Siatkówka. Piotr Gruszka był za drogi dla AZS

Wszystko wskazuje, że tak jak przed rokiem, tak i teraz AZS nie poczyni spektakularnych transferów. Naszemu klubowi trudno bić się o zawodników z wielkimi nazwiskami, bo ci wybierają najbogatszych

W ostatnich tygodniach głośno było o Piotrze Gruszce, który pięć ostatnich sezonów spędził w ligach włoskiej i francuskiej. "Grusza" uczył się siatkówki w Częstochowie i podejrzewano, że będzie chciał tutaj wrócić. Nie ukrywał jednak, że wybierze najlepszą ofertę. - To jest sport, a ja w siatkówkę nie będę grał sto lat - stwierdził przed kilkunastoma dniami w rozmowie z "Gazetą". - Mówiąc prawdę, to w tej chwili jestem dalej niż bliżej powrotu do Częstochowy.

Gruszkę bardzo chcieli pozyskać działacze PZU AZS Olsztyn. Ponoć oferowali mu kontrakt w wysokości około stu tysięcy dolarów. Zawodnik wybrał jednak Skrę Bełchatów, która już drugi sezon skupuje najlepszych graczy. O tym, że podpisał umowę z czwartą drużyną minionego sezonu, oficjalnie poinformowano we wtorek. Gruszka grał będzie w Skrze z kilkoma innymi byłymi zawodnikami AZS: Andrzejem Stelmachem, Krzysztofem Ignaczakiem i... Damianem Dacewiczem. Grający w Sosnowcu "Dacek" jest kolejny na liście życzeń szefów energetycznego koncernu. W Bełchatowie najwyraźniej chcą sobie kupić tytuł mistrza Polski. Chociaż prezes Skry Edward Maruszak się od tego odżegnuje: - W minionym sezonie celem było czwarte miejsce, teraz ma być medal, a złoto za dwa lata - stwierdził w kontekście podpisania umowy z Gruszką.

Prezes dodał, że "działają metodą kropelkową". Jeżeli jednak w ciągu dwóch lat skupuje się reprezentantów Polski (w sumie ośmiu z kadry seniorów i juniorów), to te kropelki przypominają bardziej oberwanie chmury.

W Bełchatowie mają nadmiar bogactwa i można się spodziewać, że niektórzy zawodnicy odejdą do innych klubów. Poszukujący dobrej klasy przyjmującego PZU AZS chętnie widziałby u siebie Michała Ruciaka bądź Michała Bąkiewicza. W naszej drużynie również przydałby się zawodnik na tę pozycję, ale nie ma większych szans, aby był nim ktoś z wymienionej dwójki.

- Bąkiewicz? - zastanawia się prezes AZS Roman Lisowski. - Tak jak w przypadku Piotra Gruszki, cena jest nie dla nas. Obu proponowaliśmy grę w Częstochowie. Pierwszy już wybrał Skrę. Bąkiewicz podejrzewam, że albo wyjedzie do Włoch, albo przeniesie się do Olsztyna. Z naszym budżetem trudno rywalizować o takich zawodników. Dwa-trzy kluby windują ceny, ale my nie mamy zamiaru się im podporządkowywać. Nie o to chodzi, żeby po kilku miesiącach powiedzieć, że właśnie zabrakło pieniędzy i zamknąć działalność. Musimy być realistami.

AZS będzie jednak musiał dokonać przynajmniej dwóch transferów. Należy się liczyć z odejściem Arkadiusza Gołasia oraz trzeba sprowadzić zmiennika dla Krzysztofa Gierczyńskiego i Michała Winiarskiego.

- Mamy na oku kilku zawodników, ale nie będę wymieniał ich nazwisk. Nie chcę informować konkurencji, z kim rozmawiamy - dodaje Lisowski. - Powiem, że to są młodzi, perspektywiczni gracze, którzy na pewno sporo wniosą do drużyny. Co do Gołasia, to sprawa odejścia powinna się wyjaśnić do końca maja. Nasze założenie było takie, aby oprzeć skład o zawodników, którzy zdobyli brązowy medal, i nam się to udało. Być może stracimy Gołasia, ale zatrzymaliśmy Krzyśka Gierczyńskiego, który miał sporo ofert. Generalnie zmiany będą niewielkie i myślę, że znowu będziemy walczyć o pierwszą czwórkę.

Prawdopodobny budżet Skry Bełchatów to 4 miliony złotych. 2 miliony to przypuszczalne finanse, jakimi będzie dysponował częstochowski AZS. Za sezon gry zawodnikowi klasy Piotra Gruszki trzeba zapłacić około 400 tysięcy złotych.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.