Wyścig Pokoju finiszował we Wrocławiu

Mariusz Wiśniewski 12.05.2004 00:00

Słoweniec Martin Hvastija wygrał we Wrocławiu piąty etap 57. Wyścigu Pokoju. Na drugim miejscu był Polak Piotr Zaradny. Liderem wyścigu pozostał jednak Michele Scarponi z Włoch

Organizatorzy wyścigu przewidywali, że kolarze na mecie we Wrocławiu powinni zjawić się około godziny 16.30. Przyjechali jednak znacznie szybciej, bo jeszcze przed godziną 16. Stąd być może finiszu całego peletonu nie obserwowały wielkie tłumy. Wielu kibiców mogło jedynie obejrzeć dekoracje najlepszych.

A najszybszy na piątym etapie z Görlitz do Wrocławia okazał się Słoweniec Martin Hvastija. Kolarz z włoskiej grupy Alessio wygrał po długim finiszu. Tuż za nim na mecie zameldował się Polak Piotr Zaradny z łódzkiej ekipy Kanuf Mikomax, który zdołał wyprzedzić Bjoerna Schroedera. W pierwszej szóstce znalazło się jeszcze dwóch Polaków: Dariusz Rudnicki (Legia Bazyliszek) oraz Jarosław Zarębski (Hoop CCC Polsat).

Ponieważ peleton finiszował w całości, w klasyfikacji generalnej wyścigu nie zaszły żadne zmiany. Nadal liderem pozostaje Włoch Michele Scarponi z grupy Domina Vacanze. Na trzecim miejscu utrzymał się Sławomir Kohut (Hoop CCC Polsat). Różnice jednak między zawodnikami są minimalne.

Na V etapie wyścigu niewiele się działo. Być może kolarze oszczędzali siły przed krótkim, ale ciężkim dzisiejszym etapem ze Szczawna Zdroju do Jeleniej Góry. Zawodnicy będą musieli zmierzyć się z kilkoma ostrymi wzniesieniami. Jedna z premii zaplanowana jest między innymi na Orliku w Karpaczu.

Wrocławski finisz V etapu pokazał jednak, że dawny czar Wyścigu Pokoju przeminął. I to chyba przeminął bezpowrotnie. Był co prawda przy dekoracji zawodników znany sygnał dźwiękowy. Były białe gołąbki i szampan. Ale jednak to już nie ten dawny klimat. Brakowało wiwatujących tłumnie kibiców. Poza miłośnikami kolarstwa nikt ze zgromadzonych ludzi zapewne nie znał nazwisk kolarzy na podium. Podczas gdy zwycięzca odbierał gratulacje, kilkanaście metrów dalej powoli w korku przejeżdżały samochody ze znudzonymi kierowcami w środku. No i sam fakt, że metę etapu zaplanowano na odcinku powstającej obwodnicy śródmiejskiej, a nie jak za dawnych lat na Stadionie Olimpijskim.