Najwięcej na liczniku podczas niedzielnych zawodów miał partner Kubicy z francuskiego teamu - Witalij Pietrow. Rozpędził swój bolid do 324,7 km/h, dzięki czemu był szybszy od Polaka o dokładnie 0,5 km/h. Tuż za nimi w tej klasyfikacji uplasował się Jaime Alguersuari z Toro Rosso, który jechał z maksymalną prędkością 323,2 km/h.
Osiągi te nie przełożyły się jednak na wysoką pozycję za linią mety. Wprawdzie Kubica był siódmy, jednak zarówno Pietrow jak i Alguersuari zajęli już odległe miejsca. Rosjanin był siedemnasty natomiast Hiszpan dwunasty.
Już przed wyścigiem polski kierowca narzekał na zbyt słaby docisk jego bolidu, przez co osiąga za duże prędkości na prostych. - Taki jest już nasz samochód, mamy takie skrzydła jak w poprzednich wyścigach. Nie korzystamy z F-duct, więc nie mamy komfortu użycia skrzydła o większym docisku bez utraty szybkości maksymalnej - mówił Polak w niedzielę .
- Musieliśmy jakoś powalczyć o prędkość maksymalną i moim zdaniem poszliśmy za daleko. Trudno dobrze ustawić samochód z takim niskim dociskiem. Ciężko jest zwłaszcza wyciągnąć maksimum przyczepności z twardych opon. Przy problemach z dogrzewaniem trudno jest bez docisku doprowadzić opony do optymalnej formy, bo samochód się bardzo ślizga. Na nowej nawierzchni, którą tutaj mamy, jest jeszcze gorzej niż w przeszłości - dodał Polak.
Robert Kubica pierwszy raz w karierze podczas GP Kanady zanotował najszybszy czas okrążenia w wyścigu. olid Polaka był bardzo lekki, dodatkowo Kubica mógł ścigać się na nowowymienionych miękkich oponach. Kierowca Renault wykręcił czas 1:16.972 na 67. okrążeniu, jadąc średnio 203.965 km/h.
Relacja z Grand Prix Kanady - Kubica siódmy, wygrał... ?