Antoni Ptak, właściciel szczecińskiego klubu zapowiedział, że z dniem 15 września przestanie dofinansowywać Pogoń. Na linii Ptak - klub - miasto trwa wymiana oświadczeń, a piłkarze przygotowują się do meczu z Wisłą
Olgierd Moskalewicz, kapitan zespołu: Dopiero to do nas dociera. Mam wielką nadzieję, że sprawy rozstrzygną się z korzyścią dla klubu. Na razie jest spokojnie i tak też przebiegają treningi. Myślimy o decyzji szefa, ale nie dopuszczamy do siebie myśli, że definitywnie opuści Pogoń. Nie znam się na układach na linii miasto - prezes, ale nam piłkarzom zależy, by szef otrzymał to, na czym mu zależy. Tylko wtedy wszystko może funkcjonować tak jak dotychczas. My jednak nie mamy na to większego wpływu.
- Nie. Przyjęliśmy to do wiadomości i będziemy teraz cierpliwie czekać na rozwiązanie tego kryzysu.
- Rzeczywiście, dla mnie to nie nowość w klubie i Szczecinie. Wracając przed rokiem do Pogoni, nie spodziewałem się, że może zaistnieć taka sytuacja. Antoni Ptak realizował wszystko, co obiecał i zapisał w kontrakcie. Pod tym względem nie możemy zgłaszać zastrzeżeń. Teraz trzeba zrobić wszystko, by zapanowała stabilizacja i to nie na krótko, ale na dłuższy okres. Liczymy, że za dwa tygodnie sytuacja ulegnie zdecydowanej poprawie.
- Nie położymy się przed nią. Faworytami na pewno nie będziemy, ale nazwa Wisła nas nie przestraszy. Do nas też należy jakiś ruch. Będziemy chcieli pokazać prezesowi, że warto w nas dalej inwestować.
- Wypadło dwóch zawodników za czerwone kartki i trener musi to scementować. Wisła gra najlepszą piłkę w Polsce, strzela dużo bramek, ale my będziemy chcieli im się przeciwstawić. Kibice muszą być z nas zadowoleni, nawet wtedy, gdy nie zdobędziemy punktów. Liczymy, że pomimo naszych nie najlepszych wyników, przyjdzie sporo fanów. Stać nas na niespodziankę.
- Uważam, że z Legią zasłużyliśmy na remis, a nawet wygraną. Zabrakło szczęścia w sytuacjach podbramkowych. Z wyjazdów wracaliśmy bez punktów. Przyczyną tego, był fakt, że stwarzaliśmy za mało okazji do zdobycia bramek. Wnioski wyciągamy i w ciągu dwóch tygodni popracujemy, by w meczu z Wisłą było ich więcej i kończyły się golami.