Mówi Mirosław Dragan, nowy trener Prokomu Arka Gdynia

- Mam już wizję drużyny, widzę piłkarzy, którzy mogą nas wzmocnić, ale pojawia się pytanie, na kogo nas będzie stać? Bo wbrew opiniom w Arce nie ma jakiegoś eldorado - mówi nowy trener Prokomu Arka Gdynia Mirosław Dragan

GRZEGORZ KUBICKI: Będzie Pan nowym trenerem Arki, którą tylko w poprzednim sezonie prowadziło trzech szkoleniowców. Nie boi się Pan?

MIROSŁAW DRAGAN: Nie, bo to nie była wyjątkowa sytuacja, w Arce nie działy się jakieś szczególne rzeczy. Nie ma bowiem czegoś takiego, jak podział klubów na te, w których pracuje się spokojnie przez długi czas, i takie, gdzie trenerów zwalnia się w błyskawicznym tempie. Rola trenera zależy od aktualnej sytuacji drużyny, od jej wyników. Jeżeli nie idzie - trener traci pracę. Dlatego nie przypinam Arce etykietki klubu, który bez namysłu zmienia trenerów. Nie trzeba przecież sięgać daleko pamięcią, aby sobie przypomnieć, że Marek Kusto pracował w Gdyni przeszło dwa lata.

Kiedy dowiedział się Pan, że będzie trenerem Arki? Czy rozmowy z prezesem Jackiem Milewskim odbywały się bez wiedzy Wojciecha Wąsikiewicza, który utrzymał Arkę w II lidze?

- Propozycję dostałem cztery tygodnie temu. Odrzuciłem ją, ale powiedziałem, że możemy wrócić do rozmowy, jeżeli Arka utrzyma się w II lidze. Tak też się stało. Nie działałem więc nie fair wobec trenera Wąsikiewicza - propozycję dostałem, kiedy jego w Arce jeszcze nie było, przyjąłem ją, kiedy Arka nie miała już trenera. Trener Wąsikiewicz zostaje zresztą w klubie, przyjął ofertę dyrektora sportowego. Ja też nie podpisałem jeszcze kontraktu, ale mam pracować w Arce dwa lata. Nie mam po prostu czasu podpisać umowy, bo są ważniejsze sprawy do załatwienia. Musimy działać szybko, rozmawiać z piłkarzami, bo ci wybierają się na urlopy i stoją nam nad głową pytając, co dalej z nimi będzie.

Oglądał Pan oba barażowe mecze Arki ze Śląskiem Wrocław. Potrafi Pan już powiedzieć, którzy piłkarze zostaną, a z kim się rozstaniecie?

- Obejrzałem oba mecze, bo chciałem mieć wiedzę na temat gry zawodników. Decyzji dotyczących ich przyszłości nie chciałem podejmować na ślepo, lubię wykonywać odpowiedzialne ruchy. Co mi po informacjach od ludzi z zewnątrz, kiedy mogę przyjechać i sam zobaczyć, kto co gra. Nie da się ukryć, że Arka nie grała w barażach rewelacyjnie, było trochę horroru, zwłaszcza że dobrze grał Śląsk. Mam już swoją ocenę poszczególnych graczy, ale na razie zostawię ją dla siebie. Nie da się jednak ukryć, że z niektórymi będziemy się żegnać, właściwie w każdej formacji potrzebne są zmiany i wzmocnienia. No, może poza bramkarzem, bo Krupski to bardzo pewny punkt zespołu.

Rozmawiał Pan już z prezesem o celu drużyny na przyszły sezon?

- Nie możemy mówić, o co walczymy, kiedy jeszcze nie wiemy, kto będzie u nas grał. Nie można obwieszczać, że ruszamy np. z fabryką volkswagena, zakładać sobie, że z taśmy zejdzie 200 tys. samochodów, kiedy nie ma się jeszcze maszyn. Nam tych maszyn właśnie brakuje. Mam już wizję drużyny, widzę piłkarzy, którzy mogą nas wzmocnić, ale pojawia się pytanie, na kogo nas będzie stać? Bo wbrew opiniom, które słyszałem, w Arce nie ma jakiegoś eldorado. Klub ma określone możliwości finansowe, z którymi trzeba się liczyć.

Mirosław Dragan ma 45 lat. Przez ostatnich sześć sezonów pracował w Górniku Polkowice, z którym najpierw awansował do II ligi, a następnie do ekstraklasy. Pracę w Polkowicach stracił sześć kolejek przed niedawno zakończonym sezonem

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.