Mecz Polska - Rumunia (0:1) był debiutem trenera Franciszka Smudy. Poziom spotkania, fatalna i nudna gra Polaków, a także otoczenie - rozgrzebana budowa stadionu, katastrofalny stan boiska, sprawiły, że na trybunach zabawiano się w różny sposób.
Część kibiców nie ustawała w obrażaniu szefów Legii i koncernu ITI oraz PZPN. Wykpiwali także piłkarzy kadry. Gdy nieudanie interweniował bramkarz Tomasz Kuszczak, część widzów skandowała: "Artur Boruc! Artur Boruc!".
Żart krążący wśród dziennikarzy na trybunie prasowej przytacza na blogu Michał Pol: "Tuż przed rozpoczęciem prawdziwy szok i załamanie przeżył Jose Maria Bakero . Legendarny zawodnik Barcelony udał się na stadion przy Łazienkowskiej, skierował do szatni reprezentacji Polski i już rozpoczynał odprawę, kiedy uświadomiono mu, że Polonia, z którą podpisał kontrakt to nie reprezentacja Polski, ale klub z Warszawy tyle, że o hiszpańskiej nazwie.
Dopiero wczoraj uświadomił sobie w co się wpakował, zwłaszcza jak zobaczył grę najlepszych z najlepszych Polaków, wśród których nie było ani jednego zawodnika jego drużyny..."
Z braku pozytywnego dopingu i wykorzystywaniu meczu reprezentacji do porachunków klubowych bardzo niezadowolony był po meczu Jakub Błaszczykowski. Skrzydłowy polskiej kadry powiedział m.in., że na trybunach trwały "jakieś szopki", a nie doping.
Błaszczykowski: na trybunach szopki jakieś zamiast kibicowania kadrze
Nieudany debiut Franciszka Smudy. Polska - Rumunia 0:1 ?