Jeśli się baczniej przyjrzeć figurom Brazylijczyka, to nie zasłużył nawet, by umieszczać go na sążnistych listach pretendentów do wyróżnień. Zapadł jednak w pamięć w latach minionych, a w futbolu reputacja trwalsza bywa niźli ze spiżu. Zaskakujące wpadki to już tradycja wielkich plebiscytów.
Kaka wiosną odpadał wcześnie z Pucharu UEFA i przegrywał w lidze włoskiej jako piłkarz Milanu, latem średnio wypadł z Brazylią w Pucharze Konfederacji, jesienią nie umiał objąć przywództwa w Realu po kontuzji Ronaldo. Jego największy sukces polegał na tym, że sporo kosztował. Ale dziennikarze głosujący we "France Football" przyznali mu szóste miejsce w Europie, a selekcjonerzy i kapitanowie reprezentacji narodowych upchnęli go w finałowym kwintecie.
Ja w swojej superdrużynie miejsca dla niego nie znalazłem. Nawet z rogu ławki rezerwowych. Postawiłem zresztą na klasyczne katalońskie ustawienie 4-3-3, w które nijak nie umiem go wkomponować. I dobrałem więcej graczy z jednego klubu niż kiedykolwiek wcześniej w swoich podsumowaniach roku w "Gazecie" i Sport.pl.
BRAMKARZE. Najznakomitsi mieli rok średni, niewolny od wpadek, razili niezdolnością do utrzymania stabilnej formy. Obsada tej pozycji przysporzyła szczególnych kłopotów, nawet Iker Casillas , którego sadzam na ławkę, zaczął jesienią zdradzać ludzką naturę, i to uczłowieczał się w ważnych meczach. Czyżby szkodziły mu nienasycenie, chęć gry zawsze i wszędzie? Żaden inny czołowy bramkarz nie zrzeka się miejsca między słupkami równie rzadko, to musi psychicznie wykańczać.
Dlatego do bramki zapraszam Julio Cesara z Interu Mediolan, który skrada się do najściślejszej czołówki po cichutku, lecz konsekwentnie i od lat. Został mistrzem Włoch i wygrał z kadrą Brazylii Puchar Konfederacji, a w LM nie poszalał przez kolegów z klubu - gdyby dotrzymali mu kroku w meczach 1/8 finału, być może Manchester by wyeliminowali. Julio Cesar sprawia wrażenie dość zwalistego, pełną twarzą przypomina trochę aktora komediowego Johna Goodmana, ale to pozory - jest akrobatycznie sprawny, ramię rozciąga w dowolnym stopniu, byle do słupka, a przede wszystkim imponuje stalowym chwytem, piłkę niezależnie od siły uderzenia łapie, nie odbija. Argument ostateczny: lepszym od siebie obwołał Brazylijczyka jego bramkarska mość Gianluigi Buffon.
ŚRODEK OBRONY . W zeszłym roku rządzili zły glina Nemanja Vidić z dobrym gliną Rio Ferdinandem, których ostatnio rozłożyły urazy. I panowanie nad własnym polem karnym przejęli Carles Puyol z Gerardem Pique . Uczynili je niemal nietykalnym, jesienią pozwolili rywalom Barcy strzelić gola dopiero po 816 minutach gry - w 13 meczach udało się tego dokonać jedynie Deportivo La Coruna, Dynamu Kijów i Estudiantes La Plata. W 12 meczach z inaczej zestawioną parą stoperów Katalończycy stracili aż 11 bramek. Ukoronowaniem ich perfekcyjnej współpracy były Gran Derbi - bohaterami zostali obaj, w pamięć wbił się Puyol, który trzykrotnie ocalił drużynę, desperackimi padami blokując strzały Realu. Czy Hiszpanie po raz pierwszy pojadą na mundial z najmocniejszą obsadą środka obrony?
W rezerwie oczywiście John Terry , czyli najwybitniejszy grający stoper, który nigdy nie zdobył ani Pucharu Europy, ani mistrzostwa Europy, ani mistrzostwa świata.
BOKI OBRONY. Na prawym będzie się rozbijał Dani Alves , który w reprezentacji Brazylii rywalizuje z twardszym w kryciu Maiconem (u mnie rezerwowym, jako selekcjoner ekipy wirtualnej jestem bardziej beztroski niż Dunga i stawiam na atak), a Barcelonie przydaje wariantów w ofensywie. Im mocniejszy rywal, tym chętniej naciska nań Alves - ostatnio błysnął kluczowymi asystami w szlagierach z Interem i Realem, nadążając przy tym z neutralizowaniem kontrataków przeciwnika.
