Warmia na tle stołecznego Okęcia zaprezentowała się świetnie. Grajewianie szczególnie dobrze wypadli w pierwszej części spotkania, gdy prawie nie schodzili z połowy gości. Grali ofensywnie, nie dopuszczając rywali przed swoje pole karne. Warszawianie praktycznie ani razu nie zdołali poważniej zagrozić bramce Warmii.
- Większość moich zawodników to 19- i 20-latkowie, którzy dopiero uczą się grać - tłumaczył Jacek Cyzio, trener Okęcia. - Trudna sytuacja zmusiła nas do sięgnięcia po juniorów. To za słabi piłkarze, jak na trzecią ligę, więc naszym wspólnym celem jest utrzymanie się.
Aktywnie w ataku Warmii poczynali sobie Sebastian Jurok i Wojciech Figurski, którzy do zespołu dołączyli przed sezonem. Już w pierwszym kwadransie gry mogli zdobyć po bramce. Figurski spudłował z dziewięciu metrów. Jurok strzelał z ostrego kąta z bliskiej odległości, ale piłka przeszła wzdłuż linii bramkowej. Tę dwójkę pogodził w końcu inny nowy nabytek grajewian - Łukasz Giermasiński. W 23. min atomowym strzałem z około 25 metrów posłał piłkę obok bezradnego bramkarza Okęcia.
- Tak dobrze grającej Warmii jeszcze nie widzieliśmy - kręcili z aprobatą głowami miejscowi kibice. A gospodarze nie ustawali w atakach na bramkę gości. Starali się zaskoczyć warszawskiego bramkarza strzałami z dystansu. Obrońcy Okęcia przy najmniejszym zagrożeniu wybijali piłkę na oślep. Ciekawie zrobiło się w 62. min. Strzał Pawła Strózika intuicyjnie obronił golkiper gości, po chwili dośrodkowanie z rzutu rożnego Jacka Paczkowskiego trafiło w słupek, a dobitka Juroka okazała się niecelna. Dominacja Warmii powiększyła się jeszcze bardziej, gdy z boiska za drugą żółtą kartkę zszedł obrońca Okęcia Artur Langier. Dwie minuty później Figurski mocnym strzałem podwyższył na 2:0.
- Mogłem zdobyć więcej goli, ale zabrakło szczęścia - powiedział Figurski. - W Warmii szybko znalazłem wspólny język z trenerem i kolegami z drużyny.
Końcówka meczu była nerwowa, głównie za sprawą prowokacyjnego zachowania defensora Okęcia Michała Słomskiego. Wulgarne komentarze oraz niesportowe zagrania kwalifikowały się na wyrzucenie z boiska, podczas gdy piłkarz ujrzał jedynie żółty kartonik.
- Zdobyliśmy cenne trzy punkty - podsumował Piotr Zajączkowski, trener Warmii. - Z postawy drużyny jestem zadowolony, ale przed nami teraz dwa arcyważne spotkania: w Grójcu z Mazowszem oraz u siebie z Gwardią Warszawa.
STRZELCY BRAMEK
Łukasz Giermasiński (23.), Wojciech Figurski (68.).
SKŁADY
Warmia: Janowski - Kłosowski, Kołłątaj, Wincel Ż, Soska - Radziński, Paczkowski, Pacholczyk (52. Strózik), Giermasiński - Jurok, Figurski (79. Gutowski).
Okęcie: Malicki - Rembisz (25. Kowalski), Dworski, Langier Ż-CZ, Słomski Ż - Lewandowski, Bartkiewicz, Mazurkiewicz Ż, Jankowski (67. Jeliński Ż) - Figaszewski, Biechoński (75. Śliwowski).
Sędziował (jako główny): Andrzej Meler z Bydgoszczy. Widzów: 400.
Podlaski beniaminek - ŁKS Łomża - odniósł z kolei bezbramkowy remis w Nowym Mieście Lubawskim. Taktyka podopiecznych Tadeusza Gaszyńskiego polegała na przetrwaniu ataków gospodarzy w pierwszych minutach, by później szukać swojej szansy w kontratakach.
- Graliśmy konsekwentnie w obronie - mówi trener ŁKS-u. - W pierwszej połowie meczu gospodarze mieli niewielką przewagę.
Drwęca dwukrotnie stawała przed szansą objęcia prowadzenia. W 25. min piłkę zmierzającą do siatki z linii bramkowej wybił Adam Kamiński. Dziesięć minut później silne uderzenie jednego z piłkarzy Drwęcy trafiło w spojenie bramki ŁKS-u. Goście odpowiedzieli uderzeniem Piotra Chwesiuka z około pięciu metrów, niestety, minimalnie niecelnym.
- W drugiej połowie rywalizacji częściej wyprowadzaliśmy akcje ofensywne, co w rezultacie dało nam dwie wyborne sytuacje podbramkowe - relacjonuje trener Gaszyński. - Ale strzał spoza pola karnego Rafała Boguskiego jakimś cudem obronił bramkarz Drwęcy, a dziesięć minut przed końcem po dokładnym podaniu Arka Chrobota doskonałej sytuacji nie wykorzystał Jacek Lis. Nasza postawa tak zaskoczyła pewnych zdobycia kompletu punktów gospodarzy, że w ich poczynania w końcówce wkradło się sporo nerwowości.
Dla łomżyńskiej drużyny początek sezonu jest bardzo szczęśliwy. Remis z Drwęcą to nie mniejszy sukces, niż wygrana na inaugurację 1:0 z Unią Skierniewice.
- To bardzo cenny punkt - mówi trener Gaszyński. - Piłkarzom należą się brawa, bo włożyli w spotkanie mnóstwo serca. Od poniedziałku z kolei zaczniemy myśleć o czekającym nas już w środę meczu derbowym z Mlekovitą.
SKŁADY
Drwęca: Dmuchowski - Różycki, Zakierski, Rogalski, Wróbel - Święcki, Lubieniecki Ż (67. Rybkiewicz), Domżalski, Włodarczyk (33. Zezula), Paulewicz (62. Elgert) - Bała (90. Boratyński).
ŁKS: Ulman - Kowalski Ż, Galiński, Kamiński, Łukaczyński - Chrobot, Marczak (75. Łukasik), Lewicki, Strzeliński (69. Lis) - Chwesiuk, Boguski (84. Misiura).
Sędziował (jako główny): Przemysław Łagosz z Gdańska. Widzów: 600.