Adamek i Gołota kokietują. Chcą wyglądać lepiej niż wyglądają

Andrzej Gołota wygania fotoreporterów i kamerzystów. Zaczyna się kolejna faza ćwiczeń. - On chciał mnie zabić! - duka trener Sam Colonna, wydostając się z ringu po bitych z pełną furią ciosach swojego zawodnika. Po chwili się śmieje, ale dosyć niepewnie. Na treningach Gołoty i Tomasza Adamka byli reporterzy Sport.pl - Radosław Leniarski, Kuba Atys (foto) i Mateusz Łaniewski (wideo).

Z wiejskiej, górskiej drogi w Gilowicach trzeba skręcić za spożywczakiem i barem Pedro w prawo. Kilkadziesiąt metrów dalej duży dom. W piwnicy sześć na sześć, bijąc w 20-letni worek przywieziony wieki temu z Kuby, walcząc z cieniem i tarczując z trenerem, do sobotniej walki w Łodzi z Gołotą przygotowuje się były mistrz świata Tomasz Adamek (zobacz zdjęcia).

Byłem u obydwu pięściarzy, widziałem ich treningi i śmiało mogę powiedzieć, że obaj chcą wyglądać w oczach rodaków o niebo lepiej, niż wydaje im się, że wyglądają. Tomasz Adamek dla Sport.pl: pokonam Gołotę szybkością!

Kokietują nas na bokserski sposób. Trwa bowiem walka o to, kto przyprowadzi do Łodzi więcej kibiców.

Adamek chce zaimponować szybkością i z góry udowodnić, że w walce z Gołotą szybkość będzie skuteczną bronią zaczepno-obronną, niwelującą fizyczną przewagę przeciwnika. Adamek zadaje mnóstwo ciosów i jest szybki - Gołota w walce z cieniem razi ociężałością.

Będzie to jeden z taktycznych kluczy: zasypać Gołotę uderzeniami, niech się odgania od ciosów. Przy 98 kilogramach wagi Adamek, debiutant w kategorii ciężkiej, zachował dynamikę z kategorii półciężkiej i - zaskakująco - niepozorną posturę. Na treningu pracował nad przemieszczaniem się po ringu, nad piwotami, gdzie przepuszczenie rywala przy jednoczesnym obrocie ciała daje możliwość uderzenia prawą ręką nad lewą, osłabioną ręką Gołoty. Pracował nad błyskawicznym uwalnianiem się z uścisku przeciwnika, którego odgrywał trener Andrzej Gmitruk. Wyczerpujących klinczów silniejszego rywala Adamek obawia się najbardziej.

Były mistrz świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej chce zaimponować i tym, że nie boi się Gołoty, Kliczków, nikogo. Faktycznie, chyba urodził się bez fragmentu mózgu odpowiadającego za strach, zdrowy strach, czyli za instynkt samozachowawczy.

Gdyby pieniądze się zgadzały,walczyłby z gorylem górskim.

Sprawdziliśmy rękawice, które będą w użyciu w sobotę. 10-uncjowe everlasty wyglądają na przeraźliwie cienkie i ciasne. Adamek z trudem wcisnął jedną na dłoń. - Gołota ma większą rękę od twojej. Będziesz czuł, jakby bił cię młotkiem, a przynajmniej pięścią obwiązaną taśmami - stwierdziłem.

- Cios tą rękawicą jego też zaboli. A ja jestem twardy - powiedział Adamek, wypinając pierś do lustra i unosząc w górę wskazujący palec. Wtedy przypomniałem sobie jego walkę z Paulem Briggsem, 12 rund ze złamanym w sparingu nosem.

Gołota też pracuje nad wyrazem artystycznym. Przez lata zasłużenie zdobył miano enfant terrible sportu, teraz nagle zamienił się w misia-pysia, do rany przyłóż, w miłego, ciekawego sportowca, chętnie udzielającego dowcipnych wywiadów. Bon moty fruwają w powietrzu. Również w ośrodku Start w Wiśle, gdzie spędza ostatnie dni przed pojedynkiem (zobacz zdjęcia).

Ale z części treningu fotoreporterów i kamerzystów wygonił. Zostało nas dwóch, dziennikarzy. Wtedy nastąpiła najbardziej szokująca faza ćwiczeń, ostatnie rundy wyimaginowanej walki, z maksymalną mocą, z pełną furią.

W bodaj 10. rundzie Gołota zadając ze 20 potężnych uderzeń z dołu prawą ręką podrzucał chroniącym się za tarczą Samem Colonną jak szmacianką, aż trenerowi kaszkiet spadł. Był to imponujący pokaz siły 113-kilowego giganta stworzonego do walki. - I raz, kurwaaaa! - krzyczał grubym głosem Gołota, kończąc każdy cios. - Madafakaaa!!!

- On chciał mnie zabić! - dukał Colonna, wydostając się między linami z ringu. Po chwili zaczął się śmiać, choć dosyć niepewnie.

Jego pięściarz w pojedynku z Adamkiem będzie jednorękim bandytą, bo lewa niemal nie działa. W 90 proc. uderzeń treningowych wykorzystywał prawą rękę.

Andrzej Gołota: Adamek oddał pas? Zdrada! A zdrada krwi wymaga W tym treningu Gołota chciał zaimponować (również sobie) siłą i z góry udowodnić (sobie też), że w walce z Adamkiem prawa ręka mu wystarczy i że siła będzie skuteczną bronią zaczepno-obronną, niwelującą przewagę przeciwnika w szybkości. W tym jednym, dramatycznym fragmencie ćwiczeń chciał pokazać, że nawet jeśli nie ma za grosz szybkości, nadal stanowi dla przeciwnika olbrzymie zagrożenie w każdej sekundzie walki. I pokazał. Chwila nieuwagi i po rywalu zostaną tylko buty.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.