Piotr Urbańczyk zrezygnował z prowadzenia piłkarzy Włókniarza Kietrz

- Cały czas jestem chory. Niewykluczone, że w przyszłym tygodniu pójdę do szpitala. Poza tym nie chcę przeszkadzać chłopakom w grze, a kilku z nich zachowywało się tak, jakby mi na siłę chcieli udowodnić, że tak robię. Nie robiłem tego i dlatego nie widzę sensu mojej dalszej pracy z drużyną

Zespół objął dwa tygodnie temu po rezygnacji trenera Franciszka Krótkiego. Pod jego wodzą drużyna przegrała trzy mecze, w tym dwa w ostatnich minutach: z Carbo Gliwice u siebie i z MK Katowice na wyjeździe. Po tym drugim spotkaniu trener zapowiedział swoją rezygnację.

- Przede wszystkim dlatego, że jestem chory. Chciałem pomóc drużynie i w trzech meczach wystąpiłem w bramce. Przyplątała mi się kontuzja pleców. Być może w przyszłym tygodniu będę zmuszony iść do szpitala - tłumaczy swoją rezygnację Urbańczyk.

Nie bez wpływu na jego decyzję była bardzo trudna sytuacja finansowa w klubie. - Ten zespół jest w rozsypce. Nie ma jak i z kim pracować. Nie chodzi mi o to, że nie ma zawodników, ale o to, że nie przeprowadzaliśmy treningów. Jak w takiej sytuacji można mówić o wynikach? Kilku chłopaków dało mi do zrozumienia, że przeszkadzam im w grze. Oczywiście tak nie było, jednak nie widzę sensu mojej dalszej pracy z drużyną - mówi rozgoryczony Urbańczyk. - Podczas najbliższego meczu z Chrobrym Głogów nie będzie mnie już na ławce rezerwowych - zapowiada.

- Jestem zaskoczony decyzją trenera. Wiem, że jest chory, ale sytuacja w klubie pewnie też nie pozostała bez wpływu na jego decyzję - mówi prezes Włókniarza Ryszard Gwozdecki. - Nie wiem jeszcze, kto będzie prowadził zespół w sobotę. Jest w kadrze trzech zawodników, którzy mają uprawnienia trenerskie: Andrzej Jasiński, Jacek Trzeciak i Tomasz Makarski. Może któryś z nich poprowadzi drużynę? Nie ma bowiem sensu zatrudniania na kilka kolejek nowego trenera - podkreśla prezes.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.