Trzecia Liga piłkarska w Olsztynie

Drużyna OKS 1945 zremisowała na swoim boisku z Okęciem Warszawa 1:1. Jednak to olsztyniacy stworzyli więcej groźnych sytuacji, po których mogli zdobyć bramki. Zabrakło jednak dokładności przy wykończeniu akcji

Mecz rozpoczął się szczęśliwie dla piłkarzy Okęcia Warszawa. Po czterech minutach gry prowadzili bowiem już 0:1. Grzegorz Lech 25 metrów od swojej bramki próbował minąć Piotra Biechońskiego. Zawodnik drużyny gości okazał się jednak sprytniejszy i odebrał piłkę podopiecznemu Andrzeja Biedrzyckiego. Nie zatrzymywany przez obrońców przebiegł kilka metrów i oddał strzał z linii pola karnego. Piłka wpadła do bramki przy samym słupku. Piotr Skiba, bramkarz OKS 1945, nie miał najmniejszych szans, aby uchronić olsztyński zespół przed stratą bramki. Piotr Biechoński tak cieszył się ze zdobycia gola, że z radości zdjął koszulkę. Sędzia - zgodnie z przepisami - już w czwartej minucie musiał ukarać piłkarza żółtą kartką.

Strata bramki podcięła skrzydła zawodnikom Andrzeja Biedrzyckiego. Olsztyniacy nie byli w stanie wyprowadzić skutecznego kontrataku, a i w obronie grali niepewnie. Piłkarze OKS 1945 w takiej niemocy trwali prawie przez kwadrans. Pierwszą groźną akcję przeprowadzili w 12. minucie. Grzegorz Lech otrzymał piłkę na dwudziestym metrze, przyjął ją i strzelił w kierunku bramki. Niestety niecelnie. W 16. minucie dobre podanie ze środka pola otrzymał Tomasz Zahorski. Przebiegł kilkanaście metrów, poradził sobie z obrońcą Okęcia i niezbyt silnym, technicznym strzałem z odległości 12 metrów pokonał Sebastiana Malickiego, bramkarza gości. Po kilkudziesięciu sekundach olsztyniacy ponownie zagościli pod polem karnym warszawiaków. Na strzał z 25 metrów zdecydował się Grzegorz Lech. Piłka jednak przeleciała daleko obok słupka bramki Okęcia. Podopieczni Andrzeja Biedrzyckiego po odrobieniu strat zaczęli atakować odważniej. Gra przeniosła się na połowę warszawskiego zespołu. Olsztyniacy raz za razem stwarzali groźne sytuacje. Brakowało jednak wykończenia akcji. I tak w 31. minucie po rajdzie prawą stroną boiska dobrze dośrodkowywał Maciej Paszkiewicz. W polu karnym minimalnie z piłką minął się Krzysztof Wierzba. Piłkarze OKS-u kolejną dogodną okazję do zdobycia bramki mieli w 37. minucie. Sędzia dopatrzył się bowiem zagrania ręką jednego z obrońców Okęcia i podyktował rzut wolny dla gospodarzy. Piłkę na 18. metrze ustawił Grzegorz Misiura. Strzelił mocno, ale niecelnie. W ostatnich minutach inicjatywę przejęli piłkarze Okęcia. W 45. minucie szansę na zmianę wyniku miał Piotr Biechoński, zdobywca pierwszej bramki dla gości. Uderzył mocno i celnie, ale w środek bramki, gdzie stał Piotr Skiba.

