Po szokującym 41:70. Czarni: nerwy i odpływ energii. Stelmet: zwiad, koncentracja, akcja, wszystko OK!

- Nawet nie muszę zaglądać statystyki, by wiedzieć, że każdy z moich zawodników zagrał najgorszy mecz w sezonie, a jako drużyna też wypadliśmy najgorzej - skomentował Donaldas Kairys, trener Energi Czarnych Słupsk. Najgorszy występ nie wziął się jednak z niczego. Koszykarzom ze Słupska zatrzęsły się portki już na samym początku walki, gdy poczuli pierwsze skutki zderzenia ze świetnie przygotowanym i zmobilizowanym Stelmetem BC Zielona Góra.

Łukasz Koszarek, kapitan Stelmetu, przypomniał przed rozpoczęciem niedzielnego spotkania, że ze Słupska rywale zwykle wyjeżdżają bez satysfakcji.

- Tutaj gra się bardzo ciężko, bo Czarni na 40 minut meczu mają gwarantowane wsparcie szóstego zawodnika, czyli publiczności - przyznawał Saso Filipovski, trener Stelmetu, który też zna realia polskiej ligi i specyfikę hali w Słupsku.

Ale to właśnie nastawienie na trudną przeprawę pomogło Filipovskiemu. - Koszykarze w pełni skoncentrowali się na pełne 40 minut meczu, wcześniej moi asystenci bardzo dobrze wykonali pracę wywiadowczą, by wiedzieć wszystko o rywalu i jego sposobach gry, a sztab medyczny postarał się, żeby wszyscy nasi zawodnicy, mimo rozmaitych dolegliwości, mogli przystąpić do meczu. Cały aparat klubowy, cały nasz system pracy sprawdził się świetnie - wyliczył trener Stelmetu BC.

Czy było tak, że Stelmet spisał się na miarę swoich dużych możliwości, ale rywal nie wytrzymał ciśnienia meczu na szczycie Tauron Basket Ligi? - My na pewno zagraliśmy dobrze. Zrobiliśmy swoje. Wysocy pokazali klasę, ale inni też się wywiązali. A czy Energa powinna zagrać lepiej? Pewnie tak - ocenił Karol Gruszecki, dziś koszykarz Stelmetu, a w ub. sezonie zawodnik zespołu ze Słupska. Kibice nie przywitali go uprzejmie. Gwizdali. - Nie przeszkadzało mi to - zapewnił Gruszecki.

Za to koszykarzom ze Słupska przeszkadzało jakby wszystko...

- Istna katastrofa w naszym wykonaniu - przyznał Donaldas Kairys, trener Energi Czarnych. Dlaczego tak się stało? - Stelmet zagrał bardzo dobrze. Odcinał nam wszystkie opcje podań, był przygotowany na nasze próby zagrań typy pick and roll. A jeśli już cokolwiek nam się udawało z przechytrzeniem obrony rywali, to nie trafialiśmy spod kosza, nie łapaliśmy piłki, albo słaliśmy kluczowe podania w trybuny. I jak się to wszystko poskłada, to wychodzi wynik 41:70 - analizował Kairys. - Od początku wszystko poszło nie po naszej myśli. Zaczęliśmy za nerwowo, z pochopnymi decyzjami, niepotrzebnymi rzutami. Chcieliśmy być stroną bardziej agresywną w tej walce. Ale za szybko ubywało nam energii. Wąska rotacja zrobiła swoje [kontuzje leczą i z rotacji wypadli: Mantas Cesnauskis i Florin Campbell - red.]. Tak, że w sumie za dużo nerwów i za mało energii doprowadziły nas do katastrofy - podsumował Litwin. - Nawet nie muszę zaglądać w statystyki, by wiedzieć, że każdy z moich graczy zagrał najgorszy mecz w sezonie. Jako drużyna też oczywiście zagraliśmy najgorzej. A przecież na Stelmet nie dość, że trzeba się świetnie przygotować, to jeszcze zagrać coś ponad standard. Tymczasem my mieliśmy katastrofalny atak, a na dodatek nic nie zdziałaliśmy w obronie. Jakbyśmy czekali wyłącznie na uśmiech losu, że Stelmet nie będzie trafiał. Ale rezultat mówi, co z tego wyszło - dodał.

Demonte Harper, rzucający Energi: - Zawiodło nasze przygotowanie mentalne. Stelmet wyszedł wyprowadził cios, a my nic. Już się po tym pierwszym ciosie nie podnieśliśmy się. Dlatego Stelmet już do końca powiększał przewagę.

Drużyny z Zielonej Góry i Słupska za kilka dni spotkają się na turnieju o Puchar Polski w Dąbrowie Górniczej. Z turniejowej drabinki wynika, że rewanż za niedzielne starcie ligowe możliwy byłby wyłącznie w finale pucharu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.