Można z Czechami, można z Niemcami?

Jeśli środowy mecz z szóstą drużyna rankingu FIFA miał zbudować w polskich piłkarzach poczucie własnej wartości niezbędne na Euro, to swoje zadanie spełnił.

Piłkarze Leo Beenhakkera udowodnili sobie, że zakręt na którym jest wielu z nich w zagranicznych klubach można przy okazji meczu reprezentacji zostawić za sobą. Rzecz jasna mecz z Czechami był tylko towarzyski, ale Polacy nie zasłużyli, by przypominając to umniejszać ich wygraną.

Nie będę nawet podejmował dyskusji czy Czesi grali na 100 procent, czy na 90, bo każdy kto oglądał mecz widział, że robili co można, by nie przegrać. Nikt nie podarował Polakom tego zwycięstwa, ale też przesadą byłoby stwierdzenie, że wydrapali je rywalowi tylko pazurami. Oba gole padły dzięki piłkarskiej klasie: rewelacyjnej asyście Dudki - pierwszy, i takiemu samemu strzałowi Lewandowskiego - drugi. Dodając do tego karnego obronionego przez Boruca daje to klucz do zwycięstwa nad rywalem górującym wyszkoleniem i umiejętnościami.

Beenhakker powtarzał swoim graczom, że dobry wynik z Czechami będzie dla nich wskazówką, iż można w końcu przełamać odwieczny kompleks pierwszego rywala Polski na Euro 2008. Czesi nie tylko byli katami Niemców na portugalskim Euro, ale jeszcze pobili ich 3:0 w Monachium na koniec ostatnich eliminacji.

Nie twierdzę, że zobaczyliśmy na Cyprze drużynę bez wad. W drugiej połowie Beenhakker kilka razy podbiegał do linii bocznej wykonując rękami ruch jakby głaskał piłkę. Pokazywał w ten sposób Polakom, że za szybko zrezygnowali z utrzymywania inicjatywy starając się już tylko ocalić wynik. Zaleta tego była przynajmniej taka, że Fabiański mógł pokazać tyle klasy, ile Boruc.

To miał być mecz Artura Wichniarka - jego szansa na pokazanie, że to właśnie on może być na Euro 2008 tym kim Matusiak, Saganowski i Rasiak byli w eliminacjach. Piłkarz Arminii miał swój mały udział przy golu Łobodzińskiego i rewelacyjne podanie do Smolarka pięć minut później, po którym napastnik Racingu przegrał pojedynek z najlepszym bramkarzem świata.

Ale bohaterem meczu Wichniarek na pewno nie został. Szkoda, że wytrwał tylko 45 minut. Nie szkoda, że ma już w kieszeni powołanie na kolejny mecz z USA. W grze o Euro 2008 swojej szansy nie stracił.

Komentarz Rafała Steca

Leo Beenhakker po meczu

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.