Squash to sport dla każdego. Oto kilka dowodów

- Nie dają mi fory. Nie pozwoliłabym sobie na to. Czasem nawet udaje mi się wygrać - mówi Iwona Bargenda, która od półtora roku gra w lidze w amatorskiej lidze squasha w Sportsparku. Ramię w ramię z mężczyznami.

W poprzednich tygodniach pisaliśmy gdzie narodził się squash, jak dotarł do Polski i skąd się wziął w Lublinie. Przedstawiliśmy też podstawowe zasady gry i pokazaliśmy z jakiego sprzętu najlepiej korzystać. Teraz czas poznać tych, którzy początki mają już za sobą.

Squash zdobywa coraz większe grono fanów na całym świecie. Ten trend nie omija naszego miasta. - W Sportsparku od czterech lat działa amatorska liga squasha, w której systematycznie konkuruje ok. 30 graczy. Rozgrywki podzielone są na cztery klasy: od "A" do "E". Gracze spotykają się w każdy czwartek po południu - opowiada Jacek Drwal, właściciel lokalu.

Wystarczyło, że przyszedł raz

Jarosław Duda przygodę ze squashem zaczął osiem lat temu. - Pracowałem w firmie, która była dystrybutorem sprzętu do tenisa i squasha. Chciałem sprawdzić jak to, co sprzedajemy sprawdza się w praktyce - mówi mężczyzna. I dodaje: - Pierwszy mecz zagrałem z moim ówczesnym szefem Grzegorzem Czelejem, dzisiejszym senatorem. Już po 15 minutach byliśmy potwornie zmęczeni. Dziś po godzinie gry mogę jeszcze poćwiczyć na siłowni. Wystarczyło kilka miesięcy regularnych treningów, a poprawę kondycji było widać jak na dłoni.

Od dwóch lat w Sportsparku gra Cezary Paczosa, który na co dzień zajmuje się dystrybucją produktów mrożonych. Przyznaje, że do squasha przyciągnęły go możliwości szybkiego zrzucenia kilogramów. - To niewiarygodne, że przez godzinę gry można spalić tyle kalorii, a przy tym naprawdę zdrowo się zmęczyć - zaznacza. Pan Cezary jest spoza Lublina, mimo to na kort przyjeżdża nawet dwa razy w tygodniu. Nie ma jeszcze swojego sprzętu, bo wciąż nie wie na jaką rakietę się zdecydować. - Póki co rakietę wypożyczam w klubie. Niedawno namówiłem kolegę do gry. Wystarczyło, że przyszedł raz, od razu mu się spodobało. Ze zwycięstwami jest różnie i raczej sprawiedliwie. Raz wygram ja, raz on - opowiada mężczyzna.

Nie dają mi fory

Squash zdecydowanie kojarzy się z męską rywalizacją, ale dyscyplinę tę uprawiają też przedstawicielki płci pięknej. Iwona Bargenda, która na co dzień jest radcą prawnym w squasha gra już półtora roku. Najpierw do Sporsptarku przychodziła tylko na siłownię. - Kiedy ćwiczyłam widziałam jak zawodnicy grają na korcie, a ponieważ od dziecka gram w tenisa, pomyślałam, że spróbuję swoich sił także tutaj - zaznacza pani Iwona, która przygodę ze squashem zaczęła od kilku lekcji z trenerem. - Na początku ciężko było pozbyć się nawyków z tenisa. Brałam zbyt szeroki zamach, źle trzymałam rakietę. Z czasem zaczęłam się przyzwyczajać i coraz bardziej lubić grę w czterech ścianach - dodaje zawodniczka.

Pani Iwona, oprócz rekreacyjnej gry z koleżankami, uczestniczy też w rozgrywkach ligowych. Zazwyczaj staje do walki z mężczyznami. - Nie dają mi fory. Nie pozwoliłabym sobie na to. Czasem udaje mi się wygrać. To kolejny dowód na to, że squash to sport dla wszystkich - mówi pani Iwona.

DYSKUTUJ Z NAMI O LUBELSKIM SPORCIE NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.