Smuda na treningu: Klepa! To Brazylia nie Śląsk

Nowy trener reprezentacji Franciszek Smuda już próbuje wpoić piłkarzom swój pomysł na grę. - Tak ma grać mój zespół. Szybko, krótkimi podaniami - twierdzi. Transmisja z meczu Polska - Rumunia już w sobotę o 17. na Sport.pl i Z czuba.pl

"Nie lubię za długich treningów. Jakbym miał stać na boisku dwie i pół godziny, to bym się zanudził i zmarzł. Idziemy, zapierdzielamy półtorej godziny. Pach, pach, pach robimy swoje i do hotelu. We wtorek i środę po dwa treningi, we czwartek jeden. Po południu pojedziemy do Poznania na kawkę. W piątek też raz sobie fajnie potrenujemy i w sobotę, jak się obudzicie, to po śniadaniu sami będziecie Rumunów po hotelu szukali" - tak nowy selekcjoner motywował kadrowiczów na odprawach.

Potem, już na boisku był w swoim żywiole. - Klepa, klepa, klepa. Piła ma chodzić, wszyscy w ruchu! Gaz i po stracie press - pokrzykiwał 61-letni trener. Stał w czerwonym dresie na środku boiska i dyrygował zespołem. Aż kipiał energią. Przerywał trening co kilkadziesiąt sekund żeby tłumaczyć, ganić albo chwalić. Podskakiwał, podbiegał do piłkarzy, gestykulował - zgodnie z zapowiedzią, że pod jego batutą "muzyka musi grać".

Dyrygent stał między muzykami swojej orkiestry na jedenaście instrumentów. - Brawo! Kapitalnie! To jest Brazylia, a nie Śląsk Wrocław. Tu się w piłkę gra piłką! - cieszył się Smuda, kiedy pięciu zawodników wymieniło prawie 30 podań bez przyjęcia między dwoma biegającymi w środku kolegami (jednym z nich był Janusz Gancarczyk ze Śląska, stąd nawiązanie do drużyny Ryszarda Tarasiewicza. Później, do Gancarczyka i Ireneusza Jelenia powiedział: "wy jesteście podobni do siebie jak dwa kanistry".

W reprezentacji Smudy ma być jak najmniej boiskowych komplikacji. Zajęcia polegają przede wszystkim na różnego rodzaju gierkach (we wtorek np. na cztery bramki, w środę na dwie). Rywalizacja przerywana jest kilkuminutową grą w dziada na jeden kontakt (pięciu na dwóch). Smuda bardzo pilnuje, by gra była płynna. A podań jak najwięcej. - Tak ma grać mój zespół. Szybko, krótkimi podaniami - mówił. Dalekie, kilkudziesięciometrowe przerzuty nie są przez Smudę mile widziane. Do zawodników nowy selekcjoner trafił idealnie. Pożartuje, ale i wymaga. - U mnie dyscyplina musi być. A jak nie, to będzie terror, zobaczycie - mówił selekcjoner.

Na boisku trener długimi minutami - jak mawia - "piłuje taktykę". I wpaja piłkarzom swoją filozofię. Jej najważniejszy element, to zachowanie się po stracie piłki. Próba odbioru ma nastąpić natychmiast, w miejscu straty.

Najbardziej wysunięty napastnik - będzie nim Ireneusz Jeleń oraz ustawieni tuż za nim Jakub Błaszczykowski (bliżej prawej strony) i Robert Lewandowski (bliżej lewej) mają jak najszybciej atakować obrońców, żeby zmusić ich do straty albo do dalekiego wybicia. Zawodnicy ofensywni muszą jednak wystartować do przeciwnika dokładnie w tym samym momencie. - Ta organizacja gry jeszcze mi szwankuje, ale powoli zaczynają łapać, o co mi chodzi - mówił selekcjoner, który po nominacji stwierdził, że wystarczą mu trzy treningi, żeby zmienić drużynę.

Kadra Smudy prawie znana. Wracają Kuszczak i Kosowski ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.