"Cygan" wraca do Łodzi: Czekam na wyzwania

- W promotora bawił się nie będę, ale czuję się na siłach, by mierzyć się z dobrymi zawodnikami - mówi w wywiadzie dla serwisu bokser.org Dawid Kostecki, który za 10 dni zaboksuje na gali "Wojak Boxing Night" w Łodzi; póki co jednak z mniej wymagającym rywalem - Czechem Jindrichem Veleckym, bo w lutym "Cygana" czeka 12-rundowa walka o pas mistrzowski federacji IBC.

- Dawid, dwa miesiące temu stoczyłeś 10-rundowy pojedynek z Grześkiem Soszyńskim, praktycznie z marszu podszedłeś do treningów do następnej walki. Jak idą przygotowania?

Dawid Kostecki: Przygotowania i sparingi idą dobrze, choć mam mały problem ze sparingpartnerami, bo sparingi są przerywane - nie ukrywam, forma jest. Dyspozycję utrzymałem po październikowej gali w Łodzi, jeśli chodzi o formę fizyczną i kondycję, pracuję oczywiście ciągle nad umiejętnościami typowo bokserskimi. Przerabiam różne rzeczy, których nie robiłem wcześniej, wprowadzam nowe elementy w sparingi. Jest naprawdę dobrze. Sparuję bez problemów po 8-10 rund i w ostatnich rundach spokojnie mogę jeszcze przyspieszać.

- Po raz kolejny zaprezentujesz się przed łódzką publicznością

DK: Już po raz trzeci - w Łodzi zadebiutowałem jako zawodowiec, a ostatnio na październikowej gali pokonałem Soszyńskiego.

- Niestety planowany pierwotnie jako twój rywal Andre Thysse nie dotrze jednak do Polski

DK: Sądziłem, że Thysse zostanie... Wiesz, niby zdaję sobie sprawę, że może teraz powinienem dostać jakiegoś mniej wymagającego zawodnika, ale nie popadajmy w paranoję! Ja muszę dostawać dobrych rywali, bo jak wiem, że mam mocnego rywala, to naprawdę ostro zapierdzielam na treningach i daję z siebie 100 procent. Jestem wówczas zupełne inaczej nastawiony niż przed walką z kimś słabym. Mam nadzieję, ze jednak znajdą mi coś ciekawego.

- Jesteś gotów dwa miesiące po 10 rundach z Soszyńskim na mocniejszego rywala?

DK: Od wybierania przeciwników są trener i promotor. Może oni wiedzą lepiej i kierują się tym, że boksuję dwie 10-rundówki, teraz w lutym 12 rund Ja jednak czuję się bardzo dobrze. Ja jestem od tego by trenować i walczyć, a nie od tego, by wybierać rywali. W promotora bawił się nie będę, ale ogólnie czuję się na siłach, by mierzyć się już z mocnymi zawodnikami, którzy postawią mi twarde warunki w ringu.

- W lutym wracasz do Rzeszowa i boksujesz o pas IBC

DK: Tak, będzie to walka o tak zwany "pasek do spodni" póki co. Rzeszów wspominam miło, to moje rodzinne miasto, zawsze jest pełna hala - 5 tysięcy ludzi, mam same miłe wspomnienia w związku z Rzeszowem. To moje miasto, urodziłem się tam, kibice są super, nie mogę się doczekać lutowej gali, choć oczywiście skupiam się teraz na Łodzi.

- Wybiegając w przyszłość - na pewno myślisz o tytule mistrza świata. Aktualnie jesteś notowany w czołówce rankingu WBC, gdzie na szczycie są Dawson i Pascal - zawodnicy bardzo mocni. Twoje nazwisko widnieje także w rankingu WBA, tam króluje nieco słabszy teoretycznie Campillo

DK: Wiesz, tak naprawdę nie wiadomo, jak będzie z Pascalem, bo może przegrać z Diaconu. Jeżeli chodzi o WBC, to powtarzam to każdemu "wielkiemu znawcy", który mówi, ze ktoś nie jest w moim zasięgu, że na każdego jest jakiś sposób i nie będę tu jakoś fałszywie skromny i powiem, że wygrać mogę z każdym. Wszystko jedno, z kim by mi przyszło walczyć, czy to będzie Dawson, Pascal, Diaconu, Campillo, czy też Edek z krainy kredek, mogę wyjść do ringu i podjąć wyzwanie. Najważniejsze, by rywale byli coraz mocniejsi, bo ostro zapierdzielam na treningach i im lepszy będzie przeciwnik, tym lepiej jestem w stanie się przygotować i zaboksować. Nie chcę swoimi występami schodzić już poniżej jakiegoś poziomu.

Najświeższe informacje bokserskie - na bokser.org ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.