Czy Manchester United da radę starej Chelsea?

Dwie najlepsze angielskie drużyny ostatnich lat zagrają w niedzielę na Stamford Bridge. Wygrany zostanie liderem Premier League. Relacja na żywo w Sport.pl od godz. 17

Od pięciu lat Manchester i Chelsea rządzą angielską piłką. Oprócz wszystkich tytułów mistrza zdobyły trzy Puchary Anglii i dwa Puchar Ligi. Po 11. kolejkach tego sezonu MU traci do prowadzących londyńczyków dwa punkty.

Mistrzowie Anglii nauczyli się już grać bez sprzedanego latem do Realu Cristiano Ronaldo, choć wielu uważało, że Alex Ferguson stworzył zespół zależny od goli i podań Portugalczyka. Przypominano problemy sprzed kilku lat, gdy trener desperacko szukał następcy charyzmatycznego Roya Keane'a. Niejaki Liam Miller i Eric Djemba-Djemba cech lidera nie mieli, więc sir Alex zmienił zespół i już nie dopuścił, by styl gry MU zależał od jednego gracza.

Charakter MU widać, nawet gdy wystawia nastolatków i rezerwowych. W środę bez Nemanii Vidicia, Rio Ferdinanda, Ryana Giggsa i Dimitara Berbatowa na sześć minut przed końcem przegrywał z CSKA Moskwa 1:3, ale zdołał strzelić dwa gole i wywalczyć remis. Ferguson nie boi się zostawiać na ławce gwiazd, wciąż rotuje składem, wprowadza do zespołu coraz młodszych piłkarzy. 18-letni Federico Macheda ani myśli naciskać na wypożyczenie, w tym sezonie zagrał już trzy razy, zadebiutował w Lidze Mistrzów. Nawet 24. piłkarz w kadrze MU czuje się potrzebny. Gdy odchodzą gwiazdy, Ferguson szybko znajduje następców.

Przed meczem z Chelsea Szkota nie martwi kontuzja Rio Ferdinanda (nie zagra na pewno) i drobne urazy Berbatowa, Giggsa i Vidicia (prawdopodobnie się wykurują). - Jestem przekonany, że stać nas na lepszy mecz niż dwa tygodnie temu, gdy przegraliśmy 0:2 z Liverpoolem - mówi Szkot. Jego zespół nie wygrał z Chelsea na Stamford Bridge od 2002 r. Od tamtej pory londyńczyków prowadziło pięciu szkoleniowców.

Dziś pierwszy raz Szkot zmierzy się z Carlo Ancelottim. Żaden z poprzedników Włocha dwa razy nie wygrał Ligi Mistrzów, żaden nie zaproponował też takiej rewolucji taktycznej w Londynie. - Już rok temu mówiłem, że postawienie na diament w pomocy wyjdzie im na dobre. Zrobił to Ancelotti, który preferował taki system w Milanie. Mourinho grał piątką w pomocy i z jego zespołem też trudno się wygrywało. Ale to zupełnie inna historia - mówi Ferguson.

Ancelotti stawia na dwóch napastników, dopiero u niego zaczęła się układać współpraca Nicolasa Anelki i Didiera Drogby'ego. W tym sezonie strzelili już 17 goli. Problem w tym, że w Chelsea nie udało się wychować następców dla gwiazd. Roman Abramowicz krocie płacił za piłkarzy juniorskich reprezentacji Niemiec, Kosowa, Czech, Sri Lanki, Włoch, Gwinei Bissau. Do dziś ani jeden nie przebił się do pierwszego zespołu. W efekcie dwóch napastników Chelsea skończyło już 30 lat. Podobnie jak liderzy pomocy (Ballack i Lampard) oraz kluczowy obrońcy (Carvalho i Ferreira).

Dopiero niedawno w Londynie zorientowali się, że lada chwila czeka ich rewolucja. Przyśpieszył ją roczny zakaz transferowy za sprzeczny z zasadami zakup nastoletniego Gaela Kakuty. W piątek Trybunał Arbitrażowy zawiesił zakaz do marca, ale prawnicy nie dają wielkich szans na jego anulowanie. Dlatego w styczniu Chelsea ruszy na największe od lat zakupy. Mówi się o ściągnięciu Sergia Aguera z Atletico Madryt i Angela di Marii z Benfiki.

Ferguson dzięki mądrej polityce uchronił MU od rewolucji. Ale nawet on zdaje sobie sprawę, że jutro na Stamford Bridge nie będzie to miało żadnego znaczenia. Przecież Drogba, Lampard i Ballack wciąż zaliczają się do najlepszych piłkarzy na świecie.

Tomasz Kuszczak: Van der Sar chyba mnie nie lubi - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.