Stanisław Piecuch, prezes Podbeskidzia: zamiast o awans walczymy o honor

- Mamy żałosny bilans, ale nadal ufamy trenerowi Janowi Żurkowi - mówi prezes TS Podbeskidzie Bielsko-Biała Stanisław Piecuch.

Bielszczanie byli jednym z głównych faworytów do awansu do ekstraklasy. Tymczasem Podbeskidzie zajmuje czternastą pozycję i znajduje się w gronie zespołów walczących o utrzymanie. W dziesięciu meczach bielszczanie zdobyli dziesięć punktów. Zarząd wczoraj po raz kolejny debatował nad przyszłością trenera Jana Żurka.

Leszek Błażyński: Jak szkoleniowiec przekonał zarząd, żeby dać mu kolejną szansę?

Stanisław Piecuch: Żurek użył tych samych argumentów, co dwa tygodnie temu [po remisie z Ruchem Chorzów 0:0 - przyp. red.]. Zespół nadal się zgrywa i potrzebuje trochę czasu, by grać lepiej. O tym, że piłkarze są dobrze przygotowani do rozgrywek, świadczy mecz w Pucharze Polski z Górnikiem Zabrze [bielszczanie wygrali 3:2 - przyp. red.]. Rozmawialiśmy również o chybionych transferach. Największym rozczarowaniem jest postawa Błażeja Radlera. Spodziewałem się, że piłkarz, który ma za sobą mecze w reprezentacji młodzieżowej i Górniku Zabrze, będzie grał lepiej. Po dziesięciu kolejkach mamy żałosny bilans, ale nadal ufamy trenerowi Żurkowi. Jego zadaniem będzie zdobycie 15 punktów w pozostałych siedmiu meczach jesiennej rundy.

Czy głównym kandydatem do zastąpienia Żurka jest były szkoleniowiec Jagiellonii Białystok Witold Mroziewski?

- Jestem poważnym człowiekiem i nie rozmawiałem z nikim za plecami Żurka, który na pewno będzie trenował zespół do końca rundy.

Czy klub zamierza ukarać finansowo piłkarzy za słabą grę?

- Premie za zwycięstwa i remisy zostaną zamrożone i dopiero, kiedy zdobędziemy 15 punktów w siedmiu meczach, piłkarze je otrzymają. Jeśli ten warunek nie zostanie spełniony, zastanowimy się nad renegocjacją kontraktów.

W poprzednim sezonie zespół bez gwiazd prezentował się lepiej niż obecny. Czy zarząd nie popełnił błędu, rozpoczynając budowę drużyny od nowa?

- Przed rozpoczęciem sezonu klub opuściło dziesięciu piłkarzy. W ich miejsce zatrudniliśmy bardziej doświadczonych zawodników i spodziewałem się, że będzie to procentować.

Od dwóch lat jesteśmy w drugiej lidze i tak słabo, jak teraz, jeszcze nie graliśmy. Jednak dopiero po zakończeniu sezonu będzie można stwierdzić, czy popełniliśmy błąd.

Gwarantem awansu miała być dobra gra czwórki zawodników: Adama Kompały, Pawła Sibika, Grzegorza Patera i Daniela Dubickiego.

- Jedynym piłkarzem, do którego nie można mieć żadnych zastrzeżeń, jest Kompała. Rozczarowuje Sibik, który przechodzi kryzys. Po tak doświadczonym zawodniku spodziewałem się więcej. Pater po kontuzji prezentuje się coraz lepiej. Podobnie Dubicki, który z powodu wyjazdu na Cypr miał braki kondycyjne. Najważniejsze jednak, że piłkarze z meczu na mecz grają lepiej.

Czy nadal wierzy Pan w awans?

- Nie myślimy już o awansie, tylko o uratowaniu twarzy. Nasi kibice są coraz bardziej rozgoryczeni, bo zamiast zwycięstw gramy słabo. Z kilkoma piłkarzami podpisaliśmy dwuletnie kontrakty [m.in. z Sibikiem, Kompałą, Paterem - przyp. red.] i walczą oni o swoją przyszłość. Zamiast awansu czeka nas walka o honor.

Sponsorzy również są zniecierpliwieni.

- Nikt nie chce, aby jego firma była utożsamiana ze słabym zespołem. Mieliśmy również propozycje od innych sponsorów, którzy chcieli nam pomóc w przypadku walki o awans. Niestety, nic z tego nie wynikło.

Podbeskidzie Bielsko-Biała

14. miejsce

2 zwycięstwa 4 remisy 4 porażki

Bramki 5-11

W sześciu z dziesięciu ligowych meczów bielszczanie nie zdobyli nawet bramki

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.