Trener Mlekovity Zbigniew Mandziejewicz kilkakrotnie zmieniał decyzję o przyjeździe ze swoim zespołem do Białegostoku. Wreszcie, kiedy wydawało się już, że przyjedzie - we wtorek późnym wieczorem - poinformował, iż jednak sparing nie dojdzie do skutku. Jagiellonia zmierzyła się więc z czwartoligową Supraślanką. Dwa tygodnie temu ten sam rywal przegrał 1:4. Wczoraj spotkanie skończyło się wynikiem 7:0 dla Jagiellonii.
Białostoczanie rozpoczęli pojedynek w ustawieniu 4-5-1, prawdopodobnie takim samym, w jakim wyjdą na boisko w niedzielę w Gliwicach. W porównaniu do ostatniego meczu z RKS-em Radomsko do składu wrócił Jacek Markiewicz (na ławce siedział zaś Marcin Dworzańczyk), który w sobotę pauzował za żółte kartki. To właśnie on już po kilkudziesięciu sekundach gry zainicjował z lewej strony pola karnego akcję, która przyniosła Jagiellonii prowadzenie. Mocno zagraną przed bramkę Supraślanki piłkę tylko odbił bramkarz Artur Sacharczuk, a Wojciech Kobeszko posłał ją z bliska do siatki. Po 25 minutach gry Marcina Warakomskiego zastąpił na boisku bohater zwycięstwa nad RKS-em Dzidosław Żuberek. Nawałka przestawił w tym momencie zespół na jeden z wariantów (4-4-2), który zakłada wykorzystanie sześciu nominalnych pomocników, prezentujących obecnie wysoką formę. Jacek Chańko przesunął się na lewą stronę obrony. Żuberek natomiast grał jako napastnik i w ciągu kwadransa zdobył dwie bramki.
Spotkanie Jagiellonii z Supraślanką podzielono na trzy części. Pierwsza, w której zaprezentował się najmocniejszy skład białostoczan, trwała 40 minut. Dwie kolejne - 25 i 20 minut.
Wciąż tylko indywidualnie ćwiczy Łukasz Tupalski, który boryka się z urazem. Na kontuzję narzeka nadal Tomasz Pawlak. Mariusz Dzienis wczoraj tylko przyglądał się kolegom z trybun, bowiem we wtorek w jednym ze starć na treningu zbił nogę. Trener Nawałka nie skorzystał także z Łukasza Załuski.
Prawie w tym samym czasie, kiedy białostoczanie grali na modernizowanym stadionie Hetmana, ich najbliższy rywal ligowy - Piast - rozgrywał spotkanie w ramach Pucharu Polski. Gliwiczanie wybrali się do Sztumu, by zagrać z tamtejszą Olimpią, która dwa miesiące temu wyeliminowała z tych rozgrywek Jagiellonię. Także Piast, i to wcale nie w rezerwowym składzie, musiał wczoraj uznać wyższość czwartoligowca. Już do przerwy Olimpia prowadziła 4:1. Zaraz na początku drugiej połowy goście zdobyli drugiego gola, ale to wszystko, na co było ich stać.
Bramki: Kobeszko (2.), Sobolewski (25.), Żuberek (36. i 40.), Konon (41.), Dworzańczyk (49.), Świerzbiński (51.).
Jagiellonia - I część: Olszewski - Kulig, Zalewski, Kolasa, Warakomski (25. Żuberek) - Łatka, Markiewicz, Speichler, Chańko, Sobolewski - Kobeszko (31. Konon). II i III część: Kudrycki (65. Grabowski) - Koźlik, Napierała, Wołczyk, Wasiluk - Siara, Dworzańczyk, Matys, Świerzbiński - Konon, Ankowski.