Odra Wodzisław - Amica Wronki 1:2 (1:2)

Paweł Kryszałowicz i Jacek Dembiński powrócili do swoich dawnych numerów na koszulkach. To przyniosło im szczęście, bo obaj zdobyli po golu, a Amica pokonała Odrę Wodzisław 2:1.

Zmiany w ustawieniu składu przez debiutującego w roli trenera Wronek Macieja Skorżę wymusiły kontuzje Arkadiusza Bąka i Jarosława Bieniuka oraz nieobecność Remigiusza Sobocińskiego i Dawida Kucharskiego, którzy musieli pauzować za żółte kartki z poprzednich rozgrywek. Skorża musiał więc ustawić obok debiutującego w Amice Michała Stasiaka nominalnego lewego obrońcę Dariusza Dudkę. Z boku grali więc Paweł Skrzypek i Grzegorz Wojtkowiak.

A mógł być bohaterem...

Defensywa Amiki - po raz pierwszy grająca w meczu ligowym strefą - dość dobrze radziła sobie z rozbijaniem ataków Odry. Było jej o tyle łatwiej, że piłkarze ze Śląska rzadko starali się zagrywać prostopadłe piłki za plecy obrońców Amiki. Znacznie gorzej wronczanie spisywali się przy stałych fragmentach Odry oraz po akcjach wodzisławian prawą stroną. Po dośrodkowaniach w pole karne Amiki przed Maciejem Mielcarzem często działy się dantejskie sceny. Napastnik gospodarzy Tomasz Szewczuk - ściągnięty przez Odrę z III-ligowej Miedzi Legnica - kilkakrotnie mógł zostać bohaterem meczu. W 13., 14. i 33. min jego strzały instynktownie bronił Mielcarz, a w 33. min napastnik Odry źle przyjął piłkę w sytuacji sam na sam, po czym staranował bramkarza Amiki. Sztuka udała mu się dopiero za piątym razem - gdy tuż przed przerwą stojący na 18 m przed bramką Mielcarz źle wybił piłkę, a napastnik Odry kopnął futbolówkę do pustej bramki. Chwilę wcześniej Szewczuk odbił jednak piłkę ręką i tak naprawdę sędzia Ryszka gola nie powinien gola zaliczyć.

Chyba się przestraszyli

Gol Szewczuka pozwolił gospodarzom tylko zmniejszyć straty do Amiki, gdyż wcześniej dwukrotnie to wronczanie zdołali zaskoczyć Marcina Bębna. Już w 5. min Mateusz Bartczak zagrał prostopadle piłkę pod nogi Pawła Kryszałowicza, a ten zza pola karnego uderzył obok źle ustawionego Marcina Bębna. Kapitanowi Amiki przydała się więc zmiana numeru na koszulce, której dokonał przed sezonem. "Kryszał" wrócił bowiem do ósemki, z którą kiedyś grał w Amice (w poprzednim sezonie zakładał dziewiątkę). - Może to pozwoli odwrócić złą passę z rundy wiosennej - tłumaczył tę zmianę. Skoro Kryszałowicz zapragnął grać z ósemką, innego numeru musiał poszukać dotychczasowy właściciel tej koszulki - Jacek Dembiński. Najstarszy piłkarz Amiki wrócił do dziesiątki, z którą kiedyś grał w Lechu, i to również przyniosło mu szczęście. W 35. min - po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Marcina Burkhardta - Dembiński najlepiej ustawił się w polu karnym Odry i strzałem głową zaskoczył obrońców i bramkarza rywali. Amica przed przerwą stworzyła jeszcze jedną sytuację - zmarnował ją jednak Mateusz Bartczak. - Mam żal o początek meczu. Zabrakło determinacji, co to dużo mówić, chyba się przestraszyliśmy - narzekał trener Odry Ryszard Wieczorek.

