Serie A. Czy sieroty po Mourinho odżyją? Ktoś wreszcie zechciał Inter

Gian Piero Gasperini nie jest ani pierwszym, ani nawet drugim wyborem właściciela mediolańczyków. Trenerem wicemistrza Włoch został głównie dlatego, że sławniejsi propozycje odrzucali. Ale reputację ma fantastyczną

Gasperini sam doskonale wie, gdzie plasował się w hierarchii, bo operę mydlaną o poszukiwaniu nowego szefa szatni na San Siro oglądały całe Włochy.

Właściciel klubu Massimo Moratti najpierw skontaktował się z Marcelo Bielsą, Aregntyńczykiem odpowiedzialnym za uwodzicielski styl gry reprezentacji Chile na zeszłorocznym mundialu, promowanym przez kilku mediolańskich piłkarzy pamiętających go ze współpracy w kadrze argentyńskiej. Ale Bielsa odmówił "z powodów osobistych". On do Europy w ogóle się nie wybiera, nieoficjalnie wiadomo, że bez skutku zapraszały go do siebie też Roma oraz Sevilla.

Inter rozglądał się dalej. Z André Villasa-Boasa, który podbił Ligę Europejską z również zachwycającym stylem gry Porto, zrezygnował, bo nie mieściło mu się w głowie, że za samo rozpoczęcie negocjacji trzeba zapłacić dotychczasowemu klubowi trenera horrendalne 15 mln euro zapisane w klauzuli wykupu. Mieściło się to w głowie Romanowi Abramowiczowi, więc młodego Portugalczyka zatrudniła Chelsea.

Nie było też szans zaproszenia do Mediolanu Fabia Capella, który za swój dorobek selekcjonera reprezentacji Anglii zbiera niemal wyłącznie cięgi, ale z tamtą federacją rozstać się jakoś nie może. Sinisza Mihajlović wolał zostać w Fiorentinie, by spróbować wynieść ją przynajmniej do krajowej czołówki. Kwartetem wymienionych Moratti interesował się na pewno, żonglująca domniemanymi kandydaturami prasa wspominała też o Carlo Ancelottim (związany z Milanem, ponoć nie ma zamiaru pomagać lokalnym rywalom, po zwolnieniu z Chelsea zapowiedział roczny urlop) i Guusie Hiddinku (walczy z turecką kadrą o Euro 2012). Wszyscy noszą nazwiska znane ponad granicami, wszyscy okazali się być poza zasięgiem klubu, który rok temu wygrał Ligę Mistrzów. Moratti się miotał, wreszcie zdesperowany rzucił, że nie wyklucza zatrzymania dotychczasowego trenera Leonardo, choć ten zdążył już umówić się na pracę jako dyrektor sportowy Paris Saint-Germain. Chaosu przybywało, ambicje prezesa malały. Aż postawił na Gasperiniego, który wie, że w idealnym świecie nowy pracodawca by go do szatni - przynajmniej na razie - nie wpuścił.

Przez cały sezon Inter usiłował otrząsnąć się z traumy po rejteradzie do Madrytu José Mourinho, bossa przez piłkarzy uwielbianego. Ożywić przywiędłej drużyny nie zdołał ani Rafa Benitez - wytrawny taktyk, bardzo doświadczony, ani Leonardo - lubiący improwizację, z minimalnym, jednorocznym doświadczeniem. Pod rządami pierwszego błyskawicznie stało się jasne, że mediolańczycy nie wygrają po raz szósty z rzędu Serie A, drugi podpisał się pod szokującą klęską w Champions League - ćwierćfinałowym 2:5 z Schalke na własnym stadionie.

53-letni Gasperini stoi gdzieś pomiędzy oboma poprzednikami. Z wielkim futbolem styczność miał niewielką, ale nowicjuszem nazwać go nie sposób.

Przez dekadę doglądał młodzieży w Juventusie. Samodzielną karierę rozpoczął w Crotone, które z trzeciej ligi pociągnął do drugiej. Awansował też - już do Serie A - z Genoą, by w najwyższej klasie rozgrywek przez cztery lata utrzymywać ją w górnej połówce tabeli. Szczyt jego piłkarze przeżyli w sezonie 2008/2009 - zajęli piąte miejsce, najwyższe od blisko dwóch dekad. I w pewnym sensie padł ofiarą własnego sukcesu. Gdy miniony sezon Genoa rozpoczęła źle i błąkała się nieopodal strefy spadkowej, już w listopadzie został zwolniony. Przyzwyczajony do sukcesu prezes nie umiał wybaczyć kryzysu wtedy, gdy liczył na to, że jego drużyna z urokliwej niespodzianki zmieni się siłacza.

Urokliwej, bo Gasperini, zwolennik oryginalnego ustawienia taktycznego z trójką obrońców, zawsze żąda od podwładnych gry bezkompromisowej i przyjemnej dla oka. Reputacji po dymisji nie stracił - to raczej wcześniej osiągał wyniki ponad stan, choć w każdym okresie transferowym przez jego szatnię przechodził huragan, wymiatając zeń kluczowych graczy (czterech trener spotka w Interze - Ranocchię, Thiago Mottę, Kharję, Milito). Zwrócił uwagę samego Aleksa Fergusona, który przed dwoma laty proponował mu funkcję asystenta w Manchesterze United. A jego wysłannicy co rusz zasiadali na genueńskim stadionie, by podglądać unikalny sposób gry gospodarzy.

Pobłogosławił Włocha jednak przede wszystkim sam Mourinho. - To dla mnie najtrudniejszy przeciwnik w Serie A - mówił po ubiegłorocznym remisie na San Siro między Interem a Genoą. - Ile razy zmieniałem taktykę, on natychmiast adaptował do niej swoją drużynę. Właśnie obejrzeliśmy 0:0 spektakularne dla każdego, kto kocha futbol.

Najbardziej pożądani na rynku transferowym

 

Inny wybitny fachowiec - Arrigo Sacchi - w ciągu sondowanych przez Inter trenerów widzi dowód na to, że mediolańskie szefostwo nie wie, czego chce. I pyta, czy Gasperini zdoła podporządkować piłkarzy swojej wizji gry, czy sam będzie musiał im ulec. Wejdzie do szatni jako przedstawiciel opcji mocno zapasowej, a teraz czyta, że ma tylko przeprowadzić nerazzurrich przez okres przejściowy, w oczekiwaniu na naprawdę wielką trenerską osobowość. Marzenie Morattiego wszyscy znają. Na imię mu Josep, na nazwisko - Guardiola. Na razie prowadzi obwoływaną drużyną wszech czasów Barcelonę, ale co rusz powtarza, że długo tam nie zabawi.

Nowy trener Interu Mediolan ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.