Rozmowa z Maciejem Szczęsnym

Szczęsny i Waldemar Fornalik podpisali wczoraj roczne umowy z Amicą Wronki.

Podaliśmy sobie ręce na zgodę - mówi były znany bramkarz m.in. Legii Warszawa i Widzewa Łódź Maciej Szczęsny, który wczoraj podpisał kontrakt z Amicą Wronki. Będzie odpowiadał za szkolenie bramkarzy. Sztab szkoleniowy trzeciej drużyny poprzedniego sezonu wzmocnił również były trener Górnika Zabrze Waldemar Fornalik, który teraz będzie asystentem Macieja Skorży. - Z trenerami Szczęsnym i Fornalikiem podpisaliśmy roczne kontrakty z możliwością ich przedłużenia - informuje pełnomocnik zarządu Amiki-Sport SSA Marek Pogorzelczyk.

Andrzej Grupa: Amica Wronki i Maciej Szczęsny to dziwne skojarzenie. To przecież po meczach z tą drużyną najpierw nazwał Pan sędziego Dymka "pomocnikiem fryzjera", a później sędziego Wójcika "narcyzem"...

Maciej Szczęsny: O ile wiem, to ani sędzia - to wielkie słowo sędzia - Dymek, ani - również wielkie słowo - sędzia Wójcik nie są etatowymi pracownikami Amiki, więc nie sądzę, żebym ich spotykał w klubie.

Do tej pory nie miał Pan jednak chyba pozytywnych skojarzeń z miastem Wronki?

- No nie, ale myślę, że zarówno panowie wspomniani wcześniej, jak i jeszcze jeden pan, który funkcjonuje w światku piłkarskim jako "Fryzjer", tam chyba nie urzędują, więc nie odnoszę wrażenia, bym na dzień dobry miał wrogów. To z Wronek przyszła do mnie propozycja, a nie ja wystawiłem ogłoszenie, więc chyba nie jestem tam osobą niemile widzianą. A ponieważ tworzy się taka sympatyczna grupa trenerska, to chyba warto się zająć pracą w Amice.

Ostatnio próbował Pan sił w nieco innej roli, jako dyrektor sportowy w Polonii Warszawa. Szybko postanowił Pan wrócić do pracy szkoleniowej.

- Trudno powiedzieć, że wracam do pracy szkoleniowej, bo się tym bardzo mało parałem. A jako dyrektor sportowy pracowałem trzy tygodnie i dość szybko moje widzenie tej funkcji i roli z widzeniem pana Ranieckiego, czyli właściciela klubu, przestało się zgadzać. Nie jestem chyba aż tak skażony urzędowaniem, by teraz nie móc założyć dresu.

Na czym będzie polegać Pana praca we Wronkach?

- Przede wszystkim na prowadzeniu zajęć z bramkarzami pierwszej drużyny, ale nie tylko. Cały sztab szkoleniowy obarczony jest zadaniem stworzenia systemu szkolenia, również grup młodszych piłkarzy. Będzie więc dość pracy.

Amica to kolejny klub, w którym będą pracować młodzi trenerzy, po trzydziestce...

- No, Waldek i ja mamy pod 40, ale Maciek Skorża jest młodszy. To nie jest ewenement, bo Darek Wdowczyk, gdy obejmował Polonię, to miał 35 lat i też Polonii to na złe nie wyszło. Może więc nie jest to nowa jakość, ale miejmy nadzieję, że jakość.

Z wieloma piłkarzami Amiki Pan już grał, choćby z Jackiem Dembińskim, Arkadiuszem Bąkiem, Mateuszem Bartczakiem. To pomoże w pracy?

- Myślę, że tak, bo będziemy sobie pomagać. Nie uważam Amiki za drużynę złożoną z moich kolegów, z którymi grałem w piłkę lub przeciwko którym grałem. Dla mnie to nowa rola, co nie znaczy, że będę zadzierał nosa. Tak samo i ja byłem podwładnym Darka Wdowczyka, z którym wcześniej grałem w Legii i Gwardii Warszawa, i jakoś nam to nie przeszkadzało. Wręcz pomagało, bo mieliśmy łatwiejszy kontakt. Może teraz sytuacja będzie analogiczna. Nie jestem zwolennikiem tworzenia ścian i murów, wręcz przeciwnie. Myślę, że z każdym z nich dogadam się bez najmniejszego problemu. To, że się grało, może mieć jakieś znaczenie - myślę, że darzymy się dobrą pamięcią i szacunkiem.

Amica ma teraz kłopot z bramkarzami. Grzegorz Szamotulski odszedł z klubu, Macieja Mielcarza czeka dłuższa przerwa z powodu kontuzji...

- Klub chce pozyskać bramkarza, zwłaszcza że Maciek Mielcarz jest na długo wyłączony, a zbliżają się puchary. Nawet myślę, że znam nazwisko tego bramkarza.

Pan go zaproponował?

- Trener Skorża zapytał, kogo widziałbym na tej pozycji, a ja wymieniłem nazwisko. Okazało się, że myślimy o tym samym piłkarzu.

Pewnie o Arkadiuszu Malarzu, z którym był Pan cztery lata temu w Polonii Warszawa?

- W Pana kręgach to może być Malarz, a w moich Rzeźbiarz. Zobaczymy.

Kiedy przeprowadzi Pan się na stałe do Wronek?

- Myślę, że na stałe to nigdy, choć dogadaliśmy się na rok. Jeśli wszystko będzie w porządku, to myślę, że popracuję dłużej. Ale nawet jeżeli popracuję 10 czy 15 lat, to nie zamieszkam we Wronkach na stałe. Ponoć wilka ciągnie do lasu, a mnie ciągnie do miasta. Ale nie wykluczam tego, że stanę się pensjonariuszem pewnego zakładu we Wronkach [więzienia - przyp. red.] i przyjdzie mi tam dokonać żywota. Niezbadane są wyroki (śmiech).

Ostatnio Pana pasją było fotografowanie wydarzeń sportowych. Teraz będzie na to chyba mniej czasu.

- Wygląda na to, że w ogóle nie będzie. Życie jest pełne trudnych wyborów. Na fotografowanie znajdę jeszcze czas i siły po sześćdziesiątce, a wtedy na prowadzenie zajęć dla bramkarzy może tych sił już zabraknąć. Czasem kolejność jest więc wymuszona.

Maciej Szczęsny. Pochodzi z Warszawy, ma 39-lat. Karierę rozpoczął w Gwardii Warszawa. Później grał w Legii Warszawa, Widzewie Łódź, Polonii Warszawa i Wiśle Kraków. Z każdym z tych czterech klubów zdobył mistrzostwo Polski. To jedyny taki wypadek w historii polskiej piłki.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.