Rozmowa z Michałem Ignerskim, skrzydłowym Idei Śląska Wrocław

KOSZYKÓWKA. - Chodzę na zabiegi i wznawiam treningi. Nic wielkiego się nie stało, choć myślałem, że będzie gorzej. Z Polonią zagram, nie ma obaw - mówi Michał Ignerski

Skrzydłowy Idei Śląska, który w ostatnich meczach grał bardzo dobrze, wybił palec, przez co nie pojechał z zespołem do Bydgoszczy. Bez niego wrocławianie po raz trzeci pokonali Astorię i w półfinale zagrają z Polonią Warbud Warszawa. W tych meczach Ignerski już zagra.

Andrzej Jaworski: Jak śledził Pan wynik meczu z Bydgoszczy?

Michał Ignerski: Czekałem na wiadomość, a trochę sprawdzałem w internecie. Wszystko potoczyło się tak, jak myślałem.

Były jakieś nerwy czy obawy o wynik?

- Absolutnie nie. Wiedziałem, że wszystko dobrze się ułoży. Jakby tak się nie stało, to byłaby chyba niespodzianka.

Problem z kontuzją już za Panem?

- To były kłopoty z palcem, ale jest już lepiej i wszystko zmierza w dobrym kierunku. Chodzę na zabiegi, za dwa dni powinienem zacząć normalnie trenować. Myślę, że już w piątek będę ćwiczył razem z kolegami, choć może jeszcze na trochę mniejszych obrotach. Jak to się stało, myślałem, że będzie gorzej, na szczęście nic wielkiego się nie wydarzyło. Na półfinał będę na pewno gotowy.

Jak w ogóle doszło do tego urazu?

- Szczerze powiedziawszy, nawet nie pamiętam. Sytuacja, jakich wiele, nawet nie wiem, czy to ja w kogoś wpadłem, czy piłka mnie uderzyła. Zupełny przypadek.

Ostatnio zaczął Pan łapać wreszcie wysoką formę. Nie obawia się Pan, że przez ten uraz wypadnie z rytmu?

- Nie. W sumie przecież treningu żadnego nie opuszczę, jedynie ten mecz. Za to idę sobie trochę pobiegać i nadrobić to w czasie, gdy zespół będzie miał wolne.

Jest Pan teraz zadowolony ze swojej formy?

- Na pewno bardziej zadowolony w porównaniu z tym, co było, ale do końca usatysfakcjonowany nie jestem, bo jeszcze chyba bardzo długo nie będę. Przyznaję jednak, że czuję się pewnie w zespole, bardzo dobrze rozumiem się z kolegami. Pod tym względem jest lepiej niż na początku, przede wszystkim trener mi ufa, a o to chodziło.

Skąd wynikał zatem słabszy początek? Czy rzeczywiście chodziło o aklimatyzację i przejście z amerykańskiej koszykówki akademickiej na europejską?

- Na pewno jakieś zmiany musiały nastąpić, przede wszystkim musiałem zwolnić tempo. Na początku chciałem aż za bardzo, więc pewne rzeczy robiłem za szybko, a to nie zawsze było dobre. Teraz gram dokładniej i spokojniej, nie ma tej niepotrzebnej nerwowości. Nie bez znaczenia są też decyzje trenera, który uwierzył we mnie. Dostaję sporo minut, a na tym zależało mi od początku. Chciałem grać i pod tym względem sporo się zmieniło.

Teraz jednak wysoką formę prezentuje również Maciej Zieliński, który występuje na tej samej pozycji. Będzie między wami walka o minuty?

- Absolutnie o żadnej walce nie może być mowy. Chodzi o to, aby każdy dawał z siebie wszystko dla zespołu, a grać powinien ten, który w danym momencie znajduje się w lepszej formie.

Przewiduje Pan jakieś problemy z Polonią? Śląsk będzie i w tej rywalizacji faworytem.

- Na pewno to będą cięższe mecze, głównie dlatego, że Polonia stawia sobie wyższe cele niż Astoria. Zespół z Bydgoszczy mógł sobie odpuścić, bo dla nich to był już w zasadzie koniec sezonu. Polonia ma o co walczyć, więc czekają nas trudne mecze.

W porównaniu z ostatnim meczem ze Śląskiem w Polonii zagra dwóch nowych wysokich graczy. Widział Pan już ten zespół z nimi?

- Nie śledziliśmy jeszcze spotkań Polonii, na to przyjdzie czas. Widzieliśmy jedynie ich mecz w Pucharze Ligi z Anwilem Włocławek. I na pewno to lepsza drużyna od tej, z którą graliśmy ostatnio. Zresztą to play off i na pewno walka będzie o wiele większa.

Jak przewiduje Pan rozwój sytuacji w drugiej parze?

- Szczerze powiedziawszy, nie bardzo śledziłem, co się działo z tymi drużynami i niespecjalnie mnie to teraz obchodzi. Zacznę się przejmować, jak awansujemy do finału.

Jakby Pan miał postawić na zwycięzcę tej rywalizacji?

- To na Prokom.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.