Jerzy Matlak: Całe szczęście, że ostatecznie jednak wygrały. Trzeba pamiętać, że Volero to szwajcarski zespół tylko z nazwy, bo w składzie ma w zasadzie same Serbki. Niemniej jednak uważam, że Piła była w tej konfrontacji zespołem lepszym, bardziej doświadczonym, bo w Volero grały dziewczynki po 18-20 lat. Widać było, że obie ekipy są skompletowane sezonowo, stosunkowo niedawno, ale już pierwsze dwa sety w Pile pokazały, że to PTPS jest zespołem lepszym. Problemy w tych meczach pilanki same sobie stworzyły, dlatego ja jeszcze przed rewanżem byłem przekonany, że jeśli PTPS zagra na jakimś swoim normalnym poziomie, to nie powinien czuć się zagrożony w tej konfrontacji. Nie dziwi mnie zatem, że Piła sobie dała radę, uważam raczej, że na szczęście sobie dała radę, bo każdy inny wynik byłby dla mnie zaskoczeniem. Ufam, że jest to jakaś zapowiedź dalszych sukcesów.
- Ten mecz tak naprawdę wygrały dwie zawodniczki Kimberly Glass i Ogonna Nnamani, czyli reprezentantki USA. To one rządziły tam na boisku plus znana w Polsce z występów w Winiarach Kalisz, Milada Spalova. Amerykanki swoimi atakami ze skrzydeł przesądziły o wyniku tego spotkania. Myślę zresztą, że bielszczanki tego się nie spodziewały, zwłaszcza, że od lat grają z tą ekipą sparingi przed sezonem i zazwyczaj wygrywają. Tyle, że to już nie był ten sam zespół. Mimo tego uważam jednak, że BKS był zespołem na pewno nie gorszym niż Prostejov. Po ładnym pojedynku tydzień wcześniej z Dynamem, tym razem Aluprof zaskoczył in minus. To jest jednak mecz na wyjeździe. Spotkania się dzieli na te u siebie - we własnej hali, atmosferze, przed własną publicznością - i te na wyjeździe, gdzie trzeba pojechać i potwierdzić swoją klasę. Teraz Bielsko ma bardzo trudny układ w grupie: dwa mecze z Turczynkami, które wyglądają na najsilniejsze w grupie, bo spokojnie ograły Dynamo 3:0 w Moskwie, a później rewanż z Rosjankami na wyjeździe. Na punkty realnie można liczyć w drugim meczu z Prostejovem i to chyba tyle, a to może nie wystarczyć do wyjścia z grupy nawet z trzeciego miejsca. Chyba, że bielszczanki zaskoczą i wygrają jednak coś ekstra. Bardzo szkoda tych dwóch meczów, bo oba były w ich zasięgu: ten z Dynamem pechowo przegrały, a w Prostejovie chyba dało o sobie znać zmęczenie.
- Tak, widać jej brak, bo Kaśka blokuje jedną ręką albo w ogóle nie blokuje, ucieka od tego i wtedy zostają dwie zawodniczki do bloku na całej siatce. Ona musi grać, ale ta jej kontuzja i leczenie trwa już pół roku. W takim czasie do pełni zdrowia wracają ludzie po bardzo poważnych kontuzjach, a w jej przypadku to był "tylko" palec i później ten nieszczęsny nadgarstek. Niepokojące jest to, że ona do tej pory jeszcze nie wróciła w pełni na boisko. Tę jej nie do końca pełną dyspozycję zespoły w Lidze Mistrzyń, zresztą nie tylko, skwapliwie wykorzystują zwłaszcza w bloku, bo w takich rozgrywkach nie można blokować jedną ręką albo wcale. To każdy zespół wykorzysta taktycznie, bo jakaś tam ilość obron czy bloków jest uniemożliwiona przez to, że ona nie blokuje czy blokuje na pół gwizdka. Być może to już bardziej siedzi w głowie niż w ręce, ale myślę, że to jest prawdziwy problem - dobrze by było, żeby ktoś się w końcu nią zajął i przywrócił ją do pełni sprawności.
- Tak, oglądałem. Zarzucano mi czasem, że faworyzuję Milenę, tymczasem właśnie ten mecz potwierdził, że mój wybór pierwszej rozgrywającej był słuszny i sprawiedliwy, bo Mila po prostu gra lepiej. Iza Bełcik w ostatnim czasie gdzieś zatraciła swoje walory, z których była znana jako rozgrywająca, co zresztą widać też w klubie, bo coraz częściej zastępuje ją Agnieszka Śrutowska. Iza po kontuzji nie wróciła do tej swojej wysokiej dyspozycji i ona sama ma ze sobą problem. Dlatego Milena prowadziła grę reprezentacji, nie było żadnych innych powodów. Iza błyskotliwe mecze przeplata z bardzo przeciętnymi, ale mam nadzieję, że wróci do swojej normalnej, dobrej dyspozycji.
Co jeszcze powiedział Jerzy Matlak - czytaj na Reprezentacja.net ?