Danny Szetela. Niedoszła gwiazda reprezentacji Polski nie ma co marzyć o mundialu

Amerykanie uważali go za jednego z najbardziej utalentowanych piłkarzy, wieścili karierę w najlepszych klubach Europy. Dziś nie ma klubu, a ma opinię, z którą nowego pracodawcy szybko nie znajdzie

W marcu Szetelę wyrzucono z D.C. United. 23-letni pomocnik pojechał na testy do Philadelphii Union prowadzonej przez Piotra Nowaka, z którym kiedyś pracował. Kontraktu nie wywalczył. - Nowak uwielbia piłkarzy z charakterem i mentalnością zwycięzcy. A Szetela z psychiką ma problemy - mówi amerykański dziennikarz.

Gdy dwa i pół roku temu Szetela debiutował w reprezentacji USA i zamknął sobie możliwość gry dla Polski, wydawało się, że biało-czerwoni stracili piłkarza wybitnego. Obwołanego złotym dzieckiem amerykańskiego futbolu, o którego od 16. roku życia starały się europejskie kluby. Z podpisania kontraktu z Evertonem zrezygnował, bo propozycja przyszła tuż po śmierci ojca.

Pierwszy raz o Szeteli pisaliśmy w "Gazecie" sześć lat temu. Piłkarz wrócił z mistrzostw świata U-17. Grał w pierwszej jedenastce reprezentacji USA, która dotarła do ćwierćfinału, choć młodszy w zespole był tylko Freddy Adu. - Daniel jest naszym najbardziej utalentowanym piłkarzem, to po prostu gracz wybitny. Szybki, a jednocześnie świetny technicznie. Na boisku wszystko widzi, potrafi czytać grę. Występuje jako defensywny pomocnik, ale ze swobodą może też grać jako klasyczny rozgrywający - mówił jego trener Jeff McRaney.

Trzy lata temu Szetela strzelił dwa gole, a USA rozbiły Polskę 6:1 na mundialu U-20. Po tym turnieju opuścił ligę amerykańską i przeniósł się do Racingu Santander, gdzie spotkał Ebiego Smolarka. Gwiazdor kadry Leo Beenhakkera namawiał młodszego kolegę do gry dla Polski, kusił wyjazdem na Euro 2008. Szetela niedługo później zadebiutował w pierwszej reprezentacji USA. Już nigdy nie był tak blisko wielkiej piłki.

Podbój Europy zakończył klęską. W Santander nawet nie zadebiutował, po roku trafił do Brescii. - W Racingu myśleli, że dzięki treningom przystosuje się europejskiego stylu gry. Nie udało się, więc wykombinowali, że ograją go w drugiej lidze włoskiej - opowiada amerykański dziennikarz.

W Brescii Szetela regularnie występował tylko jesienią i szybko z niego zrezygnowano. - To była katastrofa - ocenia regularnie oglądający mecze Brescii.

Prawdziwe kłopoty zaczęły się jednak po powrocie do USA. Szetela miał nadwagę, nie mógł dogadać się z kolegami. - Wiele mówiło się o konflikcie z obrońcą Markiem Burchem. Słyszeliśmy wersje o pyskówce, ale niektórzy twierdzili, że piłkarze się pobili - opowiada dziennikarz. Klub nie zaprzeczył, trener Tom Soehn długo trzymał Szetelę z dala od pierwszej jedenastki.

Amerykanin nie zachwycił także nowego szkoleniowca Curta Onalfo, bo znów przyjechał na obóz przygotowawczy z nadwagą, po kilku treningach doznał urazu kolana. - Zachwycał, gdy był nastolatkiem, ale chyba za bardzo uwierzył w opowieści o własnym talencie. Aby wykorzystać ten dar, musi dużo pracować - mówi dziennikarz.

Ostatni z trzech meczów w reprezentacji USA Szetela zagrał półtora roku temu z Trynidadem i Tobago w eliminacjach mundialu. Na wyjazd do RPA nie ma żadnych szans.

Więcej o:
Copyright © Agora SA