Piłkarze Jagiellonii pokonali RKS Radomsko

Piłkarze Jagiellonii w sobotę zrobili to, co do nich należało, pewnie pokonali outsidera rozgrywek. I nieważne jest to, że zawodnicy z Radomska po przerwie zupełnie przestali walczyć na boisku, a ich klub w najbliższym czasie być może w ogóle wycofa się z rozgrywek

Zgodnie z zapowiedziami trener gospodarzy Adam Nawałka zmienił na to spotkanie ustawienie swojego zespołu, asygnując do gry od pierwszych minut dwóch napastników. Niespodzianką był za to brak w składzie Łukasza Tupalskiego, który boryka się z urazem pleców.

Radomsko lepsze

Jak na ironię, goście grają w ustawieniu, jakie ostatnio stosował także Nawałka - z pięcioma pomocnikami i jednym napastnikiem. No i w pierwszej części gry białostoczanie zupełnie przegrywali walkę w środku boiska. Mieli olbrzymie problemy, by w ogóle zbliżyć się z akcją ofensywną pod pole karne rywali. Dopiero w 39. min wywalczyli sobie pierwszy rzut rożny. Nie za dobrze egzekwowali również rzuty wolne, które dotychczas przynosiły im sporo bramek. Robert Speichler w 30. min strzelał bardzo lekko, prawie dokładnie z tego miejsca, z którego m.in. zdobył gola w Jaworznie. W 43. min Jacek Chańko dla odmiany uderzył co prawda piłkę silnie z około 25 metrów, ale w sam środek bramki. Najbliżej powtórzenia podobnej sytuacji, po jakiej padły gole w spotkaniach z GKS-em Bełchatów i Ruchem Chorzów, był Paweł Sobolewski w 38. min. Tym razem do piłki dośrodkowanej w kierunku bramki doszedł Marcin Dworzańczyk. Zupełnie nie wyszło mu jednak uderzenie głową. Może, gdyby się uchylił, piłka bezpośrednio wpadłaby do siatki, jak w pojedynku z Podbeskidziem. To była najlepsza sytuacja Jagiellonii przed przerwą.

Piłkarze z Radomska do tej pory wyprowadzili dwa bardzo groźne kontrataki. Najpierw po prostopadłym podaniu Krzysztofa Kukulskiego strzelał Tomasz Żelazowski, a następnie po podobnym zagraniu Jacka Berensztajna Andrzeja Olszewskiego próbował przelobować Jarosław Lato. Na szczęście dla gospodarzy obaj minimalnie chybili. W międzyczasie Berensztajn nie trafił w piłkę, którą przed pole karne wyłożył mu Przemysław Kulig. Niestety, w 35. min Andrzej Bednarz mocnym uderzeniem z około 30 m zdobył prowadzenie dla gości.

- Podawałem do Krzysia Kukulskiego z nadzieją, że mi odegra - opowiadał obrońca RKS-u. - Dobrze, że strzał ułożył się na lewą nogę, a że piłka tak precyzyjnie wpadła do siatki, to też chyba trochę szczęścia trzeba mieć.

Inny mecz

Jakże inna była druga część meczu. Goście pierwszy strzał na bramkę Jagiellonii oddali dopiero w 86. min. Za to białostoczanie zanotowali po przerwie aż osiem celnych i trzy niecelne uderzenia, kiedy w pierwszej połowie - tylko trzy celne i dwa niecelne.

Nawałka za Dworzańczyka wprowadził po przerwie do gry Dzidosława Żuberka. Białostocki pomocnik poderwał swój zespół do ataków. Już w 49. min powinien być remis. Sławomir Majak ściął w polu karnym Wojciecha Kobeszkę.

- Karny był ewidentny - przekonywał sam pomocnik gości. - Zaważyło moje gapiostwo, chciałem wybić piłkę, ale zawodnik rywali był szybszy. Odbił ją, a ja już nie mogłem się zatrzymać.

Chańko zmarnował jednak rzut karny. - Chwała bramkarzowi, że obronił, ale to było tylko odwleczenie kary - dodawał Majak.

Po czterech kolejnych minutach gry sędzia powinien po raz kolejny podyktować "jedenastkę" dla gospodarzy. Żuberek mijał w polu karnym Krzysztofa Kozika, który wywrócił zawodnika Jagiellonii. Andrzej Kusak z Częstochowy ku zdumieniu ukarał jednak... Żuberka żółtą kartką.

Ale wyrównanie było tylko kwestią minut. W końcu Chańko z Sobolewskim wymienili podania przy narożniku boiska, piłka "przeszła" przez Speichlera, a akcję strzałem sprzed pola karnego zwieńczył Dariusz Łatka. Piłka odbiła się jeszcze od pleców Bednarza, czym zupełnie zmyliła Kozika. Drugiego gola precyzyjnym uderzeniem z rzutu wolnego sprzed pola karnego zdobył już Żuberek. - Czułem się na siłach, a ponadto lubię z tego miejsca strzelać - tłumaczył.

Nim zawodnik Jagiellonii wpisał się na listę strzelców po raz drugi, oddał jeszcze jeden groźny strzał z dystansu, ale minimalnie niecelny. Co się jednak odwlecze... W 73. min Speichler dośrodkował piłkę z rzutu wolnego i wydawało się, że ta wpadła bezpośrednio do siatki.

- Zmieniłem kierunek jej lotu i wtedy wpadła. Czym? Rogiem - cieszył się Żuberek.

Wynik spotkania ustalił Kobeszko. Dobił do pustej bramki piłkę, która po strzale Łatki nad wybiegającym z bramki Kozikiem odbiła się od poprzeczki. Zwycięstwo powinno być jeszcze wyższe. Żuberek wybiegł z piłką sam przed Kozika, ale oddał ją do nadbiegającego Ernesta Konona. Ten, niestety, w sobie zrozumiały sposób trafił w bramkarza.

- Widziałem, że Ernest jest w lepszej sytuacji - tłumaczył bohater spotkania. - Mogłem co prawda próbować sam to skończyć, ale ja nie jestem samolubnym zawodnikiem.

STRZELCY BRAMEK

Jagiellonia: Dariusz Łatka (56., po rykoszecie od Andrzeja Bednarza), Dzidosław Żuberek (63., po uderzeniu z rzutu wolnego; 73., po dośrodkowaniu Roberta Speichlera z rzutu wolnego), Wojciech Kobeszko (80., dobitka strzału Łatki).

RKS: Andrzej Bednarz (35., po uderzeniu z dystansu).

SKŁADY

Jagiellonia: Olszewski - Kulig, Zalewski, Kolasa, Warakomski - Łatka Ż (82. Konon), Speichler, Chańko, Sobolewski (88. Dzienis) - Dworzańczyk (46. Żuberek Ż), Kobeszko.

RKS: Kozik - Jóźwiak, Bednarz, Krawiec, Sadzawicki - Stefańczyk (64. Słupecki Ż), Majak Ż, Kukulski, Berensztajn (80. Bugajski Ż), Lato - Żelazowski (72. Kowalczyk).

Sędziował (jako główny): Andrzej Kusak (Częstochowa). Widzów: ok. 2500.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.