Na drugiej flance znacznie mniej rabanu będzie czynił Patrice Evra - i dlatego, że wystawianie na obu skrzydłowych z ducha byłoby lekkomyślnością, i ze względu na swą charakterystykę. Francuzowi nie brakuje mocy i wytrzymałości na eskapady pod obce pole karne, nie brakuje mu też chęci, ale o wynikach w przeciwieństwie do Alvesa nie rozstrzyga. Ostatniego gola w Lidze Mistrzów wyścibolił ponad 2,5 roku temu - nie mógł się wymigać, szaleli wszyscy, Manchester rozbił Romę 7:1. Ostatniego gola w Premier League strzelił ponad 3 lata temu (3:0 z Evertonem). I to by było na tyle, jeśli zatrzymamy się na boiskach angielskich. Dla reprezentacji Francji nie trafił ani razu. Kto chce znaleźć jego trzecią bramkę, musi cofnąć się aż do marca 2002 r. A zaczynał karierę jako lewoskrzydłowy
ROZGRYWAJĄCY. Znów wybór oczywisty, zręczniejszego wizjonera w środku pola od Xaviego Hernandeza nie uświadczysz. Ucieleśnienie maksymy, że piłkarz na jego pozycji potrzebuje szybkiego umysłu, a nie szybkiego przebierania nogami. Katalończyk jest graczem statycznym, leniwie wytycza na murawie swoje słynne kółka w kształcie aureoli, a im bardziej zwalnia, tym bardziej wiadomo, że za ułamek sekundy - nie, to już się zdarzyło ułamek sekundy temu - kopnie piłkę tam, skąd nie da się nie strzelić gola.
Wspomoże go Yoann Gourcuff . To naprawdę skandal, że Francuz zebrał w plebiscytach ułamek głosów zebranych przez Kakę. Ilekroć nań patrzę, zdaję sobie sprawę, jak ogromny wpływ na całą generację wywarł Zinedine Zidane. Lider Bordeaux wielkiego poprzednika przypomina pod wieloma względami - charakterystycznymi piruetami z piłką, oryginalnością podań, kreatywnością, nawet identycznym wzrostem i wagą. A wydaje się bardziej wszechstronny
Rezerwa: Andres Iniesta , Ryan Giggs
DEFENSYWNY POMOCNIK. Obu wyżej wymienionych chciałem osłaniać drągalem o gabarytach koszykarskich, ale go nie znalazłem, więc wstawiam tutaj kolejnego barcelończyka - i to nie Yaya Touré czy Sergio Busquetsa, lecz bardziej ofensywnie zorientowanego (i lepiej grającego głową) Seydou Keitę . W rezerwie Michael Essien .
SKRZYDŁOWI. Tutaj sprawa jest jasna. Na prawej flance śmiga chyży skrzat Leo Messi , z lewej odpala swoje petardy Cristiano Ronaldo . Odpala, a potem zdejmuje koszulkę, żeby zaprezentować światu, jakie efekty daje 3000 tzw. brzuszków dziennie.
Rezerwa: Wayne Rooney . Gdyby jeszcze doznał pewnego dnia iluminacji i pojął, że na boisku czasem wolno przestać biegać
NAPASTNIK. W Interze wyglądał Zlatan Ibrahimović jak poeta między księgowymi, w Barcelonie wreszcie odnalazł pokrewne dusze. Utrzymał też rewelacyjną snajperską wydajność, jako pierwszy w historii rozpoczął karierę w katalońskim klubie od goli w czterech kolejnych meczach ligowych. Wiosną został królem strzelców Serie A, w 31 ligowych meczach całego roku uzbierał 26 bramek i 7 asyst. W wielkiej debacie, czy Ibrahimović nie dorasta do wielkich wyzwań, czy Inter nie dorastał do Ibrahimovicia, poważny argument dla zwolenników tej drugiej tezy dał Szwed pięknym golem w Gran Derbi z Realem. Głównym faworytem do najlepszego gracza świata w roku 2010 nie jest z jednego powodu - jego kadra narodowa nie poleci na mundial.
Rezerwa: Samuel Eto'o . W Barcy strzelał nawet na wpół obrażony, na tle piłkarzy Interu widać, że sprowadzanie go do prostego kolekcjonera goli to obelga.