F1. Webber drapie się po głowie. Zespół się pomylił?

Jeśli Mark Webber był nieco oszołomiony wynikami sobotnich kwalifikacji, kiedy to jego kolega z zespołu Red Bulla Sebastian Vettel zdeklasował rywali, to można sobie wyobrazić jego zdziwienie po wyścigu. Bolidy Red Bulla są podobno identyczne, a mimo to Vettel przekroczył linię mety aż o 40 sekund przed Australijczykiem, który ostatecznie był piąty. Webber zarzuca stajni, ze nie zdecydowała się na skorzystanie z KERS.

Dla Marka Webbera piąte miejsce to nadal najlepszy rezultat na w jego ojczyźnie. W Melbourne Australijczyk ukończył wyścig ze stratą 38.171 sekundy za Sebastianem Vettelem, z którym toczy rywalizację wewnątrz zespołu. Przepaść dzieląca oba bolidy w kwalifikacjach i w wyścigu jest dla niego co najmniej niezrozumiała.

- To irytujące. Chciałem wyciągnąć z bolidu więcej. Myślę, że mieliśmy szansę na więcej - mówił Webber.

Przed Webberem finiszowali również Lewis Hamilton, sensacyjnie Witalij Pietrow oraz Fernando Alonso. Australijczykowi nie powiódł się plan, który zakładał tylko dwa pit-stopy. Webber postanowił zaufać nowym oponom Pirelli, które go bez wątpienia zawiodły, bo z pomocy mechaników korzystał aż trzykrotnie. Kierowca Red Bulla miał nadzieję, że wyręczą go miękkie opony, ale i to wcale się nie opłaciło.

Po wyścigu Webber przyznał, że zespół nie zdecydował się na skorzystanie z systemu KERS, który wg niego poprawiłby znacząco rezultat drugiego samochodu, w końcu system gwarantuje podobno nawet o pół sekundy szybsze okrążenia.

- Nie radziliśmy sobie z oponami. Byliśmy znacznie gorsi pod tym względem, dlatego byłem krok do tyłu pod względem strategii. Chciałbym, by było już jutro - zakończył zmęczony Australijczyk.

 

Ruszył sezon F1! Są niespodzianki... [ZOBACZ GALERIĘ]

 

GP Australii: Masa nauki. Kluczowa strategia zmiany opon

Szczęsliwy Pietrow trzeci w Grand Prix Australii ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.