Takich ludzi jak Murek w siatkówce jest niewielu

Wierzę, że przy cudach współczesnej medycyny na siatkarskie pożegnanie z Dawidem Murkiem mamy jeszcze trochę czasu, a on sam podniesie się w kompletnym zdrowiu, a być może - nawet wróci na boisko - pisze Marian Kmita, szef redakcji sportowej Polsatu

Dawid Murek doznał makabrycznej kontuzji, która być może zakończy jego wspaniałą karierę. Z nieoficjalnych, najbardziej dramatycznych doniesień wynika, że podpora Częstochowy musi drżeć, aby powikłania z zakażenia rany nie doprowadziły do amputacji. Wierząc, że wszystko będzie dobrze i twardziel z Częstochowy będzie zupełnie zdrów, warto zdać sobie sprawę, że pan Dawid jak nikt inny symbolizuje drogę, jaką przebyła polska siatkówka przez ostatnie kilkanaście lat.

Drogę z opłotków wielkiego sportu prawie na sam szczyt. Mistrz świata juniorów z Bahrajnu 1997 roku zagrał później w 211 meczach reprezentacji, z czego 112 (!) w Lidze Światowej. Wystąpił we wszystkich bez wyjątku edycjach LŚ od 1998 do 2006 roku. Grał na igrzyskach w Atenach i na mistrzostwach świata w 2002 roku. Zaliczył świetne sezony w Panathinaikosie Ateny i włoskiej Modenie, był mistrzem Polski i Grecji. Paradoksalnie, choć wylał fundament pod sławę polskiej siatkówki, nie było go na podium MŚ 2006 i ME 2009.

W tych radosnych czasach, nie tylko z powodu licznych kontuzji, nie widział go w kadrze ani Raul Lozano, ani Daniel Castellani. Byli lepsi. Teoretycznie. A jak bardzo teoretycznie, pokazał po powrocie do Polski. Zaliczył dwa fantastyczne sezony w Jastrzębskim. Tak dobre, że Konrad Piechocki, twórca bełchatowskiego dream teamu, chciał mieć go u siebie. Pośród licznych gwiazd Skry nie czuł się najlepiej. Wrócił do Częstochowy, gdzie znowu poczuł się ważny, wręcz niezastąpiony. Wtedy zawsze grał najlepiej. I kiedy zaczął dźwigać z charakterystycznym dla siebie zapamiętaniem i pasją AZS do góry, los przerwał kolejny etap jego kariery. Przerwał ze szkodą dla całej polskiej siatkówki, bo tak niezłomnych charakterów w tym środowisku mamy niewiele. Dlatego wierzę, że przy cudach współczesnej medycyny na siatkarskie pożegnanie z Dawidem Murkiem mamy jeszcze trochę czasu, a on sam podniesie się w kompletnym zdrowiu, a być może - nawet wróci na boisko. Tego mu szczerze życzę. Gloria Victis.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.