Rozmowa z Markiem Plawgo, rekordzistą Polski w biegu na 400 m ppł.

Dość sensacyjna informacja przyszła w ten weekend z Lievin. W halowym mityngu 21-letni Marek Plawgo uzyskał na 400 m czas 46,01 s. To najlepszy wynik w tym roku. Polskiego mistrza świata juniorów na dystansie 400 m ppł. stawia to przed halowymi mistrzostwami Europy w Wiedniu w gronie faworytów do złotego medalu.

Rozmowa z Markiem Plawgo, rekordzistą Polski w biegu na 400 m ppł.

Dość sensacyjna informacja przyszła w ten weekend z Lievin. W halowym mityngu 21-letni Marek Plawgo uzyskał na 400 m czas 46,01 s. To najlepszy wynik w tym roku. Polskiego mistrza świata juniorów na dystansie 400 m ppł. stawia to przed halowymi mistrzostwami Europy w Wiedniu w gronie faworytów do złotego medalu.

Stefan Tuszyński: Jak Pan dotąd wypadał w zawodach halowych?

Marek Plawgo: Nigdy jeszcze nie przegrałem w hali na 400 m. W 2000 r. biłem w trzech startach rekordy Polski juniorów. Potem miałem dwuletnią przerwę. I po niej, w tym sezonie, uzyskałem dwa kolejne rewelacyjne wyniki wśród seniorów.

Jak Pan się czuje jako faworyt do medalu i lider polskiej ekipy na HME?

- Nie odczuwam żadnej presji. Trochę mnie dziwi, że jestem tak postrzegany, bo przecież mamy znakomitych zawodników w wielu konkurencjach, którzy będą walczyć o medale. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że należę do światowej czołówki i będę starał się w niej utrzymać. Taka sytuacja działa na mnie mobilizująco.

Czy sezon halowy i biegi płaskie pasują płotkarzom?

- Jak najbardziej. Najlepszym tego przykładem Rosjanin Rusłan Maszczenko, który był latem liderem światowych list na 400 m ppł., a w hali wygrywał płaskie 400 m w najważniejszych imprezach. Zresztą listy wszech czasów na 400 m w hali pełne są płotkarzy.

Nie startował Pan dotąd w sztafecie 4 x 400 m w hali. Teraz został Pan liderem mistrzów świata sprzed roku. Czy nie przeszkodzi to Panu w dobrym starcie indywidualnym?

- Sztafeta nie stresuje mnie, ten start traktuję jako dodatkową szansę. Sztafeta nie będzie w żaden sposób kolidowała ze startem indywidualnym, bo ten będę miał już za sobą. Na każdy start mam odpowiednio dużo czasu, bym mógł dobrze w nim wypaść.

Trener sztafety Józef Lisowski zawsze zazdrośnie strzegł składu sztafety dla swoich ludzi. Nie było żadnych niesnasek z Pańskim wejściem do ekipy?

- Jeśli pan coś usłyszał, ja temu zaprzeczam. Mam bardzo dobry kontakt z trenerem Lisowskim i z jego chłopakami. Byliśmy razem na obozie w Chemnitz i pan Lisowski odnosił się do mnie bardzo przychylnie. Poza tym trener uważa, że moja obecność w składzie wpłynie mobilizująco na chłopaków przed sezonem letnim.

Czy Pan wie, że najbardziej utytułowanym Polakiem w HME jest 400-metrowiec Andrzej Badeński, który zdobył siedem złotych medali?

- Nie wiedziałem. To imponujący wynik. W Wiedniu zaczynam go gonić.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.