W drugiej połowie olsztyniacy atakowali jeszcze częściej niż w pierwszej części gry. Podopiecznym Andrzeja Biedrzyckiego wciąż jednak brakowało skuteczności w wykończeniu akcji. W 54. minucie serią zwodów w polu karnym popisał się Grzegorz Lech. Po minięciu trzech obrońców strzelił - niestety - po raz kolejny niecelnie. Piłkarze Okęcia Warszawa w drugiej połowie skupili się na bronieniu remisu. Jednak gdy nadarzała się okazja - wyprowadzali groźne kontry. Tak było m.in. w 59. minucie. Karol Jankowski wywalczył piłkę w środku boiska, przebiegł nieatakowany kilkadziesiąt metrów, wpadł w pole karne. Tam blokować go próbował jeden z obrońców OKS-u. Jankowski z asystą olsztyniaka zdołał jednak oddać strzał na bramkę strzeżoną przez Piotra Skibę. Uderzenie nie było jednak silne i nie sprawiło Skibie najmniejszych nawet kłopotów. Cztery minuty później Grzegorz Lech zdecydował się na rajd prawą stroną boiska. Minął dwóch zawodników Okęcia i będąc na wysokości pola karnego, podał do Tomasza Zahorskiego. Sędzia liniowy podniósł jednak chorągiewkę i główny arbiter odgwizdał "spalonego". Olsztyniacy często gościli pod polem karnym rywali. Brakowało tylko dobrego, mierzonego dośrodkowania. Po dograniach bowiem piłka albo trafiała w nogi obrońców albo przelatywała ponad głowami zawodników. Dziesięć minut przed zakończeniem meczu prowadzenie dla swojego zespołu mógł uzyskać Tomasz Zahorski. Zahorski strzelał z półobrotu z 16 metrów. Piłka jednak "zeszła" piłkarzowi z nogi i poszybowała wysoko nad poprzeczką. W doliczonym już czasie gry gola zdobyć mógł Maciej Paszkiewicz. Jego strzał okazał się jednak minimalnie niecelny.

Mecz zakończył się remisem 1:1. Piłkarze OKS-u byli w tym spotkaniu zespołem zdecydowaniem lepszym. To podopieczni Andrzeja Biedrzyckiego stworzyli więcej groźnych sytuacji, po których mogły paść bramki. Brakowało jednak skuteczności i precyzji. Szkoda więc straconych dwóch punktów, bo zwycięstwo było w zasięgu olsztyniaków.

OKS 1945 Olsztyn - RKS Okęcie Warszawa 1:1 (1:1)

OKS 1945: Piotr Skiba, Jacek Gabrusewicz - kpt. (46. Robert Miękus), Michał Łachacz, Tomasz Zega, Marcin Przybyliński, Maciej Paszkiewicz, Grzegorz Misiura (61. Kamil Graczyk), Grzegorz Lech, Tomasz Osenkowski (56. Andrzej Kluczkowski), Tomasz Zahorski, Krzysztof Wierzba (72. Daniel Madej)

Okęcie: Sebastian Malicki, Piotr Dworski, Konrad Kowalski (76. Maciej Mazurkiewicz), Michał Słomski, Rafał Grzelak, Marek Lendzion, Krzysztof Figaszewski, Dariusz Rembiszewski - kpt., Hubert Lewandowski, Karol Jankowski (81. Oskar Śliwowski), Piotr Biechoński (90. Kamil Goryszewski)

Żółte kartki: Grzegorz Lech, Marcin Przybyliński (OKS 1945), Konrad Kowalski, Krzysztof Figaszewski, Piotr Biechoński, Marek Lendzion

Widzów: 900

Powiedzieli po meczu:

Jacek Cyzio, trener Okęcia Warszawy

Gdyby ktoś proponowałby mi remis przed rozpoczęciem meczu, wziąłbym go w ciemno. Na mecz przyjechaliśmy przecież do lidera tabeli. Jesteśmy młodą drużyną, wśród zawodników jest tylko czterech doświadczonych graczy, pozostali piłkarze to juniorzy. Jestem zadowolony, bo cały zespół podjął walkę, wszyscy zawodnicy zasługują na pochwałę za bardzo dobrą postawę na boisku.

Andrzej Biedrzycki, trener OKS 1945

Szkoda tak szybko straconej bramki. Gdybyśmy to my zdobyli pierwsi gola, mecz mógłby ułożyć się inaczej. Myślałem jednak, że po strzeleniu wyrównującej bramki zdołamy to spotkanie wygrać. I stworzyliśmy wiele dobrych sytuacji, ale brakowało wykończenia akcji: dobrego podania i celnego strzału.

Tomasz Zahorski, zawodnik OKS 1945

Nie wygraliśmy tego spotkania i straciliśmy w ten sposób dwa cenne punkty. A mecz na pewno można było rozstrzygnąć na naszą korzyść. Stworzyliśmy więcej sytuacji do strzelenia bramki niż nasi przeciwnicy, oni przez większość spotkania tylko się bronili.

not. nata, ram

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.