Końskie zdrowie

Po przerwie role się odwróciły - tym razem to Odra miała przewagę, a Amica - lepsze sytuacje strzeleckie. Znakomicie radził sobie debiutujący w pierwszej drużynie Amiki Marcin Kikut. Młody, 21-letni pomocnik był wszędzie tam, gdzie była piłka. - Pod względem kondycji w drużynie może mu dorównać tylko Jacek Dembiński. Obaj mają końskie zdrowie - mówił masażysta drużyny Andrzej Kasprzak.

W 60. min w jednym z wielu starć Kikut doznał kontuzji głowy - ponieważ polała się też krew, sędzia Ryszka nakazał młodemu pomocnikowi Amiki opuścić boisko. - Marcin mówił, że mamy zrobić wszystko, by mógł dalej grać. Nie wyobrażał sobie zmiany. A rana była dość duża, pewnie skończy się na pięciu szwach - opowiadał Kasprzak. Kikut zdołał jednak dograć mecz do końca - choć przez kwadrans miał głowę obwiązaną bandażem.

Losy spotkania - podobnie jak przed przerwą - znów mógł odwrócić Szewczuk. Napastnik Odry tym razem dwukrotnie trafił piłką w poprzeczkę. Amica odpowiadała kontrami, a dwa razy niemal przed pustą bramką stawał Zbigniew Grzybowski (po efektownych zagraniach Kikuta i Kryszałowicza). Lewoskrzydłowy Amiki fatalnie jednak pudłował. Swojego pierwszego gola w ekstraklasie nie zdobył też młody Grzegorz Wojtkowiak, który był nawet w sytuacji jeden na jeden z Bębnem, ale zmęczony 50-metrowym rajdem kopnął piłkę w nogi bramkarza. Efektownymi zagraniami popisywał się za to Kryszałowicz - napastnik Amiki potrafił niemal w jednym momencie przedryblować dwóch obrońców Odry, by następnie zagrać piłkę między nogami trzeciego rywala. Gola to nie przyniosło, choć akcje "Kryszała" wywoływały podziw wśród kibiców Odry. - Po jednym meczu nie można powiedzieć, że już jestem w formie. W końcówce zabrakło mi sił, ale z każdym dniem powinno być lepiej - powiedział kapitan Amiki.

Strzelcy bramek:

Odra: Szewczuk (42. min, bez asysty)

Amica: Kryszałowicz (5., po zagraniu Bartczaka), Dembiński (35., po dośrodkowaniu M. Burkhardta)

Sędzia: Marek Ryżek z Warszawy

Widzów 2350 (bez kibiców Amiki)

Odra: Bęben - Myszor, Madej, Krysiński, Szary (46. Zganiacz) - Woś, Grzyb Ż, Muszalik (72. Kubisz), Bednarek Ż (71. Sikora) - Rocki, Szewczuk.

Amica: Mielcarz - Skrzypek Ż, Stasiak Ż, Dudka, Wojtkowiak - Kikut, Bartczak, M. Burkhardt (63. Kowalczyk), Grzybowski (78. Jacek) - Dembiński, Kryszałowicz (88. Gregorek).

ODRA - AMICA

Bohater meczu

Marcin Kikut

Tam gdzie była piłka, był i Kikut. Może nie był to debiut marzeń, ale ambicją i wolą walki młody pomocnik Amiki wyróżniał się zdecydowanie.

Amica i Honved

Wydawało się, że mecz w Wodzisławiu będzie świetną okazją dla trenerów Honvedu Budapeszt, by podejrzeć w akcji rywala w Pucharze UEFA - Amicę Wronki. Do Wodzisławia Węgrzy mają ok. 370 km, do Wronek - jeszcze drugie tyle. Na stadionie Odry nie było jednak wysłanników Honvedu. - Nikt do nas nie zgłaszał zapotrzebowania na karty dla VIP-ów. Ani z Budapesztu, ani z Wronek - dowiedzieliśmy się od działacza Odry.

Amica będzie swojego rywala obserwować 7 sierpnia na mecz Honvedu z Debreczynem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.