Wszystko zaczęło się od telewizyjnej reklamy oraz rozstawionych po całym kraju billboardów. Piotrkowską, główną łódzką ulicą, przejść swobodnie nie może. Bez przerwy ktoś go pozdrawia, robi sobie zdjęcia, prosi o autograf. Zresztą trudno go nie zauważyć, skoro ma 195 cm wzrostu i waży 148 kg. - Nie wiem, czy to reklama, czy to moja gra, czy może moja nietypowa uroda i długie włosy ściągają na mnie ludzi - opowiada Gabunia, który jest bohaterem pierwszego odcinka cyklu reportaży Bartosza Buka i Przemysława Iwańczyka "Mistrzu Ty mój...".
O człowieku, który pobił Marcina Gortata
Na owianych złą sławą Starych Bałutach jest bohaterem. - Nigdy nie spotkała mnie żadna przykrość, wszyscy mówią mi: Merab, jesteś zajeb... Ludzie, których pierwszy raz widzę, zapraszają mnie na urodziny do domu, proszą, bym wręczał ich dzieciom prezenty - opowiada człowiek-skała.
Nim przyjechał do Polski, przeżył pierwszą wojnę w Gruzji. Przed drugą zdążył uciec, ale zginęli dwaj jego najbliżsi przyjaciele. - Nie chcę o tym mówić, jest mi przykro, brat opowiadał mi, jaki zastał widok po wybuchu bomby - mówi nasz bohater. Prezydent Łodzi, Hanna Zdanowska, jest na każdym meczu z udziałem Gabuni. - To nasza wizytówka, nasz ambasador. Znają go wszyscy, jest szalenie lubiany - opowiada, a panie, które z klubu, które pomagały Gabuni zaaklimatyzować się w Łodzi dodają: - Nie można o nim powiedzieć złego słowa. Choć wygląda jak Samson, jest człowiekiem do rany przyłóż.
Pierwszym klubem Gabunii w Polsce był AZS Warszawa, któremu pomógł w zdobyciu mistrzostwa Polski. Później przeszedł do Budowlanych, a z łódzkimi rugbistami dwa razy z rzędu sięgnął po ligowe złoto. Teraz dostał powołanie do reprezentacji Polski w rugby. Jest to możliwe, bo choć nie ma jeszcze polskiego obywatelstwa, nie zagrał żadnego meczu w seniorskiej kadrze Gruzji. Selekcjoner postawił mu jednak warunek - rugbista musi zrzucić kilka kilogramów.
O niesamowitym Gruzinie "Gazeta Wyborcza" pisała już w listopadzie.
- Jego widok robi wrażenie na każdym. Z pozoru wygląda jak powolny tłuścioch, ale tak naprawdę jego ciało to jedna wielka masa mięśni - mówił Mirosław Żórawski, trener Budowlanych, podkreślając, że na boisku rywale odbijają się od niego piłeczki ping-pongowe.
Merab opowiadał nam również o swojej wizycie w ojczyźnie, kiedy reprezentacja Polski zmierzyła się z Gruzją. Zakończyło się to wielką imprezą na kilkadziesiąt osób. - Jego rodzina zaprosiła kadrę do siebie - wspomina Żórawski. - Świetnie się wtedy bawiliśmy. Zobaczyliśmy, jak wygląda tamtejsze życie i Meraba w ludowych tańcach.
Gwiazda z Gruzji w polskiej reprezentacji rugby?