Mówi Dominika Leśniewicz

Wojciech Borakiewicz: Kibice siatkówki cieszą się, że pozostałaś w Bydgoszczy, choć kusiły cię bogatsze włoskie kluby?

Dominika Leśniewicz: Strasznie mnie denerwowały spekulacje prasowe, w których już przypisywano mnie klubowi we Włoszech, podając nawet przy nazwisku w składzie kadry, że jestem zawodniczką Pallavolo Chieri. Pozostałam w Bydgoszczy bo wszystkich znam i zawsze czułam się tutaj dobrze.

Ale to prawda, że chciało cię mieć u siebie Chieri, trzeci zespół ligi włoskiej?

- Rozmowy prowadziłam. Natomiast ważna dla mnie była sprawa gry. Nie chciałam siedzieć na ławce rezerwowych. A tak mogłoby się stać, bo włoskie przepisy wymagają, by w klubie grały przynajmniej dwie Włoszki. W razie jakieś kontuzji tamtejszej zawodniczki na parkiet musi wejść jej rodaczka, a zawodniczka z zagranicy siada na ławce. Taka sytuacja spotkała Magdę Śliwę.

Z tego co mówisz, wynika, że sportowe ambicje przedkładasz ponad wszystko?

- Siatkówka to moja praca i moja pasja. Nie chcę siedzieć w kącie. Naprawdę mocno przeżyłam stratę na rzecz Marioli (Barbachowskiej, przyp. red) miejsca w pierwszej reprezentacji. Teraz rywalizuję z nią o powrót na pozycję libero. W trzech ostatnich meczach z Niemkami grałyśmy po połowie.

Na takiej pasji cierpi rodzina.

- Niewątpliwie. Teraz mamy dla siebie dosłownie dwa dni, bo już za pasem wyjazd na Grand Prix. Na wspólne wakacje z Januszem (mężem Dominiki, przyp. red.) będziemy mieli tydzień w sierpniu, ale zrobił mi wielką niespodziankę, kiedy grałyśmy ostatnio z kadrą w Szwajcarii. Przyjechał do mnie do Montreux.

W sierpniu olimpiada w Atenach. Mistrzyń Europy niestety tam zabraknie. Będziesz oglądała igrzyska w telewizji?

- Pewnie, że tak. Popatrzę na wszystko z wyjątkiem kobiecej siatkówki. Za bardzo mi żal tej straconej szansy.

Od nowego sezonu bydgoski zespół będzie trenował nowy szkoleniowiec Piotr Makowski, który debiutuje w "dorosłej" siatkówce...

- To nowa sytuacja dla nas wszystkich. Kiedy przychodzi uznany szkoleniowiec, my zawodniczki uczymy się od niego. Teraz to będzie raczej wspólna nauka, ale znamy się dobrze. Jesteśmy w końcu z jednego klubu, więc wszystko będzie dobrze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.