Bydgoszczanin ma cel: medal olimpijski za 5 lat

Eryk Apresyan zarywa noce, żeby oglądać gale boksu zawodowego i podpatrywać mistrzów. - Widzę, jak Floyd Mayweather radzi sobie z obroną, jak się odchyla. I ćwiczę, żeby mieć taki lewy sierp jak Danny Garcia.

Obserwuj autora na twitterze @R_Jaskot

16-letni bokser Zawiszy wiesza w pokoju swego trenera w klubie koszulki upamiętniające swoje medale. Na razie to tylko juniorskie zdobycze - z mistrzostw Polski, Europy i świata. Marzy, żeby znalazło się tam także trofeum z igrzysk olimpijskich w Tokio. Dał sobie na to pięć lat. Od trzech wygrywa mistrzostwa Polski, w tym roku pokazał, że jest lepszy od rówieśników z innych krajów. - Co roku chcę zdobywać mistrzostwo Polski. W wieku 18 lat będę seniorem i celem od razu będzie dominacja w mojej wadze. Potem półzawodowa liga WSB, otrzaskanie się na dorosłych mistrzostwach Europy i świata, a w końcu igrzyska - mówi. W 2020 roku będzie miał 21 lat. Ostatecznym celem jest zawodowstwo. Jeśli w Tokio pokaże się z dobrej strony, kolejka promotorów sama ustawi się pod jego drzwiami.

Czy Bydgoszcz jest dobrym miejscem do nauki boksu dla zawodnika z tak wysokimi aspiracjami? Miasto nie słynie z pięściarzy. Największy sukces to medal olimpijski Jerzego Adamskiego sprzed ponad pół wieku. - Ja bym powiedział, że w ogóle Polska nie jest dobrym miejscem do nauki - mówi. Celem jest wyjazd za granicę. - Rosja to też bokserska potęga, ale myślę o USA. Tam do boksu zawodowego przygotowują najlepiej. W Polsce, obojętnie jak dobry będzie zawodnik, to jak na warunki światowe, za walki dostanie grosze - mówi.

Boks ma we krwi

Armenia ma 3 miliony mieszkańców. Większość Ormian żyje poza jej granicami. Emigrację wybrał też ojciec Eryka, który przyjechał do Polski w latach 90. Kiedy okazało się, że jego syn jest za gruby, wysłał go na bokserskie zajęcia. W Armenii kochają boks. Mistrzowskie pasy wielokrotnie bronili Arthur Abraham i Vic Darchinyan. Oni też wyjechali z kraju. Pierwszy od dziecka żyje w Niemczech, drugi mieszka w Australii.

Apresyan w wieku 8 lat trafił do bydgoskiej Astorii, ćwiczył pod okiem trenera Adama Koźlika. Niewiele boksu, dużo ćwiczeń ogólnorozwojowych. Kiedy grupa się rozpadła, trafił do Zawiszy.

W styczniu skończy 17 lat. - Wyższa kategoria, czyli jeszcze więcej pracy - mówi. Ciągle myśli, co można poprawić. - Chcę być pod opieką lekarzy, żeby wszystko było prowadzone z głową. Jeszcze nie wiem, czy będę zmieniał klub, ale kto wie. Tutaj mam za mało sparingpartnerów - wyjaśnia. Polski boks amatorski od lat jest w głębokim kryzysie. - Mamy niewielu zawodników na dobrym poziomie. Brakuje też trenerów. Widzę, jak to wygląda na świecie i gdzie my jesteśmy.

W starciu z zawodnikami z byłego ZSRR powtarza się jeden scenariusz - rywale zadają niewiele ciosów, ale dzięki technice trafiają tam, gdzie chcą. - U nas często trenujemy siłę i kondycję, ale po którymś ciosie na korpus to już się na niewiele zdaje - mówi. W jego kategorii wiekowej nokauty zdarzają się głównie po uderzeniach w wątrobę. - Przy dobrym trafieniu jest ściśnięta tak mocno, że nie da się dalej boksować. W szczękę trzeba trafić przede wszystkim celnie, niekoniecznie mocno. Walczymy w kaskach i rękawicach, które rozpraszają uderzenie. Siła ciosu nie jest taka duża, ale nokauty się zdarzają.

Na razie walczy w wadze do 66 kg. W boksie zawodowym będzie szukał szczęścia w wadze junior średniej, czyli limicie 69,8 kg lub ewentualnie w średniej (72,5 kg).

Ciśnienie w uchu

W tym roku, we Lwowie, Apresyan zdobył srebrny medal mistrzostw Europy do lat 16. Potem pojechał na mistrzostwa świata do Sankt Petersburga i wywalczył brązowy medal.

Najsilniejszym uderzeniem Apresyana jest lewy sierpowy. Tak samo jak u mistrza świata w wadze półśredniej Miguela Cotto. Apresyan godzinami ogląda nocne gale boksu zawodowego i kombinuje, co warto godzinami powtarzać przy lustrze albo w ringu. - Widzę, jak Floyd Mayweather radzi sobie z obroną, jak się odchyla, jak lewy sierpowy wyprowadza Danny Garc~a.

W półfinale mistrzostw w Sankt Petersburgu Apresyan walczył z Rosjaninem Edgarem Tcambowem. - Czy czułem ciśnienie? Czułem w uchu, bo mi bębenek pękł - śmieje się. Polak przegrał walkę z bardziej doświadczonym przeciwnikiem, który ma na koncie aż 150 walk więcej. Zdobył brąz.

Inne kluby już pytają

Na koszulkach wiszących na żółtej ścianie w pokoju na Zawiszy flamastrem napisano "Eryk Apresyan dla trenera Pawła Matuszewskiego". - Eryk wciąż jest kadetem, więc przed nim sporo czasu na naukę i dużo pracy. Ale nie znam w jego wieku kogoś tak mądrego. Wszystko ma poukładane. Jeśli będzie tak podchodził do sportu jak teraz, to powinien zrobić wielki wynik. Przede wszystkim wkłada serce. Mamy kilku zawodników pochodzących ze Wschodu i oni wszyscy żyją boksem - mówi szkoleniowiec. Na razie myśli o tym, jak zatrzymać w klubie największy talent. - To ciężki temat. Człowiek by chciał, żeby chłopak rozwijał się u nas, ale nie ma z kim walczyć. Nie ma ligi bokserskiej, nie ma gdzie się rozwijać. Jedyne o czym możemy marzyć, to utrzymanie go do igrzysk w Tokio. W Zawiszy będziemy robić wszystko, żeby to się udało - mówi Matuszewski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.