Radomiak awansował do baraży o II ligę!

W ostatnim meczu Radomiaka w sezonie zasadniczym było wszystko. Walka na całego, zwycięskie gole i wspaniale reagujący radomscy kibice. Wygrana zapewniła też ?zielonym? udział w barażach o awans do II ligi

Kiedy zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego, piłkarze Radomiaka padli sobie w objęcia. Za chwilę dołączyli do nich: trener - Jerzy Engel jr, kierownik drużyny - Zygmunt Warchoł i masażysta - Zdzisław Radulski. Po kilku sekundach na murawę wpadli fantastycznie tego dnia dopingujący swój zespół kibice "zielonych". Chcieli nawet zerwać futbolistom koszulki, ale ci obiecali, że oddadzą je dopiero po meczach barażowych.

- Tego nam było trzeba! - nie posiadał się z radości wiceprezes klubu z ul. Struga Paweł Kobyłecki. - Udowodniliśmy malkontentom, że mimo wielu przeciwności, Radomiak nadal jest w formie. Wiele osób nas już skreśliło, ale teraz my jesteśmy górą. Wciąż jesteśmy w grze i tak naprawdę walka o drugą ligę dopiero się rozpoczyna.

Nie od razu była euforia ze zwycięstwa. Najpierw trzeba było wywalczyć komplet punktów, bo tylko wygrana dawała Radomiakowi pozycję wicelidera. - Nie powiem, żebym się nie denerwował - mówił przed spotkaniem niepewnym głosem Jerzy Engel jr.

Cała ekipa "zielonych" wierzyła jednak w zwycięstwo. Na twarzach zawodników i trenerów widać było skupienie, a działacze jak mogli motywowali piłkarzy. Rewelacyjnie przygotowani byli też do dopingu kibice. Na ogrodzeniu pojawiła się duża liczba flag, były zielone i białe chorągiewki, race, sztuczne ognie i imponujących rozmiarów sztandar w klubowych barwach. Najważniejsze, że publiczność nie żałowała gardeł, a piłkarzy przez długie momenty dopingował cały stadion.

Nie od początku spotkania wszystko układało się po myśli gospodarzy. Co prawda, widać było, że "zieloni" nastawieni są na atak i zdeterminowani na osiągnięcie sukcesu, ale w ich poczynaniach było widać nerwowość, tremę, grę pod presją. Mimo to Radomiak powinien prowadzić. Tyle tylko, że Maciejowi Lesiszowi zabrakło zimnej krwi, gdy strzelał z kilku metrów, a po uderzeniu głową Bogumiła Sobieski Marcin Gralewski wybił piłkę z linii bramkowej. - Chyba za bardzo chcieliśmy i dlatego nie od razu wszystko się udawało - mówił później Lesisz.

Legionovia nie chciała łatwo skóry sprzedać. Co prawda ograniczała się jedynie do kontrataków, ale właśnie po takich akcjach Waldemar Stachowiak dwukrotnie stanął oko w oko z Pawłem Gałczyńskim. Bramkarz Radomiaka nie musiał na szczęście interweniować, bo Stachowiak za każdym razem pudłował.

Wszystko na jedną kartę postawił Engel jr w drugiej połowie. Mało kreatywnych: Tomasza Ziółka i Grzegorza Bonina zmienili Jakub Cieciura i Paweł Iwanowski. Zwłaszcza pojawienie się tego drugiego ożywiło grę gospodarzy. Widać było, że Iwanowski miał długą przerwę w występach na boisku, ale jego rajdy prawą stroną i kapitalne, precyzyjne dośrodkowania napsuły sporo krwi drużynie gości.

Radomiak napierał coraz bardziej i po kwadransie nie schodził już z połowy rywala. W sukurs swojej ekipie przyszli też kibice. Stadion na Struga przypominał wulkan, który lada chwila musi eksplodować. Erupcja nastąpiła w 61. min meczu. Marcin Rosłaniec jak tyczki slalomowe minął obrońców gości i "wyłożył" piłkę Robertowi Szaremu. Znajdując się kilka metrów przed bramką kapitan "zielonych" uderzył niezbyt mocno, ale bardzo precyzyjnie. - Goooooooooool!!! - wyrwało się z setek gardeł radomskich kibiców.

Niespełna kwadrans później na trybunach zaczęła się fiesta. To dzięki Dariuszowi Rysiewskiemu, który z rzutu wolnego uderzył tak dokładnie, że Sebastianowi Dzisiewiczowi pozostało tylko wyjąć piłkę z siatki. W tym momencie stało się jasne, że "zieloni" ten mecz muszą wygrać.

Legionovia ambitnie dążyła do uzyskania choćby honorowego gola. Najbliżej była pięć minut przed końcem, kiedy Dariusz Zjawiński kropnął z dalszej odległości. Gałczyński był jednak na posterunku.

Gdy sędzia Wojciech Krztoń zagwizdał po raz ostatni, na stadionie zapanowała nieopisana radość. - Idziemy podziękować kibicom - wołał do swoich kolegów Przemysław Michalski. Za chwilę wszyscy piłkarze zniknęli w tłumie wpadającej na murawę publiczności. - Bardzo, ale to bardzo jej doping pomógł nam w zwycięstwie - podkreślał Jerzy Engel jr.

STRZELCY BRAMEK

n Radomiak: Szary (61. po indywidualnej akcji i podaniu Rosłańca), Rysiewski (74. strzałem z rzutu wolnego).

SKŁADY

n Radomiak: Gałczyński - Grzyb, Michalski, Ziółek (46. Cieciury), Bonin (46. Iwanowski), Sobieska (75. Koniarczyk), Rysiewski, Rosłaniec, Szary, Barzyński (72. Krześniak), Lesisz.

n Legionovia: Dzisiewicz - Gralewski, Rostkowski, Sarnecki, Stachowiak, Orłowski, Górski (75. , Centkowski (46. Wróbel), Woźniak (63. Brenner), Karaszewski (72. Cichosz), Zjawiński.

n Sędziował: Wojciech Krztoń (Olsztyn).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.