonalnie zorganizowany klub - dodaje.