Reining - pokazową dyscyplinę olimpijską - można uprawiać także na Śląsku

Lubisz westerny, ekstremalną jazdę konną, emocje rodeo? Nie musisz jechać aż do Teksasu. Na Śląsku też można poznać smak Dzikiego Zachodu

W Polsce coraz bardziej popularne stają się nowe odmiany jazdy na koniach - styl western oraz reining. Ta ostatnia dyscyplina to odpowiednik ujeżdżenia w jeździe klasycznej, ma na celu zaprezentowanie możliwości sportowych jeźdźca i konia westernowego. Przed kilku tygodniami powstała Polska Organizacja Reiningu, oficjalna filia międzynarodowego stowarzyszenia tej olimpijskiej dyscypliny. Na ostatnich igrzyskach w Atlancie była rozgrywana jako dyscyplina pokazowa, tak też będzie w Atenach.

W samo południe

Najsilniejszym ośrodkiem jazdy western i reiningu jest w naszym kraju Wielkopolska, ale Śląsk też ma się czym pochwalić. Prekursorem tej nieco szalonej dyscypliny jest u nas Janusz Wierzchosławski, który w zabrzańskiej dzielnicy Rokitnica ma swoją stajnię i kilkanaście koni. Nazwa obiektu nie pozostawia złudzeń co do zainteresowań właściciela - Stajnia John West Ranch.

- Kiedy byłem w Stanach, brałem udział w zawodach w ujeżdżeniu, które odbywały się w słynnym Woodstock. Wygrałem konkurs, ale Amerykanie nie mogli wymówić mojego nazwiska. No i byłem John West. Po powrocie do Polski na pamiątkę nazwałem tak moją hodowlę i tak już pozostało - śmieje się. - Poza tym uwielbiałem westerny, nie przepuściłem okazji, by zobaczyć Johna Wayne'a w akcji, a takie klasyki jak "W samo południe" mogłem oglądać wielokrotnie - mówi.

Wierzchosławski, który w latach 80. był czołowym polskim zawodnikiem, a podczas mistrzostw kraju w Olsztynie w ujeżdżeniu zdobył srebrny medal, przed 15 laty wyjechał do USA. - Byłem co prawda w Nowym Jorku, a nie na Dzikim Zachodzie, ale to wystarczyło, by zarazić się stylem western - dodaje.

Nowej dyscyplinie poświęcił się w całości. Zaczął organizować specjalne pokazy jazdy w stylu western, powiększał swoją stajnię, uczestniczył w rozmaitych zawodach. - Większość Polaków to ułani, ja chciałem być inny - jestem niczym kowboj - śmieje się Wierzchosławski. W jego ślady poszli dwaj synowie - 20-letni Łukasz i o rok starszy Szymon.

Życzą powodzenia

Pierwsze pismo do Polskiego Związku Jeździeckiego Wierzchosławski napisał w 1988 roku. - Prosiliśmy, aby nas zarejestrowali jako oficjalną grupę westernową. Otrzymaliśmy grzeczną odpowiedź, że nie ma, niestety, takiej dyscypliny sportowej, ale życzą nam wszystkiego najlepszego. Teraz, kiedy okazało się, że zawody western będą rozgrywane na olimpiadzie, zostaliśmy zaakceptowani. W PZJ istniejemy jednak tylko jako reining, czyli właśnie ta dyscyplina olimpijska. Sami więc założyliśmy stowarzyszenie Polska Liga Western i Rodeo, organizujemy mistrzostwa Polski. Nasza szkoła reprezentuje okręg śląski. To my to kiedyś zaczęliśmy i do dziś jesteśmy na Śląsku najliczniejszą grupą, choć teraz jest nas tutaj więcej kowbojów - zapewnia Wierzchosławski.

Jak na razie niedoścignionym wzorem dla Polaków są nasi południowi sąsiedzi. - W Czechach ta dyscyplina jest na bardzo wysokim poziomie. Odbywają się tam zawody, o jakich my tylko możemy pomarzyć. - W ubiegłym roku mój syn Szymon zajął tam drugie miejsce w... ujeżdżeniu byka - mówi Wierzchosławski.

W najbliższym czasie będzie znowu okazja, by sprawdzić swoje umiejętności. Wierzchosławski z grupą przyjaciół na początku września organizuje mistrzostwa Śląska...

Kapelusz musi być

- Mało kto kojarzy tę dyscyplinę z czymś takim jak ujeżdżenie, precyzja, dokładność, spokój itd. - mówi Wierzchosławski. - Każdy myśli, że jazda w stylu western to kapelusz na głowę, kowbojskie siodło i heja! Ile koń wyskoczy. Oczywiście są szczegółowe przepisy dotyczące stroju konia i jeźdźca. Kapelusz musi być, koszula z długim rękawem, bolo zamiast krawatu, dżinsy, buty kowbojskie z ostrogami. Dzięki takim pokazom ludzie mogą zobaczyć, jak konie westernowe się zachowują. Jak wjechaliśmy z flagami na rozprężalnię, to konie skokowe chciały się pozabijać. Podjechała do nas dziewczyna i pyta: "Co wy robicie? Przecież my tu na koniach jeździmy!". Nasi też na koniach jeżdżą, jeszcze strzelają batem. To kwestia treningu. Klasyczne ujeżdżenie to jest pokazanie umiejętności konia: jeździec siedzi jak świeca, pomocy nie widać, a koń cuda wyprawia. W westernie jest więcej romantyzmu, większa swoboda, widać luz. Koń sobie na rzuconej wodzy galopuje, nie ucieka. To jest zupełnie inny sposób ujeżdżenia. Koń jest spokojny, zrównoważony, z człowiekiem za pan brat. Można z nim sobie pojechać w teren, uwiązać go do drzewa, kiełbaskę usmażyć, wsiąść i przyjechać. Tak powinny być trenowane konie westernowe, to jest taki koń pracujący. Koń sportowy to wychodzi z boksu, godzina, dwie treningu i do boksu. Ściereczki, maseczki, chuchanie, dmuchanie, żeby jutro mógł znowu poskakać - mówi Wierzchosławski.

Westernowe ujeżdżanie koni ma swoje korzenie w pracy na ranczo i jego konkurencje odwzorowują charakter pracy kowbojów i ich koni. Wykorzystuje się tutaj przeszkody terenowe, takie jak: mostek lub wąska kładka nad wodą, drągi i bramki. Część konkurencji polega na wykonaniu określonego zadania z bydłem, np. na wyprowadzeniu oznaczonego cielaka ze stada i zagonieniu go do zagrody. W Stanach do "western riding" zalicza się kilkadziesiąt dyscyplin, Polska Liga Western i Rodeo za oficjalne uznaje 12, a na ostatnich mistrzostwach rozegrano zawody w sześciu z nich. Najsłynniejszą obecnie dyscypliną "western riding" jest reining - pierwsza zaliczona w poczet dyscyplin olimpijskich. Konkurencję tę określa się mianem ujeżdżenia w stylu western. W skrócie polega ona na wykonaniu przez jeźdźca i konia określonego schematu (tzw. Pattern), który zawiera pewne obowiązkowe elementy. Są to: koła wykonywane w galopie, szybkie obroty wokół wewnętrznej, tylnej nogi, zatrzymanie z galopu na wprost, lotna zmiana nogi w galopie, energiczne cofanie po linii prostej i zatrzymanie w miejscu ze zwrotem o 180°. Dodatkowym utrudnieniem jest konieczność prowadzenia konia przez jeźdźca jedną ręką.

Najlepsze do jazdy westernowej są konie amerykańskiej rasy quarter horse. Nazwa wzięła się od urządzanych przez kowbojów wyścigów na ćwierć mili. Te konie służyły przede wszystkim do pracy z bydłem. Mają potwornie rozbudowane zady, krótkie nóżki, z tyłu wyglądają jak szafa. Są tak brzydkie, że aż... ładne. Mają tak duże możliwości ruchowe, że nie ma u nas rasy porównywalnej. Przez selekcję uzyskane zostały najlepsze cechy, które są potrzebne, żeby zaganiać bydło, żeby z galopu się zatrzymać, zrobić zwrot, bo cielak jest bardzo sprytny. Koń to jest przy nim muł. Trzeba mieć takiego konia, który sobie da radę, potrafi zagonić cielaka, do tego uszczypnąć, a jednocześnie można nim długo jechać, jest wytrzymały.

szm

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.