MŚ 2010. Od Euro 2004 po Brazylię - jaki jest ten mundial

Wszyscy uczestnicy mundialu wdzięczyli się już po dwa razy, więc wolno nam sporządzić wstępne streszczenie tego, co się wyprawia w RPA. Wyjąłem kilka wątków, które zwracają uwagę i, jak sądzę, mogą zainspirować ciekawą dyskusję na forum.

1) Anglia, Francja, Hiszpania, Niemcy, Włochy - dwa zwycięstwa w 10 meczach. Supermocarstwa z naszego kontynentu wypracowały dorobek, który wygląda trochę jak echo sensacyjnego Euro 2004. Rzężą z najróżniejszych przyczyn. W stratach Hiszpanów i Niemców dostrzegłem głównie nieszczęśliwe sploty okoliczności; Anglicy zdają się ciut niedomagać fizycznie (może Capello planował rozpęd w fazie pucharowej?); Francuzów rozłożyła wojna domowa, do których Alan Finkielkraut dopisuje podteksty związane z podziałami rasowymi i wyznaniowymi; Włochom ewidentnie brakuje jakości - są jedynym uczestnikiem mundialu, który w 2010 roku nie wygrał meczu. Generalnie tyle wszędzie rozlało się kłopotów i kiepskiego nastroju, że zacząłem wierzyć w sukces sielanki argentyńskiej pod ręką Maradony;-)

2) Fantastyczny start Ameryki Południowej, który jeszcze niczego nie gwarantuje, oraz totalna klęska Afryki, której już chyba nic nie uratuje. Jeśli żadna jej reprezentacja nie awansuje do 1/8 finału, kontynent od ćwierćwiecza wpychany przez ekspertów (marzycieli?) w typie Pelego na podium mundialu wykona duży krok w tył. (O czym oczywiście napiszemy osobno, obszernie, w odpowiednim momencie).

3) Zastraszająco wysoki odsetek potwornie niecelnych strzałów z dystansu i rzutów wolnych. Można sobie wmawiać, że wybitni piłkarze - czasem specjaliści od kopnięć na odległość klasy Wesleya Sneijdera - zostali zaczarowani w złe baletnice, ale uprawnione jest też podejrzenie, że piłka Jabulani ma jednak zbyt dużo do powiedzenia na tym turnieju. Zwróćcie również uwagę, jak trudno opanować ją po długich podaniach górą - Holendrzy zwłaszcza w pierwszym meczu zrezygnowali po pewnym czasie ze swojego ulubionego rozciągania gry na całą szerokość boiska, bo niemal każdy przerzut oznaczał stratę.

4) Brazylia. Dla mnie drużyna idealnie skomponowana, o najbardziej klarownej i rozumianej przez piłkarzy taktyce, tchnąca nienaruszalną pewnością siebie. Gdyby nie medialny cyrk, który każdego dnia wypluwa kolejne pseudoaferalne zmyślenie, by podtrzymywać emocje narodu w temperaturze wrzenia, "Canarinhos" płynęliby przy bezwietrznej pogodzie, której nie zakłóciłaby nawet skandaliczna czerwona kartka dla Kaki.

Ale lubię w mundialu to, że już w następnej ta supergrupa może wpaść na Hiszpanię i - przy złym dniu - dać swój ostatni koncert...

Podyskutuj z autorem na jego blogu ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.