Ivett Jastrzębie wygrał drugi mecz w finale Polskiej Ligi Siatkówki

Jeszcze tylko jeden mały kroczek do pełni szczęścia. Jedno zwycięstwo w Olsztynie wystarczy siatkarzom z Jastrzębia do zdobycia mistrzostwa Polski.

Wodzirej, który zachęca jastrzębską publiczność do głośnego kibicowania, na sobotni mecz finałowy przyszedł dość niecodziennie ubrany. Na głowę wdział bowiem piróg, jaki przed wiekami zwykł nosić... Napoleon Bonaparte. Niecodzienne nakrycie głowy przyniosło szczęście: po dwóch finałowych meczach zespół z Szerokiej (w tej dzielnicy Jastrzębia jest hala Ivettu) prowadzi z akademikami z Olsztyna już 2:0. Wystarczy, że podopieczni trenera Igora Prielożnego wygrają jeden z trzech najbliższych meczów i złoto jedzie do Jastrzębia!

Śmigło nie wystarczyło

W sobotę jednak wygrana nie przyszła jastrzębianom tak łatwo, jak dzień wcześniej, a rywale przeciwstawili znacznie większą gamę atutów.

Zaczęło się jak w piątek, olsztynianie w pierwszym secie tylko do stanu 8:8 dotrzymywali kroku gospodarzom, którzy potem szybko powiększali przewagę. Druga część jednak już się tak nie podobała jastrzębskim kibicom, którzy po raz pierwszy w finałach musieli przełknąć gorycz przegranego seta. Ta część była popisem Krzysztofa Śmigiela. 30-letni siatkarz, który przed ośmiu laty reprezentował Polskę na olimpiadzie w Atlancie, przeżywał drugą młodość. Ostatnio grał mało, bywał rezerwowym, ale w sobotę przypomniał o swoich wielkich umiejętnościach. Świetnie przyjmował, nie mylił się w ataku, a zagrywkami siał spustoszenie w szeregach gospodarzy. W tym secie Ivett zdobył ledwie 16 punktów, a popularny "Śmigło" zakończył tę część asem serwisowym. - To był nasz as z rękawa - mówił potem o Śmigielu trener gości Grzegorz Ryś. Niewykluczone, że set trzeci również padłby łupem przyjezdnych, ale na początku tej części Śmigiel upadł tak niefortunnie, że lekko podkręcił nogę w stawie skokowym. I choć wrócił wkrótce do gry, to nie był już tak skuteczny jak kilkanaście minut wcześniej. Rozpędzeni akademicy prowadzili jeszcze 8:6 i 11:10, ale na więcej im już nie starczyło sił. W Ivetcie kolejny znakomity mecz w sezonie rozegrał Piotr Gabrych. Doświadczony siatkarz znowu był liderem swej drużyny, kiedy nie szło, brał ciężar gry na siebie i ciągnął za sobą kolegów. właśnie w trzecim secie "Gary" przełamał niemoc Ivettu, zdobywając kilka bardzo ważnych punktów. - Na kłopoty nie Bednarski tylko Gabrych - mówi trener Jan Such, który wcześniej prowadził zespół z Jastrzębia, a obecnie pracuje z Resovią Rzeszów. - Piotr to typowy walczak, któremu w najtrudniejszych chwilach nie zadrży ręka. On nie pęka. To zawodnik bardzo ambitny z ogromnym temperamentem.

Gabrycha mocno tym razem wsparli rezerwowi, z których największe wrażenie zrobiła na wszystkich gra Marcina Wiki. 21-letni zawodnik Ivettu świetnie radził sobie zwłaszcza w ataku i był jednym z bohaterów spotkania.

Gabrych MVP

Czwarty set był najbardziej emocjonujący. Wydawało się, że wygrają go przyjezdni i będziemy świadkami tie-breaka. Olsztyn prowadził bardzo długo, miał nawet cztery punkty przewagi (4:8). Olsztynianie mieli dwie piłki setowe, ale ich nie wykorzystali. Lepiej poradził sobie Radosław Rybak, którego atak zakończył mecz.

Gabrych został uznany za najlepszego zawodnika meczu. Zdaniem wielu fachowców zasłużył na miano najrówniej grającego zawodnika w całym sezonie. "Trudno byłoby znaleźć drugiego takiego - uznał na oficjalnej stronie PLS drugi trener męskiej reprezentacji Krzysztof Kowalczyk. - Gra dobrze i równo".

Najbliższy mecz rozegrany zostanie w piątek w Olsztynie. Ewentualny kolejny mecz Ivett również zagrałby na wyjeździe. Czy dojdzie do piątego meczu w Jastrzębiu? - Do Jastrzębia już nie wracamy - zapewnia Rybak. - To znaczy wracamy, ale ze złotymi medalami! - poprawił się po chwili atakujący Ivettu.

Ivett Jastrzębie 3 (25 16 25 28)

AZS PZU Olsztyn 1 (22 25 22 26)

Ivett: Chudik, Rybak, Gabrych, Michalczyk, Nowak, Terlecki, Wójcik (libero) oraz Wika, Szczygieł, Serafin, Pilarz.

AZS: Zagumny, Papke, Kadziewicz, Siebeck, Grzyb, Sordyl, Kuciński (libero) oraz Śmigiel, Poskrobko, Szyszko, Kurian.

Copyright © Agora SA