Zwroty Małysza

Nie jestem szaleńcem, który ma zamiar wmawiać wszystkim, w tym sobie, że Adam Małysz jest na najlepszej drodze do odegrania wielkiej roli w zbliżającym się Turnieju Czterech Skoczni. Bo nie jest.

10. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata to dosadny komentarz do obecnej formy Polaka. Nie tylko miejsce jednak, bo Małysz nie miał w tym sezonie ani jednego lotu na miarę swojej klasy i talentu. Morgenstern, Schlierenzauer, Kuettel, Hilde, a nawet weteran Ahonen wydają się mieć znacznie więcej argumentów, by wygrywać prestiżowe konkursy w Niemczech i Austrii.

Na pocieszenie pozostaje nam znany motyw tajemniczych zwrotów charakterystycznych dla skoków narciarskich. Pamiętacie sezon olimpijski 2001-2002? Z dziewięciu konkursów Pucharu Świata rozegranych przed Turniejem Czterech Skoczni Małysz wygrał sześć. Czyli dominował prawie tak, jak dziś Morgenstern, a wśród skoczków i trenerów trudno było znaleźć wtedy człowieka, który nie wskazywałby Polaka jako zwycięzcy 50. TCS. Mówiło się, że jest szansa, by po raz pierwszy w historii wszystkie cztery konkursy Turnieju wygrał jeden człowiek. No i wygrał, tyle, że nie był nim Małysz, ale Sven Hannawald.

Osiem lat mija właśnie od 49. Turnieju Czterech Skoczni, który uczynił Polaka wielką gwiazdą skoków narciarskich. Od tego czasu zwrotów przeżyliśmy wiele. Ostatni w ubiegłym sezonie, gdy z siedmiu konkursów zamykających Puchar Świata Polak wygrał sześć...

Przed startem 56. Turnieju Czterech Skoczni wypada nam czekać na następny.

Copyright © Agora SA