PZPN zawiesza Bojarskiego na rok

Piłkarz Marcin Bojarski z RKS Radomsko został zawieszony na rok za uderzenie sędziego Roberta Werdera w meczu ze Stomilem. To jeden z największych skandali w polskiej piłce w ostatnich latach.

PZPN zawiesza Bojarskiego na rok

Piłkarz Marcin Bojarski z RKS Radomsko został zawieszony na rok za uderzenie sędziego Roberta Werdera w meczu ze Stomilem. To jeden z największych skandali w polskiej piłce w ostatnich latach.

Obrona przez atak

W czasie posiedzenia wydziału dyscypliny PZPN Marcin Bojarski domagał się anulowania drugiej żółtej kartki z meczu ze Stomilem. Przypomnijmy, że po jej otrzymaniu musiał opuścić boisko, za co zaatakował arbitra.

Jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia wydziału dyscypliny na korytarzu twarzą w twarz stanęli Piotr Mandrysz i Bojarski z Robertem Werderem. Rękę arbitrowi podał tylko zawodnik.

Później rozpoczęła się rozprawa. Pozwani, czyli RKS, rozpoczęli od ataku. Złożyli oświadczenie, podpisane przez kilku piłkarzy, którzy twierdzili, że sędzia prowokował ich od początku spotkania ze Stomilem. Drugie oświadczenie złożył też główny oskarżony. Domagał się unieważnienia drugiej żółtej kartki w spotkaniu ze Stomilem. Dostał ją za próbę wymuszenia rzutu karnego. Zdaniem Bojarskiego jego upadek był wynikiem nadepnięcia na nogę jednego z rywali. - Nie uderzyłem sędziego - tłumaczył zawodnik. - W stresie zrobiłem ruch głową, ale nie z zamiarem uderzenia. To był popularny kogut, mogę go zademonstrować.

- Proszę usiąść i tego nie robić. Pan już to raz pokazał, na boisku - odpowiedział Wiesław Maciak.

Bojarski tłumaczył, że nic nie pamięta z tamtych wydarzeń, ponieważ był w stresie spowodowanym włamaniem do mieszkania. Przywiózł nawet zaświadczenie z policji. Wyraził też skruchę: - Nie mam słów przeprosin za swoje zachowanie. Proszę nie zamykać mi drzwi. Piłka nożna jest całym moim życiem.

Wydział dyscypliny nie dał się przekonać. Bojarski dostał roczną dyskwalifikację. To najniższa kara za takie przewinienie. Przewodniczący Maciak przyznał, że wpływ na jej wymiar miała postawa Bojarskiego. - Przeprosił i zrozumiał, że zrobił źle - mówił. - Ale niech to będzie ostrzeżenie dla innych. Od ponad dwóch lat przewodniczę wydziałowi dyscypliny, ale pierwszy raz spotkałem się z tym, by piłkarz uderzył sędziego.

Ukarany piłkarz może odwołać się od wyroku do Najwyższej Komisji Odwoławczej przy PZPN. Po pół roku może starać się o zawieszenie reszty kary. - Nie rozmawiaj z prasą - pouczył Bojarskiego trener RKS Piotr Mandrysz.

Następnie działacze wydziału dyscypliny zajęli się radomszczańskim szkoleniowcem, który zarzucił sędziemu Werderowi korupcję. Tym razem jednak posiedzenie było tajne, czego zażyczył sobie Mandrysz. Trener RKS zapłaci grzywnę 3 tys. zł.

Na tym samym posiedzeniu zajmowano się też sprawą Marka Nowickiego z GKS Bełchatów, który także w sobotę, w spotkaniu z Hetmanem w Zamościu popchnął arbitra. - To było wybitnie niesportowe zachowanie. To łagodne określenie pańskiego czynu, który kwalifikował się do wszczęcia sprawy karnej - mówił Wiesław Maciak. Nowicki też został ukarany roczną dyskwalifikacją.

Co się stało?

Do zdarzenia doszło tydzień temu podczas meczu RKS Radomsko ze Stomilem Olsztyn. W drugiej połowie sędzia dwukrotnie ukarał żółtymi kartkami napastnika gospodarzy Marcina Bojarskiego. Pierwszy raz za protesty po nieuznanej bramce, kiedy napastnik RKS był na spalonym. Drugie upomnienie, a w konsekwencji czerwoną kartkę, piłkarz z Radomska dostał za próbę wymuszenia rzutu karnego. Wtedy doszło do skandalu. Zdenerwowany Bojarski uderzył głową Werdera, a z boiska musiał sprowadzić go prezes RKS.

- Moim zdaniem arbiter miał prawo zakończyć mecz - uważa Wit Żelazko, były sędzia.

Robert Werder: - Mogłem to zrobić, ale jestem odpowiedzialny za siebie i asystentów - opowiada. - Bałem się o swoje i ich życie. Gdybym skończył spotkanie, mogłoby dojść do linczu. Kibice byli rozwścieczeni.

To jednak nie był koniec awantury. Jak przyznał arbiter, w końcowych minutach spotkania był obrażany przez ludzi siedzących na ławce rezerwowych RKS: Werder: - "Ile wziąłeś pieniędzy, ile wam zapłacili sprzedawczyki?" - tak według sędziego krzyczał trener Piotr Mandrysz. Ktoś inny wołał: "Jak ci się pomyliło, gramy w niebieskich strojach".

W protokole meczowym Werder napisał: "Podszedł do mnie Bojarski z zamiarem uderzenia mnie. Uchyliłem się, ale i tak mnie dotknął. Groził mi, k... zostaniesz zaj... Już nie żyjesz, wywiozą cię do lasu. Pod koniec meczu piłkarze RKS ruszyli do mnie i chcieli mnie zlinczować. Musiałem uciekać. Wszyscy byli agresywni, włącznie z kapitanem drużyny". Arbiter twierdzi też, że jedynym graczem, który go bronił, był Adam Matysek.

Po meczu do szatni sędziów wszedł kierownik drużyny RKS Jacek Kawka i zarzucił sędziom sprzedanie meczu, bo wszyscy zawodnicy z Radomska, którzy mieli dostać kartki, dostali je. Na tym jednak zamieszanie się nie skończyło. W samochodzie, którym sędziowie przyjechali na mecz z Warszawy, przebito koło. - To nieprawda, koła nikt nie przebijał, a powietrze samo wyszło - twierdzą działacze z Radomska.

Robert Werder podtrzymuje jednak swoją wersję wydarzeń. - Koło było przebite, a gdy jej zmienialiśmy, kilka metrów od nas stał jakiś mężczyzna i nas wyzywał - opowiada. - A wszystko to odbywało się na parkingu, na który podobno kibice nie mieli wstępu.

Podczas pomeczowej konferencji prasowej arbitra zaatakował szkoleniowiec RKS. Decyzją PZPN Mandrysz będzie musiał zapłacić 3 tys. zł.

Także radomszczańscy piłkarze posądzali sędziego o korupcję. - Sędzia dał popis. Nie rozumiem, jak można się szmacić za takie grosze - mówił dziennikarzom Sławomir Wojciechowski.

Prezes klubu Tadeusz Dąbrowski tłumaczy, że próbował uspokajać szkoleniowca i piłkarzy, lecz emocje wzięły górę. - Ubolewam, że wszystko rozgrywa się w ten sposób - mówi. - Nie wiem, komu zależało na takim zamieszaniu. Może ktoś chciał popsuć tak dobrze funkcjonującą ostatnio maszynę, jaką był nasz zespół po ostatnich wzmocnieniach. Moim zdaniem wszystko jest teraz wyolbrzymiane.

Już w poniedziałek klub ukarał Bojarskiego, który musi zapłacić 5 tys. zł.

Marcin Bojarski szybko zdał sobie sprawę, co zrobił i już w poniedziałek zadzwonił do Roberta Werdera z przeprosinami.

Marcin Bojarski

25 lat, napastnik, wychowanek Rakowa Częstochowa, później piłkarz GKS Katowice, Legii Warszawa i Lecha Poznań, od tego roku RKS Radomsko. W ekstraklasie debiutował w kwietniu 1996 roku, rozegrał w niej 29 meczów, strzelając cztery gole.

Dla Gazety Michał Listkiewicz, prezes PZPN, były sędzia:

Dla mnie to chuligaństwo. W swojej długiej karierze nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Najwięcej problemów miałem z Piotrem Jegorem, wtedy piłkarzem Górnika Zabrze. Ale w tym przypadku kończyło się na słowach, choć obraźliwych. Później jednak wszystko sobie wyjaśniliśmy.

not. jar

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.