Domenicali powiedział, że po GP Europy był wściekły. - Oczywiście, że byliśmy okropnie źli, bo przez całą tę sytuację z safety carem straciliśmy punkty, które nam się należały - powiedział Włoch.
Do białej gorączki doprowadziła go sytuacja, w której po wypadku Webbera (czytaj na blogu Raj One) na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Jednak kiedy wjeżdżał na tor, został wyprzedzony przez Lewisa Hamiltona. Reszta stawki, z dwoma kierowcami Ferrari na czele jechała już za safety carem.
Kierowca McLarena został ukarany za ten manewr, ale dopiero pod koniec wyścigu, kiedy sytuacja była już unormowana, a jego druga pozycja niezagrożona.
- Sędziowie podejmując taką a nie inną decyzję, wysyłają sygnał do kierowców. Panowie warto jest czasem złamać przepisy. To nie w porządku - powiedział Włoch.
Szef Ferrari czuje się pokrzywdzony opieszałością sędziów: - Frustracja pojawia się wtedy, kiedy masz świadomość, że kara jest, owszem, słuszna, ale jej opóźnione egzekwowanie, nie ma żadnego wpływu na wynik wyścigu.
- Nasz team rozmawiał już z FIA, w sprawie zmiany regulacji dotyczących pojawiania się samochodu bezpieczeństwa na torze - przyznał Domenicali. - Wyścig o Grand Prix Europy jest już historią i nie da się nic w nim zmienić, ważne, żeby w przyszłości uniknąć sytuacji podobnych do tej na torze w Walencji - dodał.
W dalszej części wypowiedzi szef włoskiego teamu odniósł się do GP Europy:- Oceniając, z technicznego punktu widzenia nasz występ w GP Europy, muszę powiedzieć, że zrobiliśmy krok do przodu. Oczywiście, do Red Bulla, jest nam wciąż całkiem daleko, ale idziemy w dobrym kierunku - podsumował niedzielny wyścig Domenicali
- Muszę przyznać, biorąc pod uwagę sportowy aspekt niedzielnego wyścigu w Hiszpanii, że jesteśmy największymi pechowcami w stawce. W czołówce, która jechała tuż za samochodem bezpieczeństwa i miała najwięcej do stracenia jechali obaj nasi kierowcy.
Szef Ferrari odniósł się również do słów Fernando Alonso, który po GP Europy powiedział, że to co się stało to hańba i wstyd. Zarzut, jakoby wynik wyścigu został zmanipulowany przez FIA, zelektryzował środowisko - Reakcja Fernando była bardzo emocjonalna, mówił w afekcie. Powinniśmy być dla niego bardziej wyrozumiali.
O konieczności redefinicji zasad funkcjonowania samochodu bezpieczeństwa wypowiada się nie tylko Domenicali. Dyrektor zespołu Red Bull, Christian Horner przyznaje rację Włochowi : - Moim zdaniem FIA musi się przyjrzeć raz jeszcze safety carom. Zdaniem Mike'a Gascoyne, technicznego dyrektora Lotusa, wydarzenie z Hamiltonem w roli głównej, to wynik ciągłych, potrzebnych zmian w regulaminie. - Charlie [Whiting, dyrektor wyścigowy FIA], stara się ulepszać zasady odbywania wyścigów. Robi to najlepiej jak może, a trzeba wiedzieć wszystkim, że to bardzo trudna praca. Za każdym razem, jeśli się coś zmienia, pozbywa się starych problemów, jednak na ich miejscu pojawiają się nowe. To właśnie jedna z takich sytuacji. - powiedział dyrektor techniczny Lotusa.
Relacja z GP Europy