W piątek poprzedzający start Pucharu Narodów Afryki ostrzelany został autobus ekipy Togo. W wyniku terrorystycznego ataku zginął kierowca, drugi trener i rzecznik reprezentacji . Dwóch piłkarzy, lekarzy i podróżujący z ekipą dziennikarz zostali ranni. Reprezentacja Togo wycofała się z turnieju.
Choć do zamachu przyznali się członkowie Frontu Wyzwolenia Enklawy Kabinda, Webster Shamu uważa, że za atakiem stoją "zachodnie kraje", które chcą zakłócić start mających się wkrótce odbyć w Afryce mistrzostw świata. - Stanowczo potępiamy atak na piłkarzy Togo. To robota wroga, który chce rzucić cień na czerwcowy turniej w RPA - mówi polityk.
- To sprawka zachodnich krajów, których celem jest zakłócenie organizacji mistrzostw - mówi Shamu, który podkreśla, że incydent w Angoli stał się punktem zapalnym dyskusji na temat bezpieczeństwa podczas MŚ 2010 w RPA, która wybuchła w mediach.
- Każdy kraj samodzielnie odpowiada za bezpieczeństwo podczas organizowanych na jego terenie imprez. RPA nie można łączyć z tragedią w Angoli. Jeśli w Kosowie trwa wojna, a mistrzostwa świata w piłce nożnej mają odbyć się w Niemczech, nikt nie pyta, czy powinno do nich dojść - tłumaczy Danny Jordan, współodpowiedzialny za organizację mundialu w RPA.
Strzały w PNA, rykoszet w mundial ?