Premier League. Robinho, najmniej lojalny piłkarz na świecie

Brazylijczyk wymusza na Manchesterze City wypożyczenie do Santosu. Mówi, że to jego dom, choć kiedyś strajkował, by stamtąd odejść.

Zainteresowana wypożyczeniem jest także Benfica, ale 26-letni napastnik upiera się przy powrocie do Brazylii. - Santos chciałby mnie na rok, City woli wypożyczenie półroczne. Odejście to najlepsze wyjście. W Manchesterze trenerzy ustalają taktykę, a potem każą ci się dostosować. Nie ma dla nich znaczenia, czy jesteś wysoki, czy niski - mówi Robinho.

O opuszczeniu City myśli od dawna, nie przekonała go nawet perswazja nowego trenera Roberto Manciniego. Brazylijczyk próbował wprosić się do Barcelony, ale zaprotestowali piłkarze. Carles Puyol i Xavi wytłumaczyli wielbiącemu jego talent trenerowi Pepowi Guardioli, że przyjście tak kapryśnego piłkarza może popsuć atmosferę.

Pięć lat temu, gdy Santos odrzucił 20 mln euro oferowane przez Real Madryt, Robinho odmówił przychodzenia na treningi. Strajkował trzy tygodnie, nie zraziły go grzywny, w końcu bez pozwolenia wyjechał na testy medyczne do Realu. Santos spasował, dostał za wychowanka 24 mln euro.

Miłość do "Królewskich" wypaliła się po trzech latach. Zarabiający 2,1 mln euro rocznie piłkarz zażądał trzykrotnej podwyżki. Prezes Ramon Calderon tyle nie dał, więc Robinho zaczął rozpowiadać, że marzy o Chelsea (trenerem został tam właśnie jego rodak Luiz Felipe Scolari). Calderon ani myślał wzmacniać konkurenta z Ligi Mistrzów i dopiero gdy w ostatnich godzinach okna transferowego Robinho zaczął wymuszać transfer płaczem, prezes pozwolił mu odejść. Tyle że do przejętego przez arabskich szejków Manchesteru City, który bez wahania zapłacił 42,5 mln klubowi i 9,5 mln rocznie piłkarzowi.

Robinho nawet nie udawał, że zależy mu na grze w City. Po wylądowaniu w Manchesterze wypalił, że cieszy się ze świetnej oferty Chelsea i uważa ją za wielki klub. - Chodzi ci o City, prawda? - pytali zdumieni dziennikarze. - Aaaa, tak, oczywiście.

Gdy mu się chciało, na boisku zachwycał. Częściej niż o jego golach i dryblingach mówiło się jednak o awanturach, które wywoływał. Pouczał trenera Marka Hughesa w sprawie taktyki, narzekał na zaangażowanie i ambicję kolegów, uciekł ze zgrupowania w Hiszpanii. W tym sezonie długo leczył kontuzje, w 12 meczach strzelił jednego gola. Gdy ogłosił, że chce odejść, by grać i zapracować na mundial w RPA, kolega z kadry Diego proponował mu przejście do Juventusu. - Odpowiedziałem, że Santos to mój dom, znam tam wszystkich - mówił Brazylijczyk, którego Pele namaścił na swego następcę, gdy ten miał 15 lat. Dziś nikt nie ma już wątpliwości, że znów się pomylił.

Piłka w telewizji: Tottenham - Fulham 20.55 (Canal+ Sport)

Philippe Senderos ? w Evertonie

Więcej o:
Copyright © Agora SA