Polska trzecia w finałowym turnieju Ligi Światowej siatkarzy!

Polscy siatkarze odnieśli największy sukces w historii swoich startów w Lidze Światowej! Po wygranej 3:0 z Argentyną biało-czerwoni wywalczyli brązowy medal. Mimo, że ich gra nie powalała na kolana, a w trakcie całego turnieju sprzyjało im ogromne szczęście.

Tysiące fanów nie mogą się mylić. Facebook.com/Sportpl ?

Czy ten wynik oznacza, że reprezentacja Polski należy w tej chwili do ścisłej czołówki światowej? I tak i nie. Oczywiście 3. miejsce jest ogromnym sukcesem, ale trzeba zdać sobie sprawę, że gdyby nie gospodarskie ustawienie grup (wszystkie najlepsze zespoły świata znalazły się drugiej połówce), Polaków w pierwszej czwórce pewnie by nie było. Mało tego, biało-czerwoni mimo pomocy "organizacyjnej" nie doczłapaliby do półfinałów, gdyby w ostatnim meczu tej słabszej, polskiej grupy Argentyńczycy nie zagrali głównie rezerwami (Polacy wymęczyli zwycięstwo 3:2). I nie ma większego znaczenia przebieg meczu o 3. miejsce, bo po półfinałowej porażce z Brazylią, z Argentyńczyków zupełnie zeszło powietrze. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w sobotni wieczór cały zespół wybrał się do Sopotu na kolację w... restauracji Mc Donald's, gdzie siatkarze zajadali się hamburgerami i frytkami.

- Nie oszukujmy się, zwycięstwo z Argentyną w decydującym o awansie do półfinału meczu było możliwe tylko dzięki temu, że rywale mieli pewny awans do półfinału - mówi Andrzej Niemczyk, były selekcjoner reprezentacji Polski kobiet, dwukrotny mistrz Europy.

Tak relacjonowaliśmy na żywo mecz Polska - Argentyna

Kurek superstar

Po turnieju w Gdańsku nie ma wątpliwości, że sukces Polaków nie byłby możliwy, gdyby nie kapitalna postawa Bartosza Kurka. Ten zawodnik sprawia wrażenie niezniszczalnego. Po wyczerpującym sezonie klubowym, po wycieńczającej fazie interkontynentalnej Ligi Światowej (zarówno w Skrze Bełchatów, jak i reprezentacji jest najbardziej eksploatowanym siatkarzem), on jak gdyby nigdy nic w finałowym turnieju ciągnął swój zespół niczym parowóz, będąc dla rozgrywającego Łukasza Żygadły pierwszą, drugą i trzecią opcją w ataku. Do meczu o 3. miejsce Polacy w czterech meczach zdobyli własnymi akcjami 190 punktów. Sam Kurek zdobył ich aż 70, reszta zespołu (czyli w sumie 12 zawodników) 120. W każdym meczu był absolutnym liderem zespołu i momentami musiał czuć się na boisku bardzo samotny. Czy wokół Kurka uda się zbudować zespół światowej klasy? - Bartek udowodnił, że już w tej chwili jest w ścisłej elicie najlepszych siatkarzy świata, ale my takich Kurków musimy jeszcze mieć dwóch albo trzech. On sam nic nie zdziała - podkreśla Niemczyk.

Co z tym serwisem?

Serwis to w tej chwili chyba największa bolączka polskiego zespołu. Tylko trzech zawodników ma w swoim repertuarze mocną zagrywkę z wyskoku: Kurek, Jakub Jarosz oraz największy pechowiec finałowego turnieju Zbigniew Bartman (odniesiona w pierwszym meczu z Bułgarią kontuzja łydki wykluczy go z gry na minimum 6 tygodni). Reszta posyła na stronę rywala baloniki (z zawstydzającą prędkością ok. 40-50 km/h), które nie byłyby w stanie zrobić krzywdy nawet żeńskiej drużynie kadetek. W pozostałych zespołach proporcje są odwrotne - na korzyść tych serwujących potężnie z wyskoku. Na dodatek Polacy potrafili te swoje słabe zagrywki seryjnie psuć, apogeum przyszło w drugim secie meczu z Włochami, kiedy biało-czerwoni w aut lub w siatkę posłali sześć piłek z rzędu.

- Nie dość, że za dużo psujemy, to jeszcze to czego nie uda nam się popsuć, gramy za łatwo. Jeśli w dzisiejszej siatkówce grasz szybującą zagrywkę na piąty-szósty metr to zapomnij! Ja to mogę przyjmować plecami - obrazowo tłumaczy Niemczyk. - Przez to nasza najsilniejsza strona czyli gra blokiem jest rozgrywana. Blok staje się bezradny wobec przygotowanych ataków rywali. Np. z taką Rosją nie mamy na co liczyć. Po turnieju trzeba zrobić analizę. Każde dotknięcie piłki jest zapisane w komputerze, trzeba zrobić docelowy trening - podkreśla Niemczyk.

Z tej mąki będzie chleb

Mimo tych wszystkich minusów Polacy odnieśli największy sukces w historii swoich startów w Lidze Światowej. O czym to świadczy? Przede wszystkim o niesamowitym charakterze tego zespołu. Biało-czerwoni biorąc pod uwagę tylko i wyłącznie siatkarskie rzemiosło, rozegrali jeden naprawdę dobry mecz: o 3. miejsce z rozkojarzoną Argentyną. Pozostałe zwycięstwa wyszarpała - przy ogromnej pomocy niesamowitej polskiej publiczności - wolą walki. Jeśli dołożyć do tego trochę więcej jakości, w niedalekiej przyszłości znów możemy mieć wielki zespół.

- W tym składzie i na tym etapie przygotowań trener Andrea Anastasi może być zadowolony. W Gdańsku zabrakło czterech ludzi z pierwszej szóstki. Dopiero po mistrzostwach Europy, a nie Pucharze Świata przyjdzie czas na ocenę pracy trenera. Inne zespoły grają w pełnych i mocnych składach, znają się na pamięć, wiedzą czego wymagają od nich trenerzy. U nas jeszcze tego nie ma - zaznacza Niemczyk. Ta czwórka zawodników to Paweł Zagumny, Mariusz Wlazły, Michał Winiarski i Daniel Pliński. Trener Anastasi sugerował w rozmowach, że pytanie o przyczyny nieobecności tych zawodników trzeba zadać właśnie im. On powołał wszystkich najlepszych, dostępnych na tę chwilę zawodników. - Dla mnie to nie była z ich strony odmowa gry w reprezentacji. Zagumny, Winiarski, Wlazły, Pliński... oni wszyscy potrzebowali odpoczynku. Kurek też grał dużo? Gdybym był w jego wieku nie potrzebowałbym wakacji przez 10 lat. On musi jeszcze dużo, dużo pograć, by dojść do takiego poziomu zmęczenia jak tamci. Jak Anastasi będzie się z nimi baraszkował, to oni powiedzą mu: spierd...! W takim razie nie gramy w ogóle. Ale jeśli podejdzie do tego ze zrozumieniem to oni wrócą - nie ma wątpliwości Niemczyk.

 

LŚ: Droga Polaków do brązowego medalu [GALERIA]

 

Gdzie tkwią rezerwy?

Oprócz powrotu do zespołu czwórki wspomnianych wyżej siatkarzy, według Niemczyka rezerw można szukać gdzie indziej. - Brakuje mi w kadrze choćby Fabiana Drzyzgi, bo trzeba pamiętać, że tak nieobecny dziś w kadrze ale nadal kluczowy Paweł Zagumny, czy rozgrywający dziś Łukasz Żygadło nie są młodzi. Oni jeszcze trochę pograją, jeszcze zrobią olimpiadę w Londynie, ale później mogą zrezygnować z kadry na dobre. Do tego czasu musimy mieć zdrowego i w pełni przygotowanego wysokiego rozgrywającego, a takim jest Drzyzga. Tak jak lubię i cenię naszego małego Pawła Woickiego, tak uważam, że z nim świata nie zawojujemy. On jest za mały nawet na ligę. A brak Drzyzgi, czy innych młodych siatkarzy na takim turnieju, nawet gdyby miał go spędzić na trybunach to wielka strata - twierdzi były trener "Złotek". Ma również zastrzeżenia do sposobu wykorzystania Bartmana. - Kiedy Zbyszek wyleczy kontuzję, powinien wrócić na pozycję przyjmującego. Bartman pokazał, że w grze po przekątnej może grać tylko w sytuacji S.O.S. To nie jest zawodnik na tę pozycję. On jeszcze dziś atakuje lepiej lewą niż prawą stroną. Teraz musi zapierniczać dzień i noc nad przyjęciem, by się wcisnąć na przekątną z Kurkiem - podkreśla Niemczyk.

Pochwały dla organizatorów Ligi Światowej ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.