Drabik wraca na tor

- Ja to nawet dzisiaj mógłbym pojeździć, bo tak mnie korci. Ale na poważnie, to jeśli wszystko dobrze pójdzie, już w przyszłym tygodniu rzeczywiście wsiądę na motocykl - zapowiada Sławomir Drabik, który pod koniec maja uległ poważnej kontuzji kręgosłupa

Przypomnijmy. 22 maja w czeskim Mseno podczas kwalifikacji do Grand Prix 2005 Drabik uległ groźnemu wypadkowi. Na pierwszym łuku jednego z biegów z impetem uderzył w bandę, doznając pęknięcia trzech żeber oraz urazu kręgosłupa (pęknięte kręgi). Tamta kontuzja wykluczyła żużlowca z udziału w prestiżowym Grand Prix Europy, a diagnozy polskich lekarzy brzmiały jak wyrok - Drabik nie pojawi się na torze do końca sezonu.

Co było dalej? Drabik poleciał na trzy tygodnie do Anglii, gdzie w klinice dr. Briana Simpsona poddany został kosztownym zabiegom laserowym. W miniony piątek żużlowiec wrócił do Polski. - Po tych zabiegach od razu czuję poprawę. Jeszcze przed wylotem do Simpsona ledwo łaziłem po domu - opowiada Drabik. - A w Anglii spokojnie chodziłem nawet po pięć kilometrów dziennie. Inna sprawa, że była to kosztowna wycieczka. Dzień w klinice Simpsona kosztował mnie 60 funtów. W sumie, jeśli dodać do tego noclegi, przeloty i jedzenie, wydałem 20 tysięcy złotych z hakiem - dodaje żużlowiec.

Teraz Drabika czeka seria badań kontrolnych w częstochowskim szpitalu. - Zrobię wszystkie niezbędne zdjęcia, a potem będę planował. Ja to nawet dzisiaj mógłbym pojeździć na torze, bo tak mnie korci - mówi żużlowiec. - Ale na poważnie, to jeśli wszystko dobrze pójdzie, już w przyszłym tygodniu rzeczywiście wsiądę na motocykl. Simpson przygotował dla mnie specjalny plastikowy gorset, w którym będę jeździł. Tak że nie powinno być źle.

- Sławek aż pali się do jazdy. Zapewne z końcem lipca wsiądzie na motocykl - dodaje prezes WTS-u Atlas Andrzej Rusko. - My na razie staramy się hamować jego zapędy. Chcemy, by pomógł nam w play off, ale nie za wszelką cenę.

Sam Drabik przyznaje, że pierwsze próbne jazdy zaliczy prawdopodobnie na torze II-ligowego Kolejarza Opole. - Częstochowa nie wchodzi w rachubę, a z Opolem mam dobre układy i ten tor jest najbliżej - zaznacza Drabik. - Po takim "dzwonie" [Drabik nazywa tak groźne wypadki - red.] jak mój początkowo mogę mieć problemy. Dlatego chcę potrenować sam, bo zakładam, że pierwszy kontakt z motocyklem to może być taka nauka jazdy, czyli "składanie" motocykla w łuku i takie tam. Najpierw jednak muszę wzmocnić mięśnie, pochodzę na siłownię i basen, a potem wracam do żużla. Mecze z udziałem chłopaków śledziłem na bieżąco. Szkoda, że nie udało się wygrać w Bydgoszczy i w Toruniu. Uciekł nam Tarnów, a zbliżyły się Częstochowa i Toruń. Ale nie ma się co załamywać. Trzeba wierzyć, że będzie lepiej - kończy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.