Adam Wójcik dla "Gazety"

- Co się stało, że w końcu trafiłem do Sopotu? Nic specjalnego, jakoś tak wyszło. I cieszę się, bo będę grał w najlepszej drużynie w Polsce - mówi Adam Wójcik, nowa gwiazda Prokomu Trefl Sopot

Przejście Wójcika do Prokomu to jeden z największych hitów transferowych ostatnich lat w Polsce. Prezes klubu Kazimierz Wierzbicki przy każdej okazji, kiedy tylko pada pytanie o Wójcika, promienieje szerokim uśmiechem i mocno się prostuje. Jest dumny. A Sopot jest szczęśliwy, bo w końcu przekonał koszykarza, o którego walczył trzy lata. Wójcik jest już z drużyną na obozie w Karpaczu, gdzie Prokom będzie się przygotowywał do 7 września.

GRZEGORZ KUBICKI: Długo nie dawał się Pan namówić klubowi z Sopotu... Co się takiego stało, jakie argumenty zostały użyte, że teraz dał się Pan przekonać?

ADAM WÓJCIK: - Nic specjalnego się nie stało, jakoś tak wyszło (śmiech). Nie jest tajemnicą, że Prokom był mną zainteresowany już od dłuższego czasu, ale nasze drogi nigdy się dotąd nie spotkały. Były różne powody takiej sytuacji. Trzy lata temu, kiedy Sopot poważnie się mną zainteresował, miałem jeszcze ważny kontrakt ze Śląskiem. Wykupił go dopiero grecki klub Peristeri Ateny. Rok później znowu miałem ważny kontrakt i tym razem wykupiła mnie hiszpańska Unicaja Malaga. W poprzednim sezonie byłem już wolny, ale - mimo oferty z Sopotu - zdecydowałem się na powrót do Wrocławia. Dlaczego? Przekonał mnie trener Muli Katzurin. I również teraz - przy podpisywaniu kontraktu z Prokomem - dużą rolę odegrali trenerzy Eugeniusz Kijewski i Jacek Winnicki. Oni mnie znają, wiedzą, czego ode mnie oczekiwać i nawzajem. Ważnym argumentem była też oczywiście Euroliga. Nigdy nie odmawiałem Prokomowi definitywnie, zawsze byłem wdzięczny za zainteresowanie moją osobą. Najważniejsze, że jestem już w Sopocie i cieszę się, że będę grał w najlepszej obecnie drużynie w Polsce.

Ofertę z Prokomu dostał Pan już dwa miesiące temu. Dlaczego tak długo zwlekał Pan z podjęciem decyzji? Czy oferta z Sopotu przebiła propozycje z zagranicy?

- Rozmawialiśmy jakiś czas temu, ale potem rozmowy nagle ucichły. Zresztą zajmował się tym mój agent, do mnie docierało niewiele informacji. W końcu nadszedł jednak konkretny dzień i czas najwyższy. Jest już późno, trzeba się brać za przygotowania i ostre treningi.

Jeżeli chodzi o oferty z zagranicy, to miałem propozycje z Francji czy Izraela, ale różnie się te sprawy układały. Nie czuję się jednak rozczarowany. Bardzo się cieszę, że mogę zostać w Polsce.

W międzyczasie Prokom walczył o Aleksandra Baszminowa z CSKA Moskwa. Śledził Pan informacje o tych negocjacjach?

- Kompletnie nie interesowały mnie te sprawy. Z prostej przyczyny - bo mnie nie dotyczyły. Słyszałem oczywiście, że Prokom rozmawiał z Baszminowem, czy nawet dalej rozmawia, ale dla mnie nie ma to żadnego znaczenia.

Został Pan sprowadzony, aby grać jako środkowy. Poradzi Pan sobie?

- Posiedzę dłużej na siłowni i będzie dobrze (śmiech). Moją naturalną pozycją jest oczywiście silny skrzydłowy, właśnie na tej pozycji czuję się najlepiej, ale jeżeli trzeba - mogę grać jako środkowy. Zresztą podobnie było w poprzednim sezonie we Wrocławiu. Myślę, że teraz też dam radę.

Prokom ma szansę zostać pierwszym polskim zespołem, który awansuje do najlepszej szesnastki Euroligi. Śląsk próbował nieskutecznie trzy razy. Czy Pana zdaniem w Sopocie jest silniejsza drużyna, niż choćby w poprzednim sezonie we Wrocławiu?

- Prokom jest silniejszy. Zresztą fakty mówią same za siebie - ostatni finał mistrzostw Polski przegraliśmy z Prokomem wyraźnie 1:4. Nie mamy jeszcze skompletowanego składu, do drużyny dołączy jeszcze na pewno typowy środkowy. Kiedy w zespole pojawi się taki zawodnik, który wesprze nas w walce pod koszem, będzie się łatwiej grało mi i całemu zespołowi. Euroliga to duże wyzwanie i na pewno łatwo nie będzie, ale wierzę, że ten zespół stać na sukces.

34-letni Wójcik ma pseudonim "Oława" - pochodzi z tej miejscowości. W Trójmieście będzie mieszkał w Gdyni lub Sopocie, pod koniec września dojedzie do niego rodzina. Żona Krystyna jest jednocześnie menedżerem koszykarza. Wolny czas nowy zawodnik Prokomu spędza z synami bliźniakami: Janem i Szymonem, którzy w listopadzie skończą pięć lat